V
Nie dość zwiedzania akanejskiej powierzchni,
a już stanęło przede mną nowe wyzwanie:
kolejną planetę w naszym układzie gwiezdnym
zbadać miałem na powierzchni i pod nią.
Przyszło mi niedawno żegnać się z rodzicami.
Postanowili powrócić do Ojczyzny,
w której przebywali babcia z dziadkiem,
lecz obiecali czasami mnie odwiedzić.
Choć mieli oddalić się na dwadzieścia lat świetlnych stąd,
tak naprawdę dało się do nich dotrzeć w kilka dni.
Za wszystko bardzo mi podziękowali,
przypisując zasługę całej tej wyprawy
na Eta-Kasjopeję mnie, jakby z mojej przyczyny
wydarzyło się to wszystko, bez udziału innych.
Teraz przyszło mi przebywać w innym świecie,
w otoczeniu ludzi z mojej nowej pracy.
Na Akanium została Alicja Ewa,
choć w ostatnich czasach nieobecna w Akios,
wyjechała bowiem spotkać swych znajomych.
Pędziłem gliderem do Centrum Dowodzenia,
dokąd Henryk, gubernator, wezwał mnie imiennie.
W umyśle wciąż wybrzmiewał sławetny dialog,
w którym czerpałem ze Świadectwa siostry;
przesłaniał mi całe życie doczesne,
tak że bez większych chęci i bez rezygnacji
stawiłem się przed niedawno wybudowanym gmachem.
Komunikat od Karola powiadomił mnie,
że zobaczę we wnętrzu znajomą artystkę,
oglądającą sesję zdjęć z planety Zeida.
Układałem stosowne słowa na powitanie,
gdyż wypadało coś powiedzieć, a nie milczeć.
W końcu dokończyłem wymyślać przemowę.
Zapadła w sercu ostateczna decyzja…
o wyborze tej niewiasty na moją żonę.
Pomodliłem się w duchu o szczęśliwe czasy,
o pomyślną przyszłość i akceptację Woli Bożej.
— Panie Boże, proszę Cię, jeśli to możliwe, daj mi bardziej poznać tę dziewczynę, aby zawrzeć z nią kiedyś Sakrament Małżeństwa, w którym zaobserwujemy na naszym przykładzie wzajemną Miłość Ciebie do Kościoła…
Mijały kolejne metry. Było coraz bliżej;
już miałem za sobą przejście do dużej sali,
już schody w wielkiej hali zapraszały na podest,
a winda właśnie przystanęła na spodzie szybu,
otworzyły się drzwi i ujrzałem osobę
tak bardzo znaną ze swojej urody,
coraz to bardziej przybierającej na sile.
Opanowany do granic możliwości,
w beztroskim spokoju przywołałem ręką
tylko trochę zaskoczoną piękność,
ufnie oczekującą moich słów.
— Witaj, Agato… Mam do ciebie taką sprawę: w związku z eksploracją Kosmosu, w której akurat biorę udział, chciałbym zadać tobie pytanie, czy zechcesz i ty przyłączyć się do projektu, mającego na celu badanie nowych planet pod kątem rozwoju nauki i przyszłej kolonizacji?
–A– Oczywiście, nie ma sprawy, o ile dobrze ciebie zrozumiałam. Już przed chwilą uczestniczyłam w czymś podobnym, więc możecie na mnie liczyć.
— Dziękuję tobie za pozytywną odpowiedź w imieniu nas wszystkich prowadzących społeczność Świętej Ziemi ku lepszym czasom. Gdy będę znał termin poważniejszego przedsięwzięcia, skomunikuję się z tobą. Potrzebuję artystycznego spojrzenia na podmiot badań, by lepiej poznać jego przydatność dla ludzi.
–A– Nie rozumiem. Czy chodzi wam o mój opis tego, co poddajecie obserwacji, czy może mam coś namalować?
— Ta…ak. Właśnie na to liczę.
–A– Trochę zaskakuje mnie ta propozycja, ale spróbuję.
— Dziękuję bardzo za przychylność.
–A– Nie ma sprawy… Jak będziesz już coś wiedział, to możesz się z nami skontaktować. Henryk powie tobie, jak.
— No to na razie.
–A– Do zobaczenia.
Jak prędko rzucałem słowo za słowem,
tak szybko rozstaliśmy się po tej rozmowie,
a głucha cisza nie-ludzkich dźwięków
rozbrzmiewała wokół w instytucie badawczym.
Zostałem sam, rozczarowany swym postępowaniem.
Pozyskałem jej współpracę, ale nie sympatię…
Nie pozwolono mi jednak rozważyć tych zdarzeń,
gdyż zostałem zaproszony do pokoju symulacji.
Naukowcy czekali za szklanymi ścianami
na projekcję ważnego dokumentu.
Wspólnie oglądaliśmy trójwymiarowe slajdy.
Oto przedstawiono projekt, będący moim dziełem,
opracowany już po przybyciu na Kasjopeję,
opisujący konstrukcję niezwykłego stopu –
diamentu z żelazem – lecz nie w formie stali.
Fazy tych pierwiastków płynnie przechodziły
jedna w drugą, łącząc dobre cechy obu:
izolację i twardość kryształu
z przewodnictwem i ciągliwością metalu.
To czego brakło, by powstały fabryki,
to odpowiednio dużych pokładów klejnotu.
Był to najważniejszy z szeregu problemów.
W międzyczasie Karol odnalazł
najlepszy sposób na utrzymanie Fenomenu:
właśnie w ciasnej strukturze owej hybrydy
dało się najlepiej korzystać z jego właściwości.
