III
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Druga - Rozdział IV
V

     IV
     
      Pewnym wytchnieniem okazała się przejażdżka
nadziemną koleją do drugiego miasta.
Mogłem teraz spędzić czas na rozmyślaniach,
oglądając krajobraz nowej planety.
Step za oknem coraz bardziej gęstniał drzewami
wśród wzniesień opalanych dwoma gwiazdami,
a bolid prędko mknął, tak że nie czułem jego jazdy.
      Pamiętałem, jak ktoś opowiadał mi dzień wcześniej
o swej znajomej grającej w kameralnej orkiestrze.
Opisywał, jak postrzegają ją jego koledzy.
Prędko odgadłem, że ta osoba to Agata.
Podobno nawet w codziennych zajęciach była inna
niż wszyscy, których znał, skupieni na przyziemności.
Ona, przeciwnie, wrażliwa i religijna.
O cokolwiek tylko ją zapytali,
ona starannie odpowiadała.
Jej wewnętrzne życie zdawało się być bogate
w wewnętrzne przeżycia im samym niedostępne.
      Znalazłem się w pierwszym utworzonym tu rezerwacie,
chroniącym rozmaitość rzeźby terenu.
Pojazd zwolnił i wzniósł się ponad wierzchołki
drzew niewielkich lasów, splatanych na przemian z łąkami.
Tu i ówdzie rzeki i małe strumienie
obmywały błękitem najzieleńszą zieleń,
złożoną z puszystych zarośli nieznanego krzewu.
Przypomniałem sobie ziemskie plenery.
Czułem, że zabrakło w tej sielance
pól, sadów, chatek i wiejskiej atmosfery.
      Przeżywałem to, że tak bardzo pragnę
przyjaźni z tą, dla której nawet zwykły czas
stawał się niezwykły w artystycznych inspiracjach.
Gdyby tak nasze Drogi kiedyś się spotkały!
Wsłuchiwałbym się w twórczość czcigodnej niewiasty…
      Znów ukazała mi się rozległa płaszczyzna,
a czułem, że od jakiegoś czasu zwalniam.
Znikły drzewa, a pojawiły się skały,
jak gdyby nie dokończono terraformacji.
      Tak trwałem w stanie jeszcze niespełnionym,
choć obfitym w wydarzenia już teraz – nie w przyszłości.
Zauważyłem, że najlepsze, czego dotąd zaznałem,
pochodziło z żywionej do kogoś Miłości.
Czy to do Boga, czy ukochanej,
czy rodziców, przyjaciół, bliźnich albo siostry.
      Stałem już na końcowej stacji trasy,
a otwarte drzwi zapraszały na zewnątrz.
Tuż przy peronie wznosiła się szklana świątynia.
Zza przezroczystej ściany ozłocona skrzynia
informowała nas o Obecności Sakramentu,
skłaniając do przemyśleń nad jej Zawartością.
A znajdowało się tam Ciało Boga Żywego,
największa istniejąca na świecie Świętość.
     
Tak rzadko wspominano o tym fakcie,
że zamykały się dusze na Bożą Łaskę.
Zrozumiałem wielkość tego, czym zostałem
obdarowany: Łaska Uświęcającą, będącą
zadatkiem Zbawienia. Przeznaczono mnie Niebu.
Największą przyjemność powinna nam dawać
świadomość osiągalności Życia Wiecznego
w Nieprzemijającym Królestwie, gdzie spotkamy Pana,
trwając na zawsze w nieprzerwanej Radości.
A przecież już teraz, w doczesności,
można cieszyć się z tego Przyszłego Szczęścia…
      Zwiedziwszy na tym odludziu zamieszkałe osiedle,
stylizowane na podobne do ziemskiego,
obserwując przybyłych tu spokojnych mieszkańców,
napisałem raport dla rządzących Akanium.
Zawarłem w nim także wzmianki o kościele,
by przypomnieli sobie o dostępności Zbawienia.
     
