XII
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziesiąta - Rozdział XIII
XIV

     XIII
     
      Przemierzała trasę do portu kosmicznego,
do samego centrum miasta stołecznego.
Borgelia nie stwarzała dlań żadnego problemu
mimo oficjalnego zakazu wstępu.
Widziała, że ją przepuszczą, gdy tylko oznajmi,
że udaje się do samego władcy.
Nie stać jej było na własny pojazd,
lecz oni sami zapewnili jej komunikację.
Sądzono, że zmieniła zdanie co do Thora
i odtąd dobrowolnie pragnie mu się poddać.
      Widziała na ulicach, jak Chrześcijanie
otwarcie głoszą swą Wiarę wobec członków armii.
Cieszyła się, że udała się jej misja,
gdy na Kardelii zaprosiła Chrześcijan do walki,
a rządzącym kazała dać im w zamian pełną wolność.
Wiele układów, także ten, postąpiło podobnie.
      Mimo to nadal występowało tu wiele zła,
tak dużo, że jej serce doznało przerażenia.
Umowa okazała się być dość cyniczna,
gdyż sama elita nie zamierzała się nawracać,
a pozwolono jedynie co lichszym szeregowcom,
aby ich morale błyskawicznie wzrosło.
      Nadal istniała nieufność wobec Oceanicznej
i choć zdystansowała się od tego propaganda,
nikt nie naprawił wcześniejszych jej błędów.
      Płakała, oglądając miasta – nadal bezbożne.
Strumień kłamstw i złych rzeczy sączył się z mediów,
zalewając świat bałwochwalstwem władzy państwowej,
ateizmem, choć skierowanym teraz ku elicie,
pornografią i kultem hedonizmu.
Mimo iż nie propagowano już VR,
gdyż potrzebowano ludzi oddanych walce,
nadal niektórzy trwali z dala od realizmu.
      Nawet częściej spotykała się z okrucieństwem,
gdyż agresja, rozbudzona ponad miarę,
miała znieczulić na sprawy wojenne.
W tym uczuciu mocno się zapamiętali,
czynnie ćwicząc znęcanie się nad więźniami.
Dalekie to było od etosu żołnierskiego.
      Także kult nauki, sławiący wielkie postacie,
wyżej stał w hierarchii wartości niż religijność.
Uczyniono bożyszcze z postępu technicznego
choć zatrzymał się przed kilkudziesięcioma wiekami.
W niektórych eksperymentach porażała zbrodniczość,
choć miały teraz lepszą motywację
niż karmienie nieposkromionej pychy,
podporządkowano je bowiem celom wojennym.
Nadal jednak godne były ksaliańskich bluźnierców.
      Zewsząd emanowała totalitarna władza,
obejmująca każde ludzkie poczynania.
Nikt – tym bardziej podczas wojny – nie znalazłby ucieczki
przed agenturą, tropiącą członków opozycji
i tych, którzy nie pasują do systemu.
      Oszczędzono wierzących oraz ich poglądy,
lecz wzbroniono niektórym nawiązywać z nimi kontakt.
      Tylko resztki dobrobytu, wynikłego z techniki,
jaką odziedziczyli po czasach konwaliowych,
zapobiegły przed krachem całego imperium.
Alicja cieszyła się z przynależności do Ligii,
gdzie mogła swego czasu swobodnie egzystować,
kupować i sprzedawać, i nie być szpiegowana,
nie musieć traktować władzy jak bożka
i bez przeszkód wzrastać w Prawdziwej Religii.
      Nie zaprzeczała, że lepsza byłaby monarchia,
w którą mogłaby nawet przekształcić się ta tyrania…
      (*) Jacy to ludzie chcieli oddać panowanie złu?
Wąska grupa odstępców, żyjących w ciemności.
I ignoranci, chełpiący się ze swych dokonań.
Czyż nie faryzeizm wyzbył niegdyś prawych z Miłości?
Zepsucie zapanowało z winy nas wszystkich,
to my ateistom świat oddaliśmy.
To my daliśmy się zwieść tajnym piewcom gnostycyzmu.
      Prawodawcy tej złej cywilizacji,
uwielbiają karać i łamać prawo zarazem,
zmieniać zasady według swoich kaprysów,
decydować, kto jest godny ich łaski.
Faworyzują ludzi cieszących się ich światem,
wywyższających się ponad wyznających Religię.
Opiekują się ludem na sposób niewolniczy,
sami decydując, co każdy ma myśleć,
potępiając lub lekceważąc żyjących w Prawdzie.
      Gdyby chociaż nakłaniali ludzi do dobrych rzeczy!
Lecz nie, nadal byłoby to nadużyciem władzy,
ignorującym wszelkie złe skutki uboczne,
mogące przeważyć narzucone siłą Dobro…
      Gdybyś tak, Thorze, zechciał zbliżyć się do Wiary!
Oddaję ci mój los, gdyż rozpoznaję tego Ducha,
który obecnie inspiruje cię, by mnie słuchać.
To nie ten sam co diabeł, który ciebie skłonił
do zniewolenia mnie jako córki despoty.
Charyzmat pozwala mi zaufać tobie.
      A wy, elity, czemu tak kochacie niewolnictwo?
Rozumiem, że po was choćby i Potop:
nie przejmujecie się rozwojem, za nic macie wolność.
Przez grabież obfitujecie w materialne rzeczy,
choć kiedyś skończy się dopływ świeżych ofiar.
Wy, ateiści, sami będący pod jarzmem
hedonizmu, stawiający przyjemność nade wszystko,
narzucacie innym siłą te same złe „wartości”.
Traktujecie poddanych jak bezwolne zwierzęta.
      Do takich błędów prowadzi ateizm.(*)
      Jasnowłosa, pochodząca z kraju Północy,
wstąpiła do starożytnej willi swojego przodka.
Wysoki klif, na szczycie którego stanęła,
dawał widok na wzgórza porośnięte białym kwiatem,
u których stóp znajdowała się zatoka.
Teren ten celowo wzbudzał nostalgię
za miejscem pochodzenia ich obojga.
      Zupełnie nikogo nie widziała wokół siebie.
Zapewne próbował stworzyć domową atmosferę.
      Ten sam, który pozbawił ją rodzinnego ciepła.
      Nogi Alicji chciały stąd uciekać,
lecz ona nadal stąpała do celu.
Ubrana w nieco odświętną odzież,
wydobywała z siebie empatyczne piękno.
Wygląd ten pełen był niewinnego wdzięku.
      Gdy Thor spojrzał nań, ujrzał weń jakby swoje dziecko.
Sam, wysoki, o długich blond włosach,
wśród których mieściły się platynowe pasma,
postać z Północy reprezentował,
mającą ze swą potomną wiele podobieństw.
Jego twarz – mniej stara niż dorianowa,
zdradzała jednak ciągłe odmładzające kuracje
mające na celu opóźnienie przemijania.
      Przy nim, w bańce wodnej, znajdowała się
istota, której zawdzięczał nieprzerwane trwanie.
Alicja czuła, że Kusiciel opanował
kosmicznego towarzysza. Ten bez końca
podtrzymywał życie Ziemianina
w zamian za cząstkowe współrządzenie światem.
      –Th– Ewa… Może wyprosić Futrzaka? Nie przeszkadza ci jego obecność?
     
