XI
Powróciwszy na krótko na Świętą Ziemię,
pojechałem w góry, które już raz odwiedziłem.
Doszedłszy do miejsca, w którym wtedy zawróciłem,
rozpoczynałem nad brzegiem jeziora
badanie tego, co znajdowało się za nim.
Podążałem według wskazówek z mewonejskich tablic.
Mówiły one o skarbie, skrytym w tym właśnie masywie,
położonym w moim rodzinnym kraju. A w mieście
nieopodal mieszkali moi dziadkowie.
Wykonawszy pracę, zamierzałem złożyć im wizytę.
Krótko turyści podziwiali mój pojazd,
gdyż rozeszli się szybko z powodu mżawki.
Zbudowany był z kompozytów z kosmicznej koloni.
Napędzał go antygrawitacyjnie Fenomen.
Powoli sunął ponad taflą wody,
zalegającej w wielkim kotle na końcu doliny.
Wierzchołki, piętrzące się pionowo i groźnie,
budziły w przeszłości rozmaite fantazje,
które właśnie teraz się realizowały…
Już pierwsze wznoszenie wzdłuż krawędzi stromizny
dostarczyło ciekawych i prostych w odbiorze wrażeń:
oto jechałem jakby wagonem
zawieszonej wysoko kolejki linowej.
Powiększała się stopniowo otwarta przestrzeń,
malał zbiornik wodny, choć nadal był blisko,
albowiem niewiele przemieściłem się na mapie.
Jezioro, połyskując i odbijając chmury,
z każdą chwilą stawało się coraz piękniejsze.
W końcu osiągnąłem czubek, niegdyś niedosięgły…
Stąd widok obejmował prawie całe góry.
Z zapartym tchem podziwiałem wielką panoramę
granitowych skał, sięgającą aż po horyzont,
ni to ginący we mgle, ni to zlewający się
z szarością napływających tu chmur burzowych.
Wzrok ruszył granią ku groźnej przełęczy
prowadzącej do najwyższego punktu w okolicy.
Po drodze ostre kolce poszarpanych skał
liczyły na zdobywcę, który umiał je omijać.
Trzeba było zasłużyć, by znaleźć się na szczycie…
Gdyby nie pojazd, umierałbym z lęku
na myśl o spotkaniu ich sam na sam, bez sprzętu.
Lecz ten unosił się nad śmiertelnymi
niebezpieczeństwami nękającymi turnię,
tak że w pełni wygód przebywałem
w samym środku wysokogórskiej przygody.
Urwiska po obu stronach wprawiały w zadumę
nad możliwością opuszczenia podniebnej estakady.
Przecież biedny człowiek posadzony na niej
nie ruszyłby się nawet o jeden metr dalej,
jak jeździec, wolący nie schodzić w galopie z siodła…
A masyw, odległy o kilkanaście godzin
okrutnie ryzykownej wspinaczki
w kilka minut rozpostarł się przede mną,
pozwalając w łatwy sposób się zdobyć.
Na wierzchołku, dotykającym czarnych chmur deszczowych,
wylądował pojazd napędzany antygrawem,
a czujniki nie wykryły niczego szczególnego,
prócz kolejnego wielkiego jeziora,
położonego w kotle nieopodal.
Postanowiłem więc dokonać eksploracji.
Osiadłem w oazie roślinności
nad brzegiem zbiornika o szmaragdowej tafli.
Wyszedłem na zewnątrz obejrzeć cud przyrody.
Zapewne rzadko kto tutaj zawitał,
aby obejrzeć ów naturalny skarb,
ukryty za przełęczą praktycznie nie do przejścia.
Spokojna woda, nie smagana wiatrem,
zdawała się być prawie lodem bez najmniejszych falek.
Perły, odbijane na siatkówce oka,
spowodowały, że zapomniałem
o celu dzisiejszego wypadu…
Jak wspaniały musiał być autor tego dzieła…
— Ty, Boże, Jesteś Piękniejszy niż wszystko, co Stworzone. Ty Jesteś Miłością…
Czymże była Święta Ziemia i Akanium?
Czym technika, czym przyroda?
Czym odkrycia nauki?