W drodze powrotnej snułem rozważania
o duchowych sprawach Wiary, Nadziei i Miłości.
Wprawiłem się w stany zadumane,
gdyż nieustannie nadchodziły kolejne pytania.
     
Wyrwany jakby z czasu, nagle zauważyłem,
że pociąg osiągnął punkt docelowy –
tak krótką okazała się ta odległa wyprawa.
Nie starczyło mi godzin, by dokończyć dumania.
      Glider zawiózł mnie pod moje mieszkanie,
gdzie rodzice z siostrą czekali, aż przyjadę.
Spożyliśmy posiłek w dobrej atmosferze
świadomości, że wszyscy jesteśmy w komplecie
i znów toczyło się normalne życie,
lecz odmienione; już w gronie czworga osób,
z córką mojej matki, przybyłą z Kosmosu.
     
Jakże podobne do siebie były te dwie kobiety,
które łączyły więzy tej samej krwi:
z wyglądu pokrewne jasne włosy,
poza tą czerwienią, nieznaną w swej genezie,
rysy twarzy w istocie do siebie zbliżone,
choć ojciec nasz użyczył i mnie, i mej siostrze
powagę oblicza, wyrażającego mądrość.
Tak oto cechy rodziców przeszły na potomstwo,
a w nim w jedną spójną całość się zlały:
płomień pogody ducha i przyjaznej troski
z rozumnym odbieraniem rzeczywistości.
     
Alicja spostrzegła skrywane emocje,
jakie od niedawna nękały mą głowę.
Niczego nie mogłem przed nią zataić;
odkryła to wszystko i przystąpiła do mnie,
czekając, aż wreszcie się przed nią odsłonię.
      — Byłem na zabawie, o której rozmawialiśmy niedawno.
      Więcej słów nie znalazłem w sobie przez moment,
lecz sama odgadła, co miałem jej rzec.
      –*– Wiem o tym, że ją kochasz. Mówisz to całym sobą. Wydarzyło się coś więcej… tak?
      — Ona okazała się wręcz niewiarygodna w cechach i sposobie bycia. Przesłania mi już całą teraźniejszość a jeszcze ciągle zastanawiam się nad przyszłością. To, czego zaznaję, nie wystąpiło nigdy wcześniej. Jest takie silne jak coś… jakby…
     
–*– Masz w tej szlachetnej dziewczynie ogromne upodobanie. Pragniesz, Danielu, ujrzeć w niej idealną postać…
     
Odmówiłem innej znajomej tego, czego ode mnie oczekiwała. A inni ludzie tak bardzo nie szanowali Miłości… Może Elżbieta jest inna, ale…
     
–*– Elżbieta… Wiem, czego pragnie, gdyż ją znam…
     
No cóż… Ja całkowicie oddaję się Nadziei poznania Agaty. Powiedziałaś niedawno, że Agata na kimś się wzoruje, tak samo, jak ty.
     
Popatrzyła mi w oczy, uśmiechając się do mnie,
jakby oczywista była odpowiedź.
Szarozielone tęczówki na chwilę przygasły,
widać ważne było to, co zaraz mi oznajmi.
      –*– Na ojczystej planecie, w czasie dojrzewania do przyszłej misji, Opatrzność postawiła przede mną w Swym Zamyśle pewnego człowieka. Mężczyzna ten, o wyjątkowym charakterze, w pełni mi imponował. Darzył mnie sympatią, a ja czekałam na gest z jego strony. Cały ten czas obfitował w szczęście. To z nim uznawałam za wskazane połączyć się w Małżeństwie na całe życie i oddać mu swoją urodę i siebie samą. Wtedy pierwszy raz zdobyłam się na prawdziwą akceptację mężczyzny, choć już wcześniej raz się z kimś spotkałam.
     
