III
Dni Światła - Tom II - Pielgrzym - Część Trzecia - Rozdział IV
V

     IV
     
      Porażająca innością powierzchnia nowej ziemi,
oblana oceanem o barwie granatu,
zdawała się nie dawać żadnych wytłumaczeń,
dlaczego dwa jedyne masywne lądy,
położone po przeciwnych stronach planety,
przybrały przed wiekami dwa różne kolory…
Ogłoszone ścisłym rezerwatem,
dopuszczały do wstępu wyłącznie nielicznych.
      I nam dano badać ten unikalny, dwudzielny
świat. Zezwolenie wydała Liga Wolnych Układów.
      Elżbieta przekazała nam bezcenne dane
o niegdyś wzniesionym tu sanktuarium,
które skrywać miało wyjaśnienie tajemnicy
prawdziwej genezy trzech kolorów globu.
Skąd wiedziała o misji znanej wyłącznie nam?
Czyżby miała dostęp do dokumentów wywiadu?
Podziwiałem jej dziennikarskie zdolności…
      Oto ukazały się zielonkawe wzniesienia,
obejmujące swym zasięgiem północny kontynent,
bez miejsca dla dolin ani płaskowyżów.
Uważano, że roślinność pochodzi od człowieka,
który przyniósł ją ze sobą na samym początku.
      Po raz pierwszy od dawna mogłem się delektować
tlenową atmosferą, wolny od skafandra.
Bardzo się z tego powodu cieszyłem.
Wojciech celowo wybrał odległy punkt,
który posłużył za miejsce naszego lądowania.
Dużo nas zatem czekało drogi,
lecz nie było to wcale nierozsądne.
Czyż nie uwielbialiśmy zwiedzać wytwory
uczynione i doglądane przez Boga
w niekończącej się procesji na rubieżach Wszechświata…?
      Nic, tylko dziękować za loty kosmiczne,
dzięki którym przyjemną stała się praca.
      W otwartym gliderze sunęliśmy
z niewielką prędkością nad zielonym podłożem.
Omijałem kolejne wybrzuszenia,
zachwycając się wspaniałością chwili.
      Nie potrzeba odległej gwiazdy
poza zasięgiem napędu Dziwadełka,
nie potrzeba nie-ziemskiej w genezie przyrody,
zbyteczne są urwiste szczyty i kaniony,
aby czerpać z uroku pięknych pejzaży.
Nie trzeba nawet „wysp” Parków Planetarnych,
tak rzadkich, że
można by nawet podejrzewać,
że brakuje Stworzeniu szczególnej urody.
      Krzewy wokół nas zaczęły się przerzedzać
w miarę wznoszenia się ku wyżynom,
coraz częściej pokrytym subalpejskimi łąkami,
kolejnym piętrem w świecie roślinności.
Pojazd wzniósł się nad wybitnie obłą grań
i ujeżdżał podłużny grzbiet jak rycerz na koniu.
Ujrzeliśmy z góry bezkresne obszary fałdowań
rozciągających się hen za horyzont.
Przypomniałem sobie pierwszy w życiu pobyt w rejonach
górskich, gdy ogarniałem wzrokiem płaskie przestrzenie…
Czyżby spełniło się ówczesne marzenie
stanięcia ponad wszystkim tym, co doczesne
a także przebywania, gdzie tylko zechcę…?
Być zaprowadzonym do najdalszych lądów,
wypełniając w stanie pełnej gotowości
wielki, Boży Plan jak chrześcijański misjonarz?
      To wolność od poniżającej niewoli grzechu
i od wykonywania niekoniecznych czynności,
od ciasnych pożądań tego, co przemijające
i od traktowania innych osób jak przedmioty…
To wolność podróży do Ostatecznego Celu
napełniła spełnieniem i pokojem
mój rozumny umysł oraz serce.
Każdy moment wyprawy i szczegół otoczenia
w całości docierał do mego wnętrza.
      Karol, zamiast obserwować okoliczne widoki,
tkwił nad notesem i wykonywał obliczenia
potrzebne do jego matematycznej teorii.
Czasami spoglądał na zielone przestrzenie,
wciąż dumając, zamyślony bez reszty.
Geometria pejzażu dawała natchnienie…
Wstąpiła weń czasami wielka ekscytacja,
związana ze znalezieniem ważnych prawidłowości.
Autor zapisywał elementy
Teorii Jedności Wszystkich Działań…
      –K– Oby częściej zdarzały się takie wycieczki! Właśnie sformułowałem hipotezę superśredniego działania.
     
