XII
Z daleka od ostatnich spraw i zawiłości życia,
poszedłem wieczorem obejrzeć mój nowy dom, położony
w lesie z daleka od stołecznego Akios.
Odcięty od złożoności wszelkich wydarzeń,
wszelkich trosk, odkryć i planów dalszych wypraw,
spacerowałem po parku z wieloma stawami.
Już teraz, gdybym zechciał, żyłbym dostatnio
bez pracy i poświęceń, aż do samej starości,
póki śmierć nie nadeszłaby, by mnie zabrać…
Bogacza…
Ustabilizowano całą akanejską kolonię,
ustanowiono szybkie połączenie z Sol Centralis,
nadal wykorzystujące Fenomen.
Henryk, zarządca akanejski, lubiany
przez Pre-Akanejczyków, troskliwie zabiegał
o wolność, sprawiedliwość i wojskową ochronę,
czyniąc mieszkanie tutaj powszechnym marzeniem.
Wieść o nas rozeszła się po Wszechświecie.
Poznano Chrześcijan z planety Oceaniczna.
Lecz ci nie szykowali się do wyjścia
ku mieszkańcom innych układów, trwając w izolacji.
W centrum parku zasadzono krzewy i drzewa.
Ptaki zewsząd zlatywały, by współdzielić przestrzeń
z mą obdarowaną przez Opatrzność osobą.
Obserwowałem, jak latają nad błękitną wodą
pod baldachimem gałęzi o różnych kolorach,
jak cieszą się z beztroski tego miejsca
i radości wybitnie udanego dnia.
Samica-ptak prowadziła za sobą młode
i przygotowywała je do dorosłości.
Postępowała troskliwie jak człowiek,
upodabniając się trochę do tego,
który sam był stworzony na Obraz Boży.
Ujawniła się przez to właściwa hierarchia bytów.
Filozoficznego nabrała biologia znaczenia,
ukazawszy zamysł Stwórcy w dziele Stworzenia.
Zadzwonił telefon, lecz nie odebrałem.
Oddzielony od świata, tkwiłem w mej własnej utopii,
unikając wszelkiej odpowiedzialności.
Wtem otrzymałem z tyłu
dość silny cios.
Powalił mnie prawie na ziemię.
Pode mną leżało zdychające zwierzę,
wielobarwny ptak, który spadł z nieba,
uderzając mnie w głowę, ostoję lenistwa,
przerywając brak czujności oraz ignorancję.
Cierpiałem ból, który pouczył mnie o tym,
jaki czeka mnie ostateczny los,
o ile nie zmienię stosunku do rzeczywistości.
Ujrzałem przed sobą wybielony pałac,
taki, jak to było w starodawnej epopei.
Choć dominowała tu również wymyślna technika,
styl architektury był całkowicie ziemski.
Otwarte na oścież drzwi wciągnęły do wnętrza,
w którym panował bezdenny ocean wygody.
Nic, tylko usiąść i zasnąć, i utonąć w marzeniach,
i zakończyć na tym doczesne starania.
Nic, tylko na śmierć czekać.
Przejęty tą myślą, czym prędzej wybiegłem na dwór.
Postanowiłem obejść dookoła budynek.
Zapach parku oddziaływał na zmysły
wraz ze śpiewem istot, powiewem wiatru,
widokiem leniwie zachodzących gwiazd,
słabszym przyciąganiem grawitacyjnym
i rosą na ustach, która spadła z liścia.
Utonąłem w niezmiernym zachwycie
nad tymi wszystkimi Bożymi darami.
Dotarłem do rozległej polany.
Tu w potrójnej symetrii zalegały stawy
a kwiaty układały się w wymyślne wzory,
uczynione rękami najlepszych ogrodników.
Przechadzałem się, jak książę, po polach zwycięstwa,
które utworzył natchniony architekt.
Wtem usłyszałem dochodzącą z zewsząd muzykę.
Emitowano ją z każdej strony z wielkich głośników;
wędrowała po całym otwartym obszarze.
Skomponowała ją wybranka mego serca.
A ona, powabniejsza od całej przyrody,
starczyłaby sama zamiast tego parku;
jej przychylność była większym skarbem niż ten dom,
jej mowa – niż muzyka i dźwięki natury,
jej dotyk – niż cokolwiek, co dotąd posiadałem.
Jej dusza – niż tajemnice wszystkich planet.
Gdyby przechadzała się tutaj wraz ze mną,
ukoronowałaby swym wdziękiem doczesność.
W obfitości talentu i duchowych darów
zwiększalibyśmy dorobek nauki i kultury.
Niewiasta piękniejsza dla mnie niż Stworzenie,
właścicielka nieśmiertelnej duszy – osoba.
U boku z siostrą oraz przyjaciółmi
spędzilibyśmy lata, czekając na opuszczenie
akanejskiego „Raju”, by wejść w Królestwo Niebieskie…
A był Ktoś Lepszy niż wszelkie wyobrażenie,
On dał nam naturę i wszelkie prawidłowości,
dzięki którym rządzą się fauna oraz flora,
gwiazdy i planety, i mikroskopijne cząstki.
Uczynił człowieka: mężczyznę i kobietę,
by dopełniali się i wzrastali w Miłości…
A w każdej chwili mógł stworzyć dowolnie piękną istotę,
człowieka lub Anioła tak wspaniałego,
że oniemiałbym z zachwytu, podziwiając to dzieło,
a w nim Wszechmogącego Autora…
Najważniejszy mój Cel.
Do Niego ma prowadzić to, co tylko pozornie
dobre w porównaniu z Doskonałym Bogiem.
Postawił nam to wszystko na Drodze,
by przypominało nam o przyszłym Szczęściu w Niebie,
do którego to osiągnięcia pobudzał w nas chęć.
Lecz nie po to, byśmy ulegli szatańskiej namowie
nadmiernego przywiązywania się do tych rzeczy
i przedkładania marnych Stworzeń ponad ich Stwórcę.
Byśmy nie próbowali odpocząć już tu, na ziemi,
wegetując do czasu, aż nadejdzie śmierć.
Bóg Sam zstąpił do nas i dał ludziom Zbawienie,
gdy myśmy niszczyli Jego Dary w nieposłuszeństwie.
Do tej pory przebywa z nami Kościele,
dając nam ze Sobą kontakt w Eucharystii.
A Jego Słowo nadal nas oświeca.
Czy wciąż więc dawać oszukiwać się zmysłom
skoro tak chwalebną przyszykował dla nas Przyszłość?
Przypomniałem sobie w pewnej chwili,
że On jest tu ze mną – przy mnie i we mnie,
gdyż przyjąłem Go niedawno w Komunii Świętej,
Nieskończone Dobro – pod Zasłoną Chleba.
I już teraz żyłem z Zadatkiem Wieczności
w tych wszystkich dniach radosnych.
|