–*– … … … Przeszkadza. Jest opętany. Wybrał zło. Ktoś dał mu obietnicę władzy w zamian za przedłużanie życia. Ale czuję, że coś złego wydarzyło się jego rodakom. Lecz nie o tych kuzynach Ziemian będę rozmawiać. Nie pragnę dawanej przez nich przemijającej kiedyś „nieśmiertelności”. Znam kogoś, kto się nimi opiekuje, ale nie tymi, którzy zeszli na złą drogę, lecz normalnymi. Uczy ich Wiary w Boga i sam ostatnio wyjątkowo zrezygnował z ich medycznych usług.
     
–Th– No właśnie, Ewo… Ja mam zamiar zapytać ciebie o tego Boga, skoro tu jesteś. A ty, Dysonansie, odejdź precz od nas. Opuść pokój. Dobrze. Powiedz mi, córko, coś o twoim Bogu.
     
–*– Jezus Chrystus, Syn Boży, pragnie zbawić także twoją duszę.
     
Zamilkli we dwoje, już bez obecności
Lawendejczyka. W końcu odezwał się białowłosy.
      –Th– Ależ to niesamowite, że właśnie po to tu do mnie przybyłaś. Przecież wiesz, kim jestem, czego od ciebie chciałem i co tobie uczyniłem.
     
–*– Akceptujesz jednak we mnie moją duchowość, gdyż nie zamknąłeś się jeszcze zupełnie na Boga jak Olaf i Artur. Nadal nosisz w sobie wspomnienie Świętej Ziemi, twej Ojczyzny i, będąc najpierwszy we Wszechświecie, tęsknisz do tego, co dobre, wbrew złu, któremu przewodzisz.
     