Spojrzenie Alicji wyraziło przejęcie
wydarzeniem, które kiedyś miało miejsce.
Długo zwodziło mnie w niepewności
co do tego, jaki będzie finał tej historii.
      –*– Chętnie odbył ze mną rozmowę. W jego obecności czułam bezpieczeństwo. Rozumieliśmy się bez problemu, a ja zaczynałam go nawet naśladować. Przyjaźniliśmy się i myśleliśmy o przyszłości… Nie miała znaczenia niepewność co do tego, czy jesteśmy dla siebie przeznaczeni…
     
Na kilka sekund zapanował bezgłos.
Z pełną powagą spojrzała mi w oczy,
bym odważnie przyjął jej Świadectwo.
      –*– Kilka miesięcy później los przygotował mi lekcję wytrwałości. Nigdy jej nie zapomnę. Słuchaj, mój bracie… W mojej obecności otoczyli go agenci, którzy od dawna poszukiwali tego Chrześcijanina. Mówili coś o łamaniu wydumanych praw wolności i tolerancji, i historii. Usiłowali go pojmać… On zaczął nagle głosić im Prawdy Wiary. To Duch Święty mówił przez niego. Kilku z chcących mu wyrządzić krzywdę pojęło, że przemawia przezeń Bóg, gdyż sami byli z Prawdy. Tak Danielu, zdarzył się Cud. Ci ludzie odłączyli się od pozostałych, a tamci poczęli zadawać męczennikowi rany, używając wymyślnej broni, a on nadal mówił, postępując ku nim, coraz bardziej cierpiąc od tych narzędzi tortur… Nie pozwolili mi mu pomóc. Gdy na moich oczach umierał za Chrystusa, pokazał wtedy jakby na mnie, niejako powierzając mi kontynuowanie jego dzieła. Stałam się wypełnieniem jego prośby i ofiar, przejmując jego Misję. Wybierając moją skromną osobę, podarował mi tak wiele, tak wszystko, gdyż dzięki temu bardziej umiłowałam Boga i bliźnich. Krzyknął, że mnie kocha i będzie się za mnie modlił… w Niebie… Powierzył mnie Niewieście, Matce Zbawiciela. Zaufałam Jej bardziej niż do tej pory, pozyskując za Jej przecudnym orędownictwem Dary, dzięki którym nauczyłam się, jak prawdziwie kochać. W ostatniej chwili męczennik zawołał Imię Jezusa, a niektórzy oprawcy upadli na ziemię wraz z nim, nawróciwszy się.
     
Zwiesiłem głowę. Zostawiła mnie w spokoju,
sama nie dając się zwieść porywom nastroju.
Poczułem się jak dziecko w jej obecności,
ja – dopiero poznający Drogę świętości.
      Gdy spostrzegła, że już wszystko pojąłem,
kontynuowała przerwaną rozmowę.
      –*– Nie myśl, że to, czego sam dotąd doświadczyłeś, jest mniej godne od tego, co ja, Danielu. Ja wiem, że wiele zostało mi powierzone w doniosłości tych wszystkich dni, które przeżyłam ku własnemu i innych zbudowaniu, a i ty niejedno przecież przeszedłeś, pilocie… Teraz razem stawimy czoła przyszłości, tej chwalebnej i tej bolesnej, a we dwoje będzie nam raźniej.
     
Czy na Akanium nadejdzie okazja do takiej obrony Prawdy, o której opowiedziałaś? Odnoszę wrażenie, że tworzymy sobie tutaj Raj na ziemi i nic nam nie zagraża.
     
–*– I ja się cieszę z pokoju, który jest udziałem mieszkańców Oceanicznej. Oby przetrwało to wszystko jak najdłużej. Czy zastanawiałeś się jednak nad odwiedzeniem innych planet? Mówię o tych spoza Eta-Kasjopei. Niedługo moi przyjaciele znów tu zawitają.
     
