XVII
(*) Wilgoć lodowatego szronu niszczy Biblię,
mimo to będę czytała Psalmy, skoro żyję.
Wybieram te strony, które się zachowały.
Niech Wielka Sobota pełna będzie Bożej Chwały.
Dziękuję Tobie, Panie, że jeszcze mogę działać,
dziękuję za to, że one są nadal nade mną,
choć skryte za podwoziem statku kosmicznego.
Obym dotrwała do Nocy, która ujrzała Zmartwychwstanie Zbawiciela. Ja też chiałabym
powitać mego Boga i Pana.
Ja też chciałabym powitać mego Pana.
Coś od nich mignęło mi przed oczyma.
Nadal są tutaj, dotrzymując mi towarzystwa.
Już mnie nie krzywdzą, lecz patrzą, jak powoli ginę.
Na charczącą sponiewieranym gardłem dziewczynę.
„Kogo prócz Ciebie mam w niebie?
Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia.
Niszczeje moje ciało i serce,
Bóg jest opoką mego serca i moim działem na wieki.”
Słowo Boże rozlega się z mych wyschniętych ust;
przez cały dzień odczytuję je cyklicznie.
Tak trwam i zdążam naprzód z Różańcem i Psalmami.
Odmawiam modlitwę, licząc na palcach bez paznokci.
Nie ruszam się już z miejsca w swojej niemocy.
Towarzyszą mi udręki Natchnionych Autorów,
wyrażane w Księdze w postaci lirycznej.
Przebija przezeń też wiele Radości i Chwały;
Bóg wielokrotnie wysłuchiwał próśb Swoich sług.
Ja też – jak oni – porzucę niepokój.
Przyjmuję w prostocie tę Łaskę, że wciąż jeszcze żyję.
Cieszę się z tego, co wypełnia mi tę chwilę:
z przebijającego się słonecznego promienia
i dawanego przezeń w tym zimnie wytchnienia,
ze spokoju i Nadziei, że wszystko się powiedzie,
z pewności, że Bóg Ojciec wysłucha mnie, grzesznicę.
On to pośród tej brzydoty i cierpienia
daje mi teraz nieco przyjemności i piękna.
Świat budzi się w lśnieniu gwiazdy, które doń dociera,
przypominając, że po smutku czeka nas pomyślność.
W błogostanie przerywam czytanie. Mam zmęczony głos.
Wyczerpuje mnie nawet częste mówienie.
Pozostało mi tylko do Wielkanocy…
…czekanie…
…trwanie w Prawdzie…
…adorowanie…
… rozważanie Tajemnic Różańcowych…
W pół-śnie myślę o swojej sytuacji,
o losie mych przyjaciół i rodziny.
O tym, że znajduję radość we wszystkim.
Wiem, że Pan Bóg nadal obdarza mnie Łaskami.
Jego Miłość przyozdabia me pół-nagie ciało.
Ona tryska ze mnie, obejmując także
dręczącego mnie jeszcze wczoraj Nieprzyjaciela.
I tego, który wraz ze mną cierpi niemało:
Wojciecha, brata, w którym się zakochałam.
Me serce wybrało go na następcę Michała,
lecz darzonego tą samą Miłością co Daniela.
Wspominam osoby, które są mi bliskie;
modlę się też za także tych, którzy są mi obcy.
Niedługo wyryję im wszystkim o tym w metalu.
Jak zdziwią się ci, którzy zobaczą me gryzmoły!
Pisane mową północną, starodawną,
którą poznałam dzięki Charyzmatowi
Języków. Niech wiedzą, że jestem ich Królową.
Może Dorian je odnajdzie; dedykuję je jemu.
Od początku, odkąd tylko chwyciłam za gwóźdź,
w ten właśnie sposób przedstawiam to, o czym myślę.
Mam jeszcze ze sobą niespaloną kartkę papieru;
zostawię ją na ostatnie chwile.
Niech ręka ma daje Świadectwo nawet wtedy,
choćbym gryzmoliła pół-zrozumiałe wyrazy.