–W– W niezwykły sposób Pan ukazuje nam Swoją Mądrość. Chwalebne jest poszerzanie wiedzy.
     
–K– Zastanawiam się, czy twierdzenia matematyczne są niezmienna dla wszystkich. Czy przez nie również poznaje się zamysł Stwórcy?
     
–W– To, co Pan Bóg miał do przekazania człowiekowi, objawił mu w Słowie Bożym i Osobie Swojego Syna, istotowo z Nim zjednoczonej, który przebywał z nami na świecie. Aż do dzisiaj poznajemy Go w Duchu Świętym, który do Objawienia już nic więcej nie dodaje, lecz prowadzi do głębszego poznania tego, co już zostało objawione. To, co Bóg miał nam do powiedzenia, oznajmił nam już kiedyś: że mamy Życie Wieczne, jeżeli przyjmujemy Chrystusa w Duchu Świętym. Przekazał nam wszystko, co potrzebne jest do przyjęcia Go, do Zbawienia i Życia Wiecznego. A wszystko inne, wszystkie byty widzialne i niewidzialne mogą nas pośrednio do Niego prowadzić, choć nie muszą, jeśli się zbuntowały. Jeżeli jednak prowadzą, to zgodnie z Objawieniem. Cieszmy się, że Pan dał nam Tradycję, Słowo Boże, Kościół i Sakramenty Święte.
      –
K– Sądzę, że zgadzamy się ze sobą. Jeżeli poznawanie prawdy w przyrodzie, którą On stworzył, pokazuje ludziom Jego Wszechmoc, Doskonałość i Potęgę, to tym bardziej konkretne Objawienie…
      –
W– Czyńmy wszystko dla Jego Chwały, jak to czynić będziemy w Życiu Przyszłym, gdzie już nie będą potrzebne Sakramenty ani stare proroctwa, gdyż każdy będzie żył w Bliskości Boga i Go poznał. Możemy już teraz cieszyć się z Jego Królestwa i trwać w Komunii z Bogiem. Zgłębiajmy więc Prawdę o Nim. Czerpmy z Jego Mądrości i Miłości w pozyskiwaniu także doczesnej wiedzy o Wszechświecie i w pogłębianiu relacji między ludźmi, gdyż On pragnie naszego wzrostu w zdolnościach rozumienia Swego Stworzenia oraz upodobnienia się do Niego Samego przez wzajemną Miłość międzyludzką…
      —
Powoli zbliżamy się do celu.
     
Pojazd wzniósł się nad labirynt wapiennych stoków,
wielokrotnie obnażonych bielą litej skały.
Gdzieniegdzie sterczały samotne ostańce,
wystające wysoko nad pokryty zielenią grunt.
Oto w oddali pojawił się kolejny wąwóz.
Jego dnem leniwie płynęła rzeka,
otoczona pionowymi ścianami.
      Nie zrezygnowałem z przyjemności udania się tam,
by poczuć, jak napęd odrzutowy rozdziera taflę,
jak pojazd płynie na powietrzu tuż nad wodą
pomiędzy stromiejącymi wysoko brzegami.
      Wjazd do sanktuarium rozpoczął się przygodą.
      Wzrastał nastrój bezgranicznej Adoracji Boga,
który obdarzył nas wszystkim, czego można
pragnąć, zarówno w Wieczności, jak i w tej chwili.
      A szczególnie dzisiaj miał dać nam Siebie
w prastarym budynku, już widocznym w górze,
jak dawał nam na każdej Mszy Świętej.
      Świątynia, zawieszona nad szczeliną jak pomost,
przypominała wiernym o wyższości Dóbr Przyszłych
i o łączności skończoności z Tą „Nieskończonością”,
jaką Jest Sam Bóg, Jezus, Wcielone Słowo,
którego Ciało mieliśmy dziś przyjąć,
by przekroczyć przepaść śmierci i nigdy nie przeminąć…
      –K– Dobrze, że już dotarliśmy. Właśnie doszedłem do końca obliczeń. Pan obdarzył mnie dzisiaj wieloma odkryciami; będzie Mu za co dziękować…
      –
W– A da nam o wiele więcej, i również dzisiaj.
      —
Nie wątpię w to. Jestem gotów przyjąć Komunię Świętą.
     
