XIV
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Druga - Rozdział XV
XVI

     XV
     
      Zebraliśmy się pod pomnikiem poległych w tej wojnie.
Posągi z diamentu ukazały piechotę
w natarciu, zmagającą się z niedawnym wrogiem.
Łzy do oczu same się tłoczyły
na wspomnienie ginącego dowódcy,
którego śmierć przyniosła mi ocalenie.
Te kilka dni obfitych w bohaterskie czyny
zapisały się pozytywnie w historii,
gdyż zakończyły się trwałym pokojem
zawartym pomiędzy zwaśnionymi od wieków ludźmi.
      Odmówiłem uroczystego wystąpienia jako ten,
który, według Henryka, przesądził o zwycięstwie.
Jedynie dla zbudowania naszej społeczności
przyjąłem wręczenie honorów wojskowych.
Zostałem mianowany kapitanem floty.
      Na uroczystość przybyli wysłannicy z Kosmosu,
by podpisać z nami wieczysty pokój.
Podali przyczynę rozpoczęcia inwazji.
Chciano nam po prostu odebrać Fenomen
i zagarnąć dla siebie zeidiańskie kryształy.
Wielu Akanejczyków nie kryło zdziwienia.
Żołnierzom nakazano nie rozgłaszać o tym,
że układ chrześcijański przybędą podbić.
Zapobiec to miało rozgłosowi;
zamierzano ukryć fakt, że Wiara się rozprzestrzenia
i wbrew zakazom dotarła do Eta-Kasjopei
wraz z mieszkańcami Oceanicznej.
      Lecz lud nie rozumiał prawdziwej przyczyny ataku.
Dziwił się, że istniało wobec nas takie złe prawo
i że wobec Ligi Wolnych Układów
podjęto działania tak haniebne i agresywne.
      Sąsiedzi z Ligi, powiadomieni o agresji,
zareagowali wielkim protestem,
grożąc, że rozgłoszą o tym w całym Wszechświecie.
      Lecz nie to odmieniło najeźdźcę…
Same protesty Ligan to było za mało.
Pytano dowódców, dlaczego zabija się tych,
którzy wierzyli w to samo co niektórzy żołnierze…?
Wszak znaleźli się wśród nich wyznawcy Chrystusa.
Nawróceni przez misje rozproszonych wierzących,
stanowili zaprzeczenie sensowności wojny.
To oni w szeregach ateistów głosili
o Pokoju, Miłości i Wiecznej Szczęśliwości,
których wcale daleko nie trzeba szukać.
Wiara nie była skarbem wyłącznie Świętej Ziemi.
      Przerwano oblężenie akanejskiej stolicy…
Gdyż sami nasi kaci docenili Prawdę.
      Nagle ujrzałem w pobliżu siostrę.
Rozmawiała z przyjaciółmi z innych układów gwiezdnych.
Mądre oczy zdawały się najbardziej
tryumfować – bardziej niż u innych zwycięzców.
Pytano ją o coś, a ona dawała odpowiedź,
powoli usuwając się z otoczenia,
by uciec od chwały, jaką jej przyjaciele
próbowali jej z pewnego powodu przypisać.
Czyż i ona dołączyła do grona bohaterów?
      Cóż takiego szczególnego uczyniła…?
      Wśród towarzyszy Alicji zobaczyłem Elżbietę.
Skąd się tam wzięła? Co je obie tak łączyło?
      Zauważyła mnie i prędko podeszła,
wymieniwszy wcześniej spojrzenia z Alicją.
      –E– Witam cię, Danielu. Już się parę razy widzieliśmy…
     
T… tak. Pamiętam.
     
Rozejrzałem się wkoło. Pojawiła się Agata,
która szła ku mnie, lecz się zatrzymała.
      –E– Jesteś bratem Ewy z Nigorii… To niezwykła osoba.
     
Ewa… U nas mówimy Alicja. Urodziła się na Oceanicznej jak ja. Bardzo się cieszę z jej odnalezienia.
     
Uśmiechnęła się. Dotknęła dłonią mego ramienia.
      –E– A ja urodziłam się na Nigorii.
     
Drgnąłem z przypływu wielkiego zdziwienia.
      — Na… prawdę? Jak to możliwe?
     