Choćby miał je wyjaśnić tylko jakiś Prorok,
jeśli nie zdołam nawet postawić kreski.
Ciemno już… Jestem ledwo przytomna… Czas nagli.
Przez me ciało przetacza się biegunka krwotoczna.
Już nie wyjdę. Jej atak będzie próbował
brutalnie pozbawić mnie resztek czci.
Ojej, moja twarz krwawi i to od paru godzin…
Kałuża tworzy się pode mną – wielka jak zatoka.
W niej przegląda się światło świec, wciąż jeszcze się palących.
Moje oczy dolewają doń łzy zmieszane z krwią…
Pochylam się, by ujrzeć Alicję Ewę.
Nadciąga rozpacz…
rozpacz…
rozpacz…
Widzę siebie.
Ma niegdyś gładka skóra…
…znika, ukazując mięso.
Me seledynowe oczy…
…straszą czerwienią.
Me wdzięczne, uśmiechnięte usta…
…poszarpaną wnęką.
Me rumiane, macierzyńskie lica…
…labiryntem żyłek.
Me cudowne dwubarwne włosy…
…to już prawie spłowiała łysina.
Me kobiece piersi modelki…
…wypływem poparzonych bąbli.
Me dziewicze piękno…
…niewzruszenie gnije.
Ale nie! To, co doczesne, zawsze kiedyś przeminie!
Otrzymam nowe ciało, gdy czas się wypełni.
A teraz zanotuję to, co mam do napisania.
Słyszę, jak statek kosmiczny parkuje na świątyni.
One chcą być bliżej swej bohaterki.
Cha, cha! Krew z mych ust wypływa nawet na list!
Śmieszne to jest, że już nie mam nic. Nic!
Naga i bezbronna, wyzuta ze wszystkiego.
Ani uroda, ani szata, ani wdzięk,
ani ciepło misjonarki, tylko trud pracy.
No, nareszcie napisałam to – co miałam.
Odpocznę, gdyż za moment rozpocznie się Święto
Zwycięstwa Życia nad śmiercią: Noc Zmartwychwstania.
~
Udało się! Dotrwałam.
Zmuszona jestem położyć się na kamieniach,
nie mogąc nawet podeprzeć się zdartymi łokciami.
Tak czyniąc, czytam fragmenty Starego Testamentu.
Zachował się, o dziwo, zestaw wielkanocnych tekstów.
Przejdę więc przez całą historię Zbawienia.
Z lektury Pisma poznajemy Boży Zamysł:
stworzenie świata i pierwszego człowieka,
jego sprzeniewierzenie się Panu swemu,
Grzech Pierworodny i wygnaniu na ziemię,
starodawne przymierza z Narodem Wybranym,
Prawo i Proroctwa o przyszłym Mesjaszu.
Wiem, że niełatwe jest dla Kosmitów zrozumienie
czegoś, co osadzone jest w konkretnych realiach,
lecz od czegóż jest rozum, który dał nam Pan Bóg?
Czyż nie potrafią sobie tego wytłumaczyć?
Potrafią, ale samo Słowo nie wystarczy.
Potrzebne jest poniesienie pewnej ofiary:
wyrzeczenie się zła, które zniewala
i pragnienie Dobra oraz kochania.
Skończywszy Ewangelię, spokojnie przemawiam do nich.
Jakkolwiek to, co mówię, nie jest to kazaniem.
Wypełniam nadal swe misjonarskie zadanie.
Proszę, żeby przyłączyły się do społeczności
Chrześcijan: niech przyjmą Chrzest, odrodzą się z wody
i z Ducha Świętego, i zostaną Bożymi Dziećmi.
Tak, wy też zgrzeszyłyście, ale macie szansę
oczyścić się w Kościele Powszechnym.
Odkupić wasze dusze i znaleźć Sens Wszystkiego,
porzucając kult śmierci i związane z nim odstępstwo.