Czym wytwory wiedzy?
Czym dokonania artystyczne?
Czym?
Niczym…
Czujnik odkrył na dnie jeziora azotek węgla.
Założyłem wizjer spektralny i poleciałem wzwyż.
W rzeźbie z klejnotu ujrzałem napisy:
„Nigoria. Tam ukryliśmy […] najważniejsze.”
Dziadkowie słuchali z zapartym tchem
relacji o moich niedawnych przygodach.
Cokolwiek mówiłem, bardzo się cieszyli.
Pytali o swoją wnuczkę czyli moją siostrę,
nie mogąc wprost uwierzyć w fakt jej odnalezienia.
Dziadek też opowiedział pewną przygodę.
Raz wyruszył łódką na sam środek jeziora,
po czym nagle zerwał się gwałtowny wicher
i miotał nią od jednego do drugiego brzegu.
Sam jeden, pośrodku szalejących żywiołów,
zdany był tylko na Łaskę Opatrzności.
Wypatrywano bohatera z wieży ratowniczej
i posłano do niego całą ekspedycję,
by pomóc w potrzebie znękanemu
wędkarzowi i uratować mu życie.
Ta krótka historia, pełna napięcia i grozy,
była lepsza niż wiele opowieści z Kosmosu.
Nie potrzebny był obcy ląd, ani woda,
niepotrzebny dystans trylionów kilometrów.
Uściskałem mych przodków, będąc im wdzięczny
za ukazanie świadectwa o Ziemi,
gdyż nagle zrozumiałem, że odległość od domu
wcale nie zwiększa doniosłości dokonań.
Wieczorem udaliśmy się do Kościoła,
by wspólnie uczestniczyć w Eucharystii.
Tam bez splendoru, w zwyczajnej formie
modlono się do Jedynego Boga…
Olśniło mnie wtedy, że Jest On taki Sam,
bez względu na to, w którym miejscu Go czcimy,
bez względu na położenie planety…
Fenomen Istnienia Kogoś ponad Stworzeniem
w każdej chwili przewyższał jakiekolwiek wysiłki
ludzi, którzy za sprawą cząstki Fenomenu
próbowali się mierzyć na Siły z Bogiem,
zniekształcając przestrzeń i prawa fizyki –
daremnie, gdyż o ileż Mocniejszy
był Wszechmogący Stwórca Wszechrzeczy!
Stary Kapłan odprawił liturgię drżącym śpiewem.
Nieskończony Bóg zstąpił na Ołtarz.
Nasze umysły kontemplowały ten Cud
a ja zaniosłem w sercu prośby przed Bożą Obecność…
O Świętość,
o Dobroć,
o Miłość,
o Natchnienie.
Wtem ujrzałem coś, co mnie zaskoczyło.
Tuż obok stała pewna znana mi osoba:
ta, z którą rozmawiałem na akanejskiej zabawie,
ta, którą poznałem kiedyś nad morzem;
była to Elżbieta. Spojrzała na mnie.
Jej zachowanie zdradzało oznaki przyjaźni,
a i ja zacząłem mimowolnie myśleć o niej,
choć wydawało mi się, że nie chciałem.
Piękne platynowe włosy spływały po ramionach.
Była wzorem dostatku urody;
posiadała perfekcyjne rysy twarzy
a jej naturalnie piękne źrenice
wpatrywały się w Ciało i Krew Pana.
Coś ciągnęło nas jakoś ku sobie
mimo upodobania, którym darzyłem Agatę.
Skąd znalazła się tutaj obywatelka Wszechświata?
W tym samym miejscu o tej samej porze??
Po przyjęciu Komunii słyszałem modlitwę,
dochodzącą mnie od osoby stojącej blisko mnie.
To moja babcia prosiła za duszę swej matki,
kobiety Północy o skośnych oczach,
która odeszła, nim ją samą…
zahibernowano!
W mojej głowie bardzo wiele się działo.
Nie zamierzałem przecież nikogo podsłuchiwać.
Lecz może przeznaczona mi była ta tajemnica…
Słyszałem także słowa znajomej niewiasty,
a wśród nich nazwę planety: Nigoria…
|