Może tak… Jeśli ty będziesz przewodniczką, to… polecę z tobą. Spotkaj się ze znajomymi na Akanium… Wierzę, że długo zostaniesz z rodziną… że nie odlecisz…
     
Po wyrazie twarzy mej rodzonej siostry
poznałem, że zapadła pewna decyzja,
lecz uczucie jakiejś głębokiej tęsknoty
tym razem sama przede mną skryła.
      –*– Miłuję ciebie i naszych rodziców. Z wami i dla was pragnę na dłużej pozostać w domu. Zdarzyło mi się parę razy, że ktoś chciał mieć mnie na wyłączność. Odmawiałam, czekając raczej na moment, w którym złączyłyby mnie z kimś więzy małżeńskie, a dopiero wtedy cali należelibyśmy do siebie.
     
Jesteś atrakcyjną osobą, nie dziwię się. Wielu prosiło cię o to, o co mnie Elżbieta.
     
–*– Nie zaprzeczę. Dwubarwny kolor włosów mocno przyciągał uwagę,. W pracy antropomodelki nauczyłam się odmawiać. Dawałam ludziom to, co mogłam im dać w Miłości bliźniego. Nie posuwałam się dalej, wedle ich upodobań, i nie robiłam nikomu złudzeń. Tak naprawdę nie kochali mnie albo nie szanowali. A ci, którzy potrafili… nie spotkali się z moim upodobaniem. Swego ciała, osoby i przyszłości nie zamierzałam powierzać byle komu… A mnie też odmawiano.
     
Niemożliwe! Jak taka ładna i dobrze ułożona dama mogłaby otrzymać odmowę?
     
–*– Parę razy się to przydarzyło. Sprawiło tak działanie Opatrzności. Jeden z nich uważał, że wyglądam jak „nierealna księżniczka z baśni”…
     
Znieważył cię!
     
–*– Nie przejmowałam się tym, stale ufając, że to wszystko jest ku mojemu zbudowaniu, nawet upokorzenia. Ten człowiek akurat był ze Świętej Ziemi. A w moim świecie, poza Oceaniczną i Akanium, ludzie jeszcze bardziej nie wiedzą, czym naprawdę jest Miłość. Pożądają się wzajemnie dla doczesnych porywów ciała, dla chęci bycia z kimś, dla zabiciu tej pustki bez Boga. Lecz w głębi siebie to oni oczekują kochania i my, Chrześcijanie, dajemy im tego przykład. To mocno pociąga ich ku Prawdziwej Miłości. Każdego człowieka można kochać bezinteresownie. To nasz egoizm pragnie miłować, ale wyłącznie w zamian za coś.
     
Jak myślisz, czym jest Miłość?
     
–*– To dawanie Dobra bez liczenia na zapłatę, zwrócenie się ku drugiej osobie… Jest także aktem tworzenia, szczególnie małżeńska – poprzez dzieci. A Dobro, jakie powstaje, samo zostaje umiłowane. Sądzię, że jest to niekończącą się Wspaniałością: Miłość rodzi Dobro, a Dobro jest umiłowane.
     
A czym jest Dobro?
     
–*– życiem. Istnieniem. Tym, co jest. Bóg Jest Najpełniejszym Dobrem – On, który Jest. Nieodłącznie związane z życiem jest to, że obdarzamy je Miłością, jak Bóg obdarzył je przy Stworzeniu, wiedząc, że to, co uczynił, jest dobre. Poza tym Pan Jezus pokazał nam przykład Bożej Miłości.
     
Kim Jezus jest dla ciebie?
     
–*– Jest Kimś, komu w całości się oddaję, na wzór oddania Jego Matki. On zna mnie najlepiej, całą, stale Obecny we mnie w Eucharystii, miłuje mnie.
     
Zbawiciel człowieka.
     
–*– Tak. Jak mówi Pismo święte: „On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia.”
     
Chcę, byśmy spotkali Go w Niebie. A już tutaj doświadczamy Jego Łaski, i jest to Cudowne. Dziękuję ci za tę owocną rozmowę, siostro.
     
–*– Ja tobie też… Może dziś właśnie znalazłam odpowiedź na moje poszukiwanie… Jest nią naśladowanie dzieła zmarłego ukochanego…
     

     

III
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Druga - Rozdział IV
V