–Th– Nikt nigdy nie odkrył tego we mnie. Wiedziałem, że ktoś taki jak ty będzie dla mnie kimś wyjątkowym i będzie posiadał ze mną pewną więź. Ja bardzo mocno marzyłem o córce, o córce z Oceanicznej, z mego rodu, nieskażonej Nowym Ładem, czyli wielką stagnacją i nudą. Ale… łudziłem się, że dobrze ci będzie w moim świecie. Nie mogłem się nigdy pogodzić z tym, że ktoś mi ciebie zabrał, wywołując oderwanie Nigorii od mego imperium i angażując cię na całego w Chrześcijaństwo. Nie wiedziałem, że ta Religia nie będzie tylko sentymentalnym skansenem, a wielką Siłą, zdolną obalać trony. Nie wiedziałem, że wbrew ciemiężeniu i zwalczaniu Chrześcijan tylko urośniecie w siłę, nakarmieni krwią i ofiarami waszych męczenników.
     
–*– Krwią wypływającą dzięki Ofierze naszego Zbawiciela.
     
–Th– Nie wiedziałem, że nie dasz się złamać po zabiciu twego ukochanego. Że z agentką Elżbietą i przyjaciółmi obalisz realną władzę w ateistycznych imperiach, że przybliżysz Religię Kosmitom, że pomożesz nam samym, niegodnym – niegodnym! – w tej wojnie. Okazałaś się większa niż moje błędne wyobrażenie o tobie. Niż ten fantom pięknej córki, który goniłem.
     
–*– Pragnąłeś tak naprawdę Miłości, nie wiedząc o tym i nie zgadzając się w sercu z tym. Jak mawiał niegdyś Ojciec Święty: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawia mu się miłość, jeśli nie spotka się z miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej uczestnictwa.” To nią jesteśmy wielcy, Thorze, to ona daje największe szczęście.
     
–Th– Jesteś niesamowita. Przejdźmy nad fiord.
     
Udali się na taras, położony nad zbiornikiem
wodnym. Na wzgórzach śnieżył się chrobotek.
W dolinkach rosły arktyczne maliny,
a za zagrodą pasł się renifer.
      Thor stanął i gdzieś w pustą dal sięgał wzrokiem,
a ona podeszła do starego mężczyzny.
      –*– Zawsze masz szansę nawrócić się do Pana Boga, skoro nie odrzuciłeś zupełnie Ducha Świętego.
     
–Th– Jestem wielkim grzesznikiem. Ale w głębi duszy pociąga mnie to, o czym powiedziałaś: Miłość. Wierzę, że Bóg, jeśli Istnieje, chce także mnie zbawić. Widzę, jak strasznie zabłądził mój ojciec, Olaf. Gorzej niż ja sam. A te potworne Pierścienice to dopiero dają pokaz, o jakim nawet mnie się nie śniło. Usiłuję nas przed <<nimi>> ocalić. Jak można <<je>> popierać?! Boję się <<ich>>. I śmierci.
     
–*– Nie lękaj się. Wygramy tę wojnę. Nie porównuj się ze złymi. Odetnij się od <<nich>>. Od tego Futrzaka też. Po śmierci jest Życie. Nic w doczesności nie trwa wiecznie. A w Niebie u Boga Ojca tak. Daj się ochrzcić; mogę ci nawet polecić pasterza Futrzaków, Doriana, jeśli uzyskasz zgodę miejscowego Biskupa. Dorian zrezygnował z „nieśmiertelności” doczesnej, ty też to uczyń, a otrzymasz Nieśmiertelność Wieczną.
     
–Th– A… Miłość?
     
–*– Już ją posiadłeś. Ja ciebie kocham, prapradziadku. Przebaczyłam tobie wszystko.
     
Pan Kosmosu osunął się na podłogę.
Popłynęły łzy spod jego powiek.
      –*– Pan Bóg przebaczy tobie dużo więcej. On dużo bardziej cię kocha niż ja.
     
–Th– Zdobyłem… twą… Miłość… Ja, Thor… ja, niegodny… ja, morderca… Każ mi, co chcesz, Królowo Północy, piękna córko Światła.
     
–*– Nawróć się. I połącz z nami przeciwko wspólnemu Nieprzyjacielowi…
     
–Th– …Kochana… Ewo… Przepraszam… przepraszam… Żałuję za wszystko… z całych sił… Jak ja ci to wynagrodzę…? Porwanie twe… zniewolenie twe… twoją utratę Michała… Za twą Dobroć… spełnię to, co powiedziałaś… Dołączę do twego brata, Daniela, Króla Północy… Oddam mu pod dowództwo moją potęgę… ja, uzurpator… Przebacz mi… Boże… który zapewne Jesteś… Dziękuję za tę Miłość… za ten jej szczyt… Dziękuję, Alicjo Ewo… Nawrócę się… Odejdź, wolna, korzystaj z tego, co moje… I pomóż nam, ty apostołko Miłości… Pokonajmy wspólnie te potępienia godne Stwory, Glisty.
     
–*– Nie mów tak… <<Im>> też… naszym dalekim krewnym… można by zanieść Miłość.
     


     

XII
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziesiąta - Rozdział XIII
XIV