CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziesiąta - Rozdział II
III

     II
     
      (*) Chociaż jest zima, nigdzie nie ma śniegu.
Idę z Danielem górskim szlakiem, położonym w miejscu,
które ma dlań doniosłe osobiste znaczenie.
Zamierzam tutaj powiedzieć mu o moich
zaślubinach dla Królestwa Niebieskiego.
      Letnią pogodę sprawia orbitalne urządzenie,
które na wielu obszarach Oceanicznej
steruje klimatem, aby oszukać
porę roku. Tak oto wspierają turystykę,
zapewne kosztem samej przyrody.
      Dzielę się z bratem Cudem, którego doświadczyłam,
gdy poczułam zmysłami Obecność Chrystusa,
którego w Komunii przyjęłam do serca swego.
Im więcej mówię, tym bardziej jest w szoku.
      Kamienny szlak prowadzi w kierunku szczytów.
Jak dzieci – trzymamy się za ręce,
ażeby się asekurować na ścieżce.
Miło jest iść tak razem w tym przepychu
przyrody. Gołoborza górują nad nami,
a tuż obok gęstnieją iglaste lasy.
Inaczej to wygląda niż na mojej Nigorii,
może wydaje się mniej atrakcyjne,
ale za to ma ogromny sens dla Daniela.
      On, wielki odkrywca, którego legendarne życie
wspominane będzie w historycznych dziełach,
w tej rodzimej krainie czerpał „natchnienie”.
My, rodzeństwo, tak odmienne niż większość,
doświadczamy niezwykłej relacji brata i siostry.
Przez ten krótki czas, kiedyśmy się znali,
nauczyliśmy się miłować siebie nawzajem.
Ja wiem, że w sercach zostało nieco fascynacji,
ale czyż ktoś z nas prowokuje cokolwiek złego?
Zdążyliśmy już się do siebie przyzwyczaić.
Ta sama bowiem krew płynie w naszych ciałach.
Nasze relacje są dobrze poukładane.
Zawsze będziemy się wspierać i sobie pomagać.
A ja jestem już siostrą także dla całego świata.
      Docieramy do granicy drzew i otwartej hali.
W niektórych miejscach roztapia się resztka lodu.
Oszczędziliby może te śnieżne krajobrazy…
Prawie cała Północ została poddana
technice; w środku zimy jest ciepło jak na wiosnę.
Dobrze, że w tym szaleństwie pomaga się roślinom,
aby zupełnie nie utraciły rytmu sezonów.
Daniel mówi, że klimat sam zmienia się co dwieście lat,
a natura zawsze może odzyskać stan pierwotny.
      Mówię mu o Adoracji, na którą uczęszczam.
Dorian, choć wyrosły z Tradycji Wschodniej,
pozwala mi na to, gdyż od dzieciństwa to znałam.
On opiekował się wiernymi z Nigorii
według zasad Rytu Zachodniego.
Elżbieta zaś, gdzie indziej przez niego bierzmowana,
pozostaje w mocy Orientalnej Duchowości.
Jak dobrze, że Wschód z Zachodem się zjednoczył
w czasach o wiele dawniejszych niż konwaliowe,
po odłączeniu trwającym ponad tysiąc lat.
      Przez to Oponięta i inne kosmiczne owce
będą mieć przykład, jak powracać do Jedności,
gdyby którymś z nich upatrzyło się odstępstwo
i zeszli z pewnej Drogi do Zbawienia.
      Dochodzimy już do szczytu. Wieńczy go Krzyż.
Pragnę go przytulić; rzucam się pod niego.
Boża Obecność w mym sercu rozpala we mnie żar.
Daniel widzi w pełni, jaka zaszła we mnie zmiana.
      W prostocie swej mówię, że w pełni oddałam się Bogu,
podejmując Wieczysty Ślub Czystości.
      Mój brat kładzie się, czy pada, zemdlony?
Biorę go na swe kolana i pozwalam spać.
      Biedny – tak przejął się z powodu mego wyboru.
      Czuwam, smagana przez niezbyt ciepłe wiatry.
Na tym szczycie, pod którym cały kraj jest pod nami,
odczuwam pewną słodycz a zarazem trwogę.
Czy będzie nam dane jeszcze się widzieć?
Tak nagle go spotkałam, nagle stracić go mogę.
Ale gdy Bóg przerwie któremuś z nas doczesną Drogę,
nie będę żałowała, że go poznałam,
że odnalazłam swego kochanego bliźniaka.
      Mój bracie, kocham się, nawet nie wiesz, jak;
za ciebie bez wahania oddałabym życie.
      Przyjmę, co Bóg mi da; należę do Pana.
Nie bój się o mnie – Dorian zaopiekuje się mną.
Ale czy i ty odczuwasz ten sam lęk co ja?
      Słońce już zachodzi, a ty budzisz się z uśpienia.
Dziwisz się, ale cieszysz, że się o ciebie troszczę.
Prawda, że dobrze mieć taką empatyczną siostrę?
      Podchodzimy na skraj niezwykle stromego
urwiska. Wiem, że kiedyś tu byłeś,
że zdawało ci się, że masz u stóp cały Wszechświat.
Bez przeszkód wnikam w tajniki twego serca,
odgadując najgłębsze twe przemyślenia.
      Rozmawiamy o poświęceniu i ofierze,
o tym ostatecznym chrześcijańskim kroku.
Strach pada na ciebie. Choć żyjemy w pokoju,
wyobrażasz sobie jakiś kataklizm,
coś, co zakłóci idyllę, którą mamy.
Ale powinniśmy w tym wszystkim zawierzyć się Stwórcy.
Cóż znaczy wszystko, co dzieje się w doczesności?
Tyle tylko, ile kieruje nas ku Wieczności.
      Schodząc, poruszamy jeszcze inne sprawy,
ale ta jedna wciąż nie daje spokoju duszy.
Widzę u ciebie, że czujesz się jednak szczęśliwy,
że dzięki mnie rozwijasz się; że cenisz moje rady.
      Och, czy aż tyle tobie dałam? Może się mylisz?
A może nie… Jestem dla ciebie jak Święta.
      A pragnę nią zostać bez względu na przeciwieństwa.
Sam to wyczuwasz i pewnie się z tym liczysz…
      Kończy się ścieżka. Przerywamy marsz.
      Patrzysz na mnie, jakbyśmy się mieli spotkać w Niebie.
Widzę, że próbujesz ukryć przede mną płacz.
A teraz, gdy wspominam o sensie cierpienia,
obejmujesz mnie, jakbyś próbował mnie zatrzymać.
Nie chcesz, by cokolwiek zabrałoby mnie tobie. Nie chcesz!
Nie puszczasz. Płaczesz. Nie mogę tego znieść…
      Obojgu nam wypływa obfity potok łez.
      Jakbyśmy już więcej nie mieli się widzieć.
      To nie pożegnanie! Nic nie rozdzieli rodzeństwa.
Przecież całą Wieczność będziemy z sobą przebywać!
      Pan ułoży nam losy tak dobrze, jak to możliwe.
      Danielu, przyjmij mą wewnętrzną radość do siebie.(*)
      –*– Przekonasz się, że dobrze będzie wszystko…

       
     

CZĘŚĆ DZIESIĄTA
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziesiąta - Rozdział II
III