Wszyscy zbłądziliśmy, i choć Boży Syn
gościł kiedyś na Świętej Ziemi jako Prawdziwy
Człowiek, odrzucono Go, zadając Mu śmierć na Krzyżu.
Każdy z nas, wy też, ma w tym swój udział przez własne grzechy.
Lecz On zmartwychwstał, odkupując winy
tych, którzy Weń uwierzą i będą żyć
prawdziwą Miłością Boga i bliźniego.
Nakazał wybranym wszędzie głosić Prawdę o Nim,
zanosząc ją nawet najdalszym lądom i wyspom.
Bóg o was też pomyślał, kosmiczni Przybysze!
Nie tylko Ziemianie otrzymali Łaski,
a każdy, kto pochodzi od pierwszych rodziców…
choćby przyjął potem najbardziej egzotyczny wygląd
i zasiedlił najdalsze ciała niebieskie.
Pan na was czeka, przyjmijcie Go, a On Sam was przyjmie…
A… aa… ch… Świecą na mnie czymś przeraźliwie palącym…
Jasne lasery uderzają mnie w czułe miejsca.
Próbuję nadal z całych sił nieść Ewangelię,
lecz znów skąpana jestem w dotkliwej kaźni…
Czy one w ten sposób dają mi odpowiedź?
Dotarło to do nich; to już koniec, już koniec…
Jak Święci Męczennicy, gdy dopełniali Świadectwa…
Ból… ból… ból…
Byli zabijani przez swych słuchaczy…
Ból ból… ból…
Lecz swoim oprawcom z serca przebaczali…
Alicjo… mów do nich… mów…
Mieli Nadzieję, że Bóg sprawi Cud Nawrócenia serc…
Słuchajcie mnie, Pierścienice, jeśli wam to pomoże:
dla Trójjedynego Boga, który JEST,
Doskonałego w każdym Swym Przymiocie,
Nieskończenie Dobrego, Miłującego,
Mądrego, Miłosiernego, Sprawiedliwego,
w Swej Istocie jakże Niepojętego,
który również za was poniósł Największą Ofiarę –
ja sama gotowa jestem oddać własne życie,
jak On oddał Swoje, aby i was usprawiedliwić,
dając i wam Wieczną Radość w Niebie,
w którym oczekuje was, chcąc dać wam nieopisane
Szczęście! Przyjmijcie ten Dar od Niego – dla siebie!
On przebaczy wam wszystkie wasze winy.
Miłuję was! Kocham was! Ma Miłość jest Prawdziwa!
Przyjmijcie Zbawienie i Życie! Memento Viva!!
Mój charczący głos wzmaga się, nie zanika,
echo go niesie wśród ruin katedry.
Promień Zabójców raz przygasa, raz znów płonie.
Jakby nie mogli się zdecydować, czy mnie uśmiercić.
Jakby tam, w górze, między sobą toczyli wojnę.
Och, Panie mój, niech będą Tobie dzięki,
że dałeś mi nawrócić choć jedną osobę.
Opłaciło się tu przybyć, aby tego doświadczyć,
aby dowiedzieć się, jaki Jesteś Wszechmocny,
gdyż oczy Twej służebnicy ujrzały,
jak przyjmuje Ewangelię Nieprzyjaciel, Obcy.
Widzę ją! Ona spada, ze statku wyrzucona…
Nie, to tylko Pierścień; odebrali go maleństwu.
Teraz, będąc Robaczkiem, stało się bezbronne.
Znów coś leci. Teraz to na pewno ona!
Współ-męczenniczka, nawrócona dzięki memu
Świadectwu… maleńka Glista, która stawiła opór: specjalnie dla mnie przyćmiła blask laserów
za cenę przemiany swych dowódców we wrogów…
…i otrzymania surowego wyroku.
Tymi samymi świetlistymi narzędziami,
którymi mnie samą okrutnie dźgali…
…zastrzelili ją.
Upada obok Grobu Pańskiego.
Czuję resztką skóry ogniste ciepło.