Uśmiechnąłem się serdecznie do swoich przyjaciół,
przez których obecność wzrastałem wewnętrznie,
jak wzrastała Wiara na wszystkich planetach
i dorobek nauki dla pożytku człowieka.
      Już niedługo potem we wnętrzu sanktuarium
uczestniczyliśmy we trójkę we Mszy Świętej,
którą odprawiał Wojciech w intencji uwielbienia,
jakie pragnęliśmy dziękczynnie zanieść Panu.
Pieśń odbijała się echem po prezbiterium,
wypełnionym obrazami astronautów,
którzy zdążyli zostać kanonizowani.
Przypominały one, że nie jesteśmy sami
na krucjacie po zakątkach gwiezdnego nieba,
że poprzednicy, którzy oddali swe życie
dla Wiary i dla czynienia świata poddanym
modlą się za nas, ich pokornych następców…
      Uwielbienie w wersetach specjalnej Liturgii,
ustanowionej dla kolonistów spoza Świętej Ziemi,
kładło nacisk na Majestat i Wszechmoc Stwórcy.
Obficie czerpało też z Tradycji Wschodniej.
      Dziękczyniliśmy razem z miliardami wiernych,
zamieszkującymi wiele układów gwiezdnych,
jednomyślnie wielbiąc Chwałę Trójcy Przenajświętszej.
      W uznaniu swej małości wyznaliśmy naszą grzeszność.
      Teraz rozległo się w świątyni Słowo Objawione,
kiedy Kapłan odczytywał prastare proroctwo.
Wydało się wciąż żywe – tak wtedy jak i współcześnie.
Pan Bóg zdecydował, co Prorok miał kiedyś napisać…
Słyszeliśmy Głos – Ten Sam przed wiekami i teraz –
który pouczał nas wszystkich z Mocą.
      I znów zabrzmiała melodia śpiewanego
Psalmu, którego autor wychwalał Stworzyciela,
a my z ochotą wtórowaliśmy jemu
tą samą modlitwą ponad czasem i miejscem.
      Wysłuchaliśmy wykładu Świętego Pawła.
Pouczał nas o Chrystusie i wiele objaśniał.
Odniosłem to konkretnie do siebie.
Nie chciałem dać się zwodzić wspaniałości doczesnej.
Wolałem pozostać przy Prawdzie w bogactwie i w biedzie,
aby nie wstąpić na ścieżkę ciemności.
Aby nigdy nie ulec zgubnemu przeświadczeniu,
że Opatrzność jest po to, by spełniać nasze marzenia.
      Aklamacja Słów Jezusa przerwała rozważanie,
by pozostawić nam w umysłach rozbrzmiałe echa.
      Głodni Słowa, słuchaliśmy Nauki Ewangelii,
w której Chrystus uczył nas, jak należy się modlić.
Siedem próśb wyszczególnionych w Modlitwie Pańskiej
wyrażało wszystkie nasze potrzeby.
      „A On rzekł do nich: «Kiedy będziecie się modlić, mówcie:
      Ojcze, niech się święci Twoje imię;
      niech przyjdzie Twoje królestwo!
      Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień
      i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto przeciw nam zawini;
      i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie».”
     