–E– Jestem dziennikarką. Posiadam dojścia do wszystkich narodów Kosmosu. Badam też waszą historię. Nie mów tego nikomu, przyjacielu.
     
Dobrze.
     
–E– Spodobało mi się na twojej planecie. Na Nigorii przyjęłam Wiarę, a u was ją pogłębiłam. Odnalazłam Sens i Cel, do którego wszyscy zmierzamy – cała ludzkość.
     
Cieszę się. Skąd znasz Alicję Ewę? Z Nigorii?
     
–E– Z misji. Ja jestem wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Powiem tobie w sekrecie, że obserwowałam ją kiedyś i w końcu się poznałyśmy. Tak było także z tobą, bohaterze akanejski.
     
Wybacz, Elżbieto, ale nie dam się uwieść takim komplementom…
     
–E– Szanuję twoja wolę, Danielu. Nie chcę się tobie narzucać. Nie można jednak zabronić człowiekowi sympatii do drugiej osoby.
     
Masz… rację. Przepraszam.
     
–E– Muszę tobie powiedzieć coś bardo ważnego.
     
Ujrzałem nagle wyczekujący wzrok Agaty.
Zaczęła się wycofywać, by zostawić nas samych.
      –E– Odkryłam testament mieszkańców Wszechświata, którzy zostali kiedyś siłą uwięzieni na Oceanicznej. W tej kopercie, którą zaraz ci podam, są współrzędne znaleziska. Na pewno będziesz zainteresowany, gdyż znajduje się ono na Nigorii.
     
Czy chodzi o to samo, co odkryłem pośród ziemskich gór na dnie jeziora?
     
–E– Nietrudno zlokalizować to miejsce, jeżeli zagłębisz się w lekturę książek z biblioteki, do której uczęszczała Ewa. Ja po prostu chcę wam ułatwić poszukiwania. Może o to samo chodziło w tych górach, ale nie pytaj mnie, skąd wiem o twoim odkryciu. Widzisz, ja wszędzie jestem obecna – taki zawód.
     
Dziękuję. Życzę wszystkiego dobrego, ale muszę już iść.
     
–E– Powodzenia, mój dowódco, bracie osoby, która jest na drodze do Świętości…
     
Pobiegłem za Agatą, by ją spotkać, nim odejdzie.
Nie chciałem zostać sam przez Elżbietę.
      — Agato!
     
Zatrzymała się. Podszedłem. Patrzyła teraz na mnie.
      — Chcę ci zadać pytanie.
     
Zmrużyła powieki. Przygotowała się.
      — Powiedz mi, czy moglibyśmy… się spotkać? Gdzieś… w stolicy. Czy jesteś… mi przychylna? Czy… możemy się bliżej poznać?
     
Natychmiast uzyskałem odpowiedź.
      –A– Ja teraz mam dużo pracy. Zaproponowali mi występy poza Akanium. Ambasada będzie ze mną współpracować. Danielu… teraz nie.
     
Rozumiem.
     
Nieco zawiedziony, zwiesiłem głowę.
      –A– Wiesz… już dzisiaj wyjeżdżam. Zrozumiesz, przyjacielu, że to ważne nie tylko dla mnie. Chcę pomagać ludziom spoza Eta-Kasjopei. Ale wam również. Nadal możesz mnie zobaczyć u naukowców, choć rzadko.
     
Dobrze. Każdy z nas ma swoje powinności.
     
–A– Nadal się przyjaźnimy, prawda? Ja wiem, co myślisz i czego pragniesz. Nie neguję tego wcale. Ale liczę, że uszanujesz moją decyzję.
     
Tak, na pewno, Agato.
     
–A– Wydaje mi się, że wiele nas łączy. To dzięki tobie znalazłam się na Eta-Kasjopei. Jestem wdzięczna tobie i… Alicji. Do zobaczenia, Danielu. Na pewno się spotkamy, ale po pewnym czasie.
     
Do zobaczenia, piękna przyjaciółko.
     
Wezbrały się w mych oczach obfite łzy.
     
–A– Nie jestem tobie nieprzychylna…
     
Ujrzałem słoną kroplę również na jej twarzy.
     


     

XIV
Dni Światła - Tom I - Dziedzictwo - Część Druga - Rozdział XV
XVI