PROLOG
W świątyni Boga klęczeli przed Jego Ołtarzem
młodzi ludzie. Kunsztowne kamienne ściany,
powstałe przez pragnących wykonać najlepszą pracę
budowniczych, odbijały wymyślone ku chwale
i poruszeniu serc pieśni bierzmowanych.
Przybyły Biskup patrzył z Miłością na tych,
którzy zaraz przyjmą Ducha Świętego.
On, kapłański sukcesor Samego Syna Bożego,
przez ręce swoje przekazywał Osobę Wszechmocną
otwartym sercom, ufnie Jej oczekującym.
Wśród bierzmowanych wielu było szczególnie wierzących,
że Ten, który przyjdzie, odmieni ich na zawsze.
Wybrani od dawna dla swoich Powołań,
prosili o Dary, które daje Bierzmowanie,
licząc, że Duch Święty będzie owocnie w nich działał.
Nie wszyscy wierni znali się ze sobą.
Nie dane w tym życiu wszystkim nam się spotkać.
Myśleli o Stwórcy, nie o swoich braciach,
choć przyszli tu razem. Cieszyło się oko
z widoku tak wielu tutaj zgromadzonych.
Przejęty doniosłością posługi Kapłan
czynił znak Krzyża na czołach Bożych Dzieci.
Posługa jego jaśniała siłą powagi Kościoła,
trwającego od początku przez całe tysiąclecia
w sukcesji apostolskiej. Bez znaczenia
były dla wiernych grzechy duszpasterza.
On sam reprezentował Boga w funkcji, którą pełnił,
gdy dawał ludziom tak potrzebną Pomoc,
będącą w nich już od Chrztu, lecz teraz – dla Świadectwa.
Kolejni naznaczeni Znamieniem Dojrzałości
odeszli radośni lub chociaż świadomi tego,
co zaszło. A Biskup cieszył się z czynionego Dobra,
wiedząc, że tak wiele Mocą Bożą można dokonać.
Jego naznaczona pełnią kapłaństwa doczesność
była skarbem dla wiernych, którzy czerpali z niej mocno.
Zatrzymał się przed młodzieńcem o zamyślonych oczach.
Duch Święty upodobał Sobie tę osobę
o obliczu łaknącym przyszłych wspaniałości.
Wyrzekł „Amen” głosem niezachwianej Wiary
mężczyzna o przyjaznym wyglądzie,
wyróżniony od urodzenia białymi pasmami
na włosach, które poza tym w większości były czarne.
A w dali, na samym końcu rzędu
klęczała przybyła z daleka niewiasta.
Ją również wybrał Bóg w wielkiej wzajemności,
by dać jej najwspanialej odwdzięczyć się za tę Łaskę…
Tak mądrą i tęskną, jak tamten, brat jej.
Ukryli jej piękno sprzed tutejszych oczu;
kolumna zasłoniła szlachetny blond włosów
o nieznanym nikomu odcieniu.
|