Dokąd zmierzały te wszystkie wywody?
Może szykowało się wiekopomne odkrycie…?
Podano mi hełm VR, bym jako pilot zasiadł
za konsolą zdalnie sterowanej sondy kosmicznej.
Wbrew wszystkim prawom prastarej teorii
udało się uzyskać stabilny obraz
z lekkim tylko poślizgiem w komunikacji.
Pomogły nam tachiony i ich właściwości.
Dziwadełko, czyniąc szkody gdzie indziej we Wszechświecie,
zmniejszało kwantowy dystans dla informacji,
lecz mimo to nadal trwało pewne opóźnienie –
do okiełznania przeze mnie, pilota.
Pełna skał płaszczyzna o wymyślnych kształtach
powoli pod sondą ku mnie się zbliżała.
Coraz więcej było różnych form geologicznych
na Zeidzie, jak nazwano niegdyś tę planetę.
Rozrzedzona otoczka gazowa
niewiele rozpraszała dwugwiezdnego światła.
Coraz ciekawiej prezentowała się powierzchnia
stworzona z jednolitej masy kamienia.
Zawczasu uruchomione silniki hamujące
wytraciły prędkość mojego opadania.
Czułem się tak, jakbym osobiście tam przybył.
Nie minęła chwila, a pojazd wylądował.
Czekałem na rozkazy pochodzące
od inicjatorów całego przedsięwzięcia.
–Obserwator– Gratulujemy udanego pilotażu. Teraz podłączymy cię do robota, który uda się pod ziemię przez jeden z otworów. Mogłeś tego nie wiedzieć, ale w wielu miejscach pod skałami znajduje się pustka, będąca skomplikowanym systemem jaskiniowym.
— Zrozumiałem. Powiedzcie mi jeszcze, czego dokładnie tu poszukujemy, bo, jak na razie, jest to tylko świetne miejsce na film o początkach astronautyki.
–Obserwator– Podziwiamy twój humor, ale teraz przygotuj się na trudne zadanie. Za pomocą twojego wizjera spektralnego ujrzysz wielokolorowy obraz przedstawiający nie tylko geometrię otoczenia, ale i widmo wszystkich pierwiastków. Domyślasz się zapewne, co chcemy odnaleźć…
— Węgiel?
–Obserwator– Tak. Do dzieła! Pre-Akanejczycy i koloniści będą zadowoleni. To dla nas szansa.
Już po kilku minutach wczułem się w nową rolę,
wprawnie sterując odległym urządzeniem,
jakbym to ja sam kroczył lub szybował.
Doświadczyłem nieopisanych doznań,
gdy ujrzałem wielorakie jaskrawe barwy,
wstąpiłem bowiem w odmienne wymiary,
obserwując więcej niż zwyczajny człowiek
w świecie tak różnym, a tym samym przecież…
Bowiem trzy kierunki świata w „coś” się zwinęły,
otwierając wiele nieznanych przestrzeni,
ściśle zależnych od składu chemicznego skał.
Ani się spostrzegłem, a już się zagłębiłem
w ponadprzeciętnie rozległe jaskinie.
Choć bogactwo formy przytłaczało zmysły,
głód wrażeń rósł wraz z samą konsumpcją.
W końcu cel wyprawy mocno się przybliżył…
–H– Tu Henryk. Jak ty to robisz? To niepojęte, jak można manewrować w takich warunkach. Nie rozumiem, dlaczego nikt cię nie docenił jako pilota i wynalazcę, a tylko jako odkrywcę. Przecież ten stop i ta nawigacja to twój pomysł. Bez względu na rezultat misji czeka cię owocna kariera…
Lecz nie słuchałem tego, zajęty obsługą
sondy, coraz głębiej wnikającej pod powierzchnię.
Coraz węższe korytarze o coraz bogatszym
składzie pierwiastków z całej tablicy okresowej
prowadziły zapewne ku czemuś w dole…
Już dostrzegłem taflę… jakby jeziora…
kilka kilometrów w głąb Zeidy.
Jednolitość materii wprawiła mnie w zachwyt…
Zobaczyłem realnie na nierealnym wizjerze:
ocean… podziemny… stałej substancji…
To nie mogła być prawda! A jednak rzeczywistość
rozproszyła wszelkie dociekania wyobraźni.
Usłyszałem, jak z zaświatów, że ktoś zemdlał,
a ja sam poczułem sztywnienie we włosach…
Obawy przed nieznanym prędko się potwierdziły,
gdy ujrzałem na skanerze kolor węgla.
Wielkie być może na całe setki kilometrów
rozlewało się wewnętrzne morze… diamentu.
Zawiesiłem robota metr nad tą olbrzymią bryłą,
nie chcąc jej uszkodzić, choć nie było to potrzebne…
Choćbym uderzył z dużym impetem,
nie powstałoby ani draśnięcie.
–H– Gdzie my mieszkamy?! Co to za układ? Nie dość opuszczenia Oceanicznej, a tu taka niespodzianka! Danielu, jesteś jedną z najważniejszych osób na Akanium. Ciebie rekomendujemy na kierownictwo badań i testowanie wynalazków.
Osiadłem na tafli kryształowej „wody”.
Nagle doszedł mnie głos pewnej obecnej tu osoby,
który poruszył me serce.
–A– Gratuluję, bohaterze. Wróciłam do naukowców, gdyż Henryk wezwał mnie na obserwację Zeidy. Wszyscy jesteśmy pod wrażeniem. Pozostań tam jeszcze, a sportretuję to, co widzisz.
–H– Będziesz nadal z nami współpracować, Agato?
–A– Oczywiście…
|