Gdy skończyły się czytania, słyszeliśmy kazanie
o szczególnym znaczeniu Modlitwy Pańskiej.
      –Kapłan– Zaufajmy Bogu, gdyż On najlepiej wie, co dla nas dobre. Módlmy się i czyńmy tak, jak On nas naucza, gdyż wtedy otworzymy się na wypełnienie Jego Woli, a to doprowadzi nas do najlepszych rozwiązań dla naszego Życia Wiecznego. Nawet jeśli tego nie zrozumiemy. A otwierając się na Słowo, starajmy się coraz więcej rozumieć. Pamiętajmy, że nasze konkretne wizje rozwiązań niektórych spraw mogą okazać się błędne. To nie Bóg ma być nam posłuszny, spełniając nasze pragnienia i działając według naszego zamysłu, tylko na odwrót – my mamy wypełniać Jego Wolę i słuchać Jego pouczeń, gdyż On lepiej od nas wie, co zapewni nam Prawdziwe Szczęście. Dobra postawa, to oczekiwać w pokorze tego, co On chce nam podarować. W modlitwie Jezusa prosimy o to, co jest Wolą Jego Ojca, a zarazem Najlepsze dla nas w ostatecznym rozrachunku. I to właśnie otrzymujemy. Skoro on nas w ten najwspanialszy sposób wysłuchuje, czego więc jeszcze oczekiwać więcej niż Jedności z Jego Zamysłem?
     
Wyznaliśmy Wiarę w Boga Jedynego
w tej najdalszej świątyni Kościoła Powszechnego.
      Teraz zaczęła się Liturgia Ofiary,
która zmierzała do tego, by wydarzył się
Cud nastania pośród nas Bożej Obecności
w konsekrowanych Postaciach Eucharystycznych.
Sam Jezus Chrystus miał do nas zagościć.
      Niecodzienność codzienności była czymś wspaniałym.
Już przed Nim odmówiliśmy modlitwę: „Ojcze Nasz”.
Jaka nadeszła pewność, że Ojciec nas wysłucha…!
Przekazaliśmy sobie Znak Pokoju.
      Po spotkaniu z Chrystusem w Hostii zakrytym
poddałem się Jemu, by nadal mnie prowadził,
dziękczyniłem za to, że się nieustannie przemieniam
i za możliwość czerpania z Bożej Miłości.
      Ta dzisiejsza niezwykle owocna podróż
dała o sobie znać w niejednym odkryciu:
zarówno w odnalezieniu śladów życia,
jak i w rozwoju ważnej teorii,
na której bardzo zyskała matematyka,
a przede wszystkim w przemianie kosmonautów w pielgrzymów…
      — Wielbię Cię za to, że pozwalasz nam Siebie poznać i nas nie opuszczasz, a wszystko, co nam dajesz, okazuje się ostatecznie dobre… Wielbię Cię za to, że wysłuchujesz nasze błagania o Twoje kierownictwo w naszym życiu, dzięki któremu unikamy błędów, wynikłych z naszej omylności… Dziękuję za wszystko, co dotąd się wydarzyło… Było to takie przyjemne… Dlatego obawiam się, że gdy przestanie, mylnie nie rozpoznam i nie docenię Twojego Działania dla mojego Zbawienia… Ale proszę Cię o to, bym nigdy nie zwątpił w Twą Dobroć… Przyjmę to, co pochodzi od Ciebie, bez względu na moje własne pragnienia.
     
Błogosławieństwo zakończyło Eucharystię.
      Spoczęły me oczy na fresku na suficie…
Przestawiał on południowy kontynent
z rozmieszczeniem pochodzących z Ziemi roślin.
      A pośrodku napis głosił:
„Z nieba […] przybyłe życie”.
     


     

III
Dni Światła - Tom II - Pielgrzym - Część Trzecia - Rozdział IV
V