II
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Pierwsza - Rozdział III
IV

     III
     
      Zaproszony, zapragnąłem pójść na pewne spotkanie.
Miejscy artyści mieli się nań poznać i odnaleźć.
Choć sam nim nie byłem, moi przyjaciele
tworzyli czasem dzieła zapomniane przez świat.
I Karol, i Wojciech – opowiadania i poezję.
We trzech to czytaliśmy, lecz nikt inny się nie znalazł.
Może nie było w tym za wiele piękna.
      Usiadłem tam przy nich, wśród mieszkańców mego miasta,
a starsi od nas państwo wstąpili na scenę.
Ktoś stale coś mówił o świetlistej przeszłości
i o spotkaniach z wielkimi ludźmi w swej młodości.
Z rzadka czytano prozę albo wiersze,
czasem ktoś coś zagrał albo na ekranie wyświetlił.
W końcu zgłosili się moi towarzysze,
by zarecytować jeden ze swych najlepszych tekstów.
Pragnąłem, by inni przysłuchali się temu dziełu.
      Powiedziano nam, że marni z nas amatorzy.
      Goście przyjezdni, zaproszeni na występ,
wyszli na scenę i zagrali dwa utwory.
Starsze były od nas, tu obecnych.
      Wtedy wzrok mój spoczął na młodej artystce.
      Szlachetne oblicze o dostojnym wdzięku
ozdabiało osobę niezwykłej urody.
Włosy bardzo długie, falą spływające,
koloru ciemnego w wyrazistym brązie,
tworzyły osłonę wokół długiej szyi,
by dwoma niekończącymi się strumieniami oblać
zgrabne ciało w sukni o barwie wiśniowej czerwieni.
Policzki jej gładkie, zdobne rysą kości
składały się na wybitnie ładną twarz,
natchnioną tajemnicą. Usta wydobywały
głos, jakiego nikt nigdy nie słyszał na tej sali.
I gdy usta jej śpiewały lub kiedy mówiły,
dotarło do mnie światło jej wewnętrznej mądrości.
Cienkie palce dłoni bardzo sprawnie grały
na dwunastu strunach dziwnej przestrzennej
gitary. Paznokcie błyskały naturalną
potrójną krzywizną, rzadko spotykaną.
      Oczy ciemnej barwy z długimi rzęsami,
ozdobione brwiami w wysokim zakolu
w powolnym ruchu rozglądały się wokół,
by po chwili odnaleźć moje spojrzenie
i nagle zatrzymać się.
      Cały drżałem.
      Blask sali rozlał się w rozszerzonych źrenicach.
      Zawitała do serca romantyczna siła:
zakochanie.
      — Czy znacie tę dziewczynę?
     
–W– Jest z innego miasta. Ma na imię Agata. Odwiedzała moją uczelnię. Podobno maluje. Wspaniała osoba; mówiła bardzo rozsądnie.
     
Odprowadziłem nieznajomą tęsknym
wzrokiem. Schodziła, oklaskiwana, ze sceny.
A to, co powiedział o niej mój przyjaciel,
rozbrzmiewało we mnie głośniej niż muzyka.

       
     

II
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Pierwsza - Rozdział III
IV