To statek kosmiczny podrywa się ku niebu.
Ogień atakuje kościół od zewnątrz.
Nie ma ich. Odlatują. Ku zatraceniu?
Nie… Nie każdemu dane jest męczeństwo…
Parę z nich z pewnością się nawróciło,
lecz nie odważyło się świadczyć o tym publicznie.
W swoim czasie przekonają pozostałych.
Drżenie mną targa; dreszcze wzrastają na sile.
Czuję, jak ciało me rozkłada się żywcem.
Zaraz umrę… odejdę… sponiewierana.
Cała ja… czuję… nadchodzący koniec.
Koniec, a zarazem radosny Początek.
Wewnętrzny ogień już więcej nie pali mnie.
Słodycz cierpienia zamienia się w poczucie spełnienia.
Słaniam się jeszcze od doczesnych kaźni.
Zgroza na nowo rozpalonego ognia,
wdrapującego się po kamiennych ścianach,
przepełnia mnie na wylot jak choroba popromienna.
Prędko, niech wyryję słowa, zanim skonam.
Przekażę teraz coś mym bliższym genealogicznie
bliźnim. Aby nie było już nigdy zniewolenia,
aby nie musieli znów tak boleśnie się oczyszczać
z ignorancji, letniości, tchórzostwa i pychy.
Niech pamiętają o Pocieszycielu,
którego przyjmują na Chrzcie Świętym i Bierzmowaniu,
dzięki któremu dopiero można wyznać,
że Chrystus jest Panem; o Tym, który wlewa
w nas Miłość, o Jego Darach i Natchnieniu.
Niech pod Jego wpływem nawracają, kogo się da,
niech każdy przyjmuje Syna Bożego w Eucharystii.
Niech pamiętają, że Zbawienie jest tylko Przezeń.
Niech do Boga Ojca powróci Jego Stworzenie
i mieszka na wieki z Bogiem Trójjedynym.
Niech Najświętsza Dziewica wskazuje wam Ścieżkę;
proście Ją o modlitwę; nie jesteście sami.
O, Niepokalanie Poczęta, módl się za nami!
Niech każdy w Duchu Świętym przez Syna dojdzie do Ojca…
Wielkanoc… Wielkanoc… Alleluja…!
Raduję się w Święto Zmartwychwstania Chrystusa.
Pozwoliłeś mi Panie, wytrwać aż do końca,
więc uczczę Tę Noc przed przyjściem do Niebios bram.
Pełzam resztką sił, sunę tam, gdzie przebywasz.
Śpiewam Hymn Wielkanocny, niechaj wybrzmi głośno.
W bocznej nawie, w Grobie, przebywasz w Monstrancji.
Obok patrzy na mnie dogorywająca Glista.
Okolica się trzęsie się z wielkim hukiem.
Spadają kamienie i sypią się tuż obok…
Mury walą się od gorącego żaru…
Lecz drobny pył gasi go i znów drżę z zimna.
Okaleczona masą ostrych odłamków,
odkrywam otwarte rany na swej skórze.
Nic prawie nie widzę, piasek został w oczach.
Tracę ciepło, tracę oddech, w agonii się miotam.
Biorę kartkę… Nie, to nie ona. Raczej Księga Psalmów.
„Przypomną sobie i wrócą
do Pana wszystkie krańce ziemi;
i oddadzą Mu pokłon
wszystkie szczepy pogańskie […]
A moja dusza będzie żyła dla Niego,
potomstwo moje Jemu będzie służyć,
opowie o Panu pokoleniu przyszłemu,
i sprawiedliwość Jego ogłoszą ludowi, który się narodzi:
<<Pan to uczynił>>.”
Pan zmartwychwstał… a ja w Panu zmartwychwstanę.
Mam już pod ręką czystą, zdaje się, kartkę.
Ale co to…? Mała Glista jakby na mnie patrzy…
Och, biedne Stworzenie, gdybym mogła ci pomóc!
