XII
Nadszedł oczekiwany dzień Bożego Ciała.
Wszyscy zebrali się razem w kościele,
aby dzień ów należycie święcić.
Na powrót nadeszło wspomnienie Bierzmowania
i zabiegało o pierwsze miejsce w pamięci;
od tamtego momentu wydarzyło się tak wiele,
że wątpiłem, by miały nadejść jeszcze inne wspaniałości…
Pragnąłem gorąco dziękować Bogu,
w którego Istnienie Wiarę umocniłem.
Tym razem gorliwiej obchodziłem
Święto Jego Ciała, będące próbą Wiary.
Procesja świąteczna właśnie się zaczęła.
I ja wstąpiłem w ów nabożny pochód.
Kapłan wziął Monstrancję, uniósł nad głowami.
Coś odmieniło mnie w tej chwili;
spojrzałem na Ciało Chrystusa inaczej niż zwykle…
Na czele Procesji niesiony był
Sam Chrystus, prawdziwie w Hostii ukryty,
jak wiele wieków temu Sam to powiedział
przy ustanawianiu Świętej Eucharystii.
Niepozorny kształt jaśniał Majestatem,
kąpiąc się w promieniach wiosennego słońca,
Dostojeństwem nieskończonym wzrastał ponad Wszechświat
w materialnej Obecności Samego Boga.
Postrzegałem Go jak będącą tuż przy mnie Osobę,
poznając to przez Wiarę, jaką miałem
i, wpatrzony w Pana całego Stworzenia,
zaniosłem mu w myślach osobiste dziękczynienia.
Uwielbiłem mojego Zbawiciela,
który zechciał Swe dzieci odwiedzać w Swym Ciele.
Spojrzenia me wnet zostały odwzajemnione
w wewnętrznym poruszeniu, którego doznało serce.
Ta nadzwyczajnie potężna Wiara
sprawiła, że, wzruszony, upadłem na kolana
i Wszechmogącego Boga ustami wielbiłem.
Prosiłem Łaskę i wszelką pomyślność,
o mądrość i natchnienie, o Dobroć oraz Miłość.
Stawiłem się na wezwanie do przyjęcia
Komunii, czekając, aż Sam Bóg do mnie przyjdzie.
Kapłan rzekł: „Ciało Chrystusa”, unosząc Je
przed nami. Spojrzałem Nań – na TO, co Najświętsze…
W ustach poczułem coś: jakby Dotyk,
nie wywołany smakiem zasłony Chleba.
Mocno poruszony tym wydarzeniem,
poszedłem pomodlić się w intencji chwalebnej.
Wspominałem Ofiarę naszego Pana
i rozważałem całą Jego Mękę.
Gwoździe przebiły Jego Czcigodne
Ciało i Czcigodna Krew popłynęła z ran.
Jezus oddał życie za nasze nieprawości,
pełen Boskiej, doskonałej Miłości.
W największym osamotnieniu boleśnie konał.
Wcześniej w Ogrójcu prosił Swego Ojca
o odjęcie Kielicha strasznego cierpienia.
I wypowiedział także drugą Prośbę:
by stała się wola Ojca Niebieskiego.
Ojciec wysłuchał doskonałej prośby Swego Syna:
tej drugiej właśnie – i odpowiedział nań.
Stało się to, co tylko mogło dla nas najlepsze,
abyśmy mogli w Chrystusie otrzymać
odkupienie grzechów i Zbawienie Wieczne.
Czułem Obecność Zmartwychwstałego
w przełkniętej Komunii Świętej. Czułem też, jak wzrastała.
Popłynęły łzy cudownego doświadczenia,
a w oczach zmieniło się postrzeganie świata.
|