Przeze mnie dałoś się śmiertelnie zranić.
Czyż nie otrzymałam jednak… Charyzmatu?
Już gasnę…
już gasnę…
już gasnę…
już gasnę…
Niech choć jeden Świadek wróci do domu…
–*– W Imię Pana Jezusa Chrystusa: wstań, maleńka i opowiedz braciom, co ujrzałaś. Kocham <<cię>>.
Mała ludzka istota podnosi się z głazów…
Została przez mój Charyzmat uzdrowiona…
Ostatnie, co widzę na tym doczesnym świecie…
Dziękuje mnie i Bogu nawrócone istnienie…
Całuje moją twarz…
Czesze włosy me…
Mam wyglądać pięknie…?
–*– Panie, na Świadectwo dla <<nich>>, przywróć także mi urodę.
Stało się…
A ona… Nie widzę jej… Już zniknęła…
Kartka… Będę notować…
Póki żyję… jeszcze…
Uzdrowić siebie…? Czy czekać?
Ofiary… Tego pragnę… Ofiary…
Święci wskrzeszali zmarłych…
A sami oddawali własne życie…
Wybieram Ciebie, mój Boże – za nawrócenie świata.
Piszę… Oto list…
O mój Jezu, ja Ciebie widzę!
Stoisz przede mną z Twym Świętym Obliczem.
Ty JESTEŚ, JESTEŚ, JESTEŚ!!
Twą Dłoń kierujesz ku mnie, a na Niej dajesz
Twe Pełne Nieskończonej Miłości Serce.
Ono Jest Spełnieniem wszelkich pragnień.
Patrzysz na mnie kochającym spojrzeniem.
Przekonujesz nim o Twej Niezmierzonej Dobroci.
Wiem, że mnie Miłujesz, widzę to, pragnę bardzo
być z Tobą. Wszystko inne, co nie prowadzi do Ciebie,
nie ma większego znaczenia, jest tylko marnością;
odbiera cenny czas tym, którzy chcieliby być w Niebie,
a zachwycają się przemijającą doczesnością.
Twe Serce promienieje
jak Duchowe Tchnienie.
Przenika wielką Radością i Rozkoszą
me umęczone ciało –
jak nic, co dotąd było mi znane…
Czy to Boże Kochanie?
Czy Szczęście Wieczne?
Na Twój Dar odpowiadam Tobie Miłością.
Wiatr przenikliwy, Ciepło bijące
trawi mnie od Ciebie, od Twojego Serca…
Na Zawsze będę z Tobą, przez Wieczność, Boże mój, Panie!
Dzięki Tobie,
w Tobie,
z Tobą
przez całą Wieczność
zaznam odtąd upragnionego
Zbawienia, Szczęścia i Pokoju!
Będę w Tobie nową osobą,
oddam się Tobie, ja, Twoje dzieło!
Nieskończona Miłości… Nieskończone Piękno…
Coś słyszę… gdy ucieka ma doczesność…
Mój brat, Daniel, wezwał mnie z oddali Kosmosu!
Kocham cię, Danielu, śmieję się ze Szczęścia!
„Alicja Ewa…” kończę list. „Dorianie… odczytaj… D… D…”
Z mej dłoni leje się krew…
Czuję Tchnienie… w… ustach… Cud! Przyjęłam… jakoś… Komunię…!!
Dokądś wstępuję…
Okrywa mnie… Światło… Jestem… Święta…
Widzę Maryję…
Umieram…
U… mie… ram…
U…
mie…
r…
a…
m…
…
…
I ŻYJĘ.(*)
Alicja Ewa mogłaby być zbawiona,
gdyby się naprawdę urodziła.
Ja sam, autor, wierzę w Pana Boga.
Przelewałem me świadectwo na karty tej książki.
Dziękuję za to dzieło Tobie, Boże Wszechmocny
i Tej, której je dedykuję. AVE MARIA!
KONIEC
Paweł Garycki, 26.07.2008
Dziękuję Panu Bogu
|