XII
Doczekałem się Wielkiego Piątku,
rocznicy zbawiennej Męki Chrystusowej.
Spędziłem go na stacji orbitalnej z kaplicą,
dryfującej wokół planety należącej
do Ligii Wolnych Układów. Ascetyczny widok
za oknem towarzyszył mi podczas Wielkiego Postu.
Wcześniej odpoczywałem tam prawie dwa miesiące,
by pozbyć się wpływu przeżyć i wspomnień
podróży, w której spotykałem żywe istoty.
Przez ten czas czyniłem Bogu dzięki za wszystko,
co dotąd pozwolił oglądać mym oczom.
Nie starałem się zrozumieć ich dziwnej natury,
pozostawiając ją do zbadania biologom,
mimo iż szczególnie ostatnie spotkanie
odcisnęło na mnie piętno i zapadło mi w pamięć.
Henryk obłożył je wielką tajemnicą,
nie zdradzając nawet mnie, co działo się po tym
jak straciłem przytomność w podziemnej pieczarze.
Nie zamierzałem go nawet o to pytać,
gdyż nie znaleźliśmy artefaktów obcej kultury,
o których wspominał napis na Dachu Ziemi.
Zamierzałem po Świętach powrócić
do tego sektora kosmicznej przestrzeni,
którego oglądaliśmy w projekcji
w obcym statku kosmicznym, który przelatywał
jakiś czas temu w okolicach Akanium.
Dostrzegłem błędy w swym niedawnym postępowaniu.
Polowałem w zaślepieniu na to, co przyjemne
a także na wielkie i słynne odkrycia,
skupiając się wyłącznie na szukaniu wiedzy,
sądząc, iż głównie tego Bóg wymaga ode mnie.
Lecz czy mamy tylko ulepszać ten świat,
zwracając mniejszą uwagę na to, co istotne?
Czyż nie pisane nam są niepowodzenia
i trudy pracy, nieraz bezowocnej?
Żałowałem za to wszystko w Pokucie.
Czytałem Psalmy i Pieśni o Słudze,
który cierpiał za nas wszystkie nasze grzechy;
nie po to zstąpił Bóg z Nieba, by rozwijać
nauki przyrodnicze i myśl techniczną.
Nieskończenie Mądry przekazał nam dużo więcej,
pouczając nas o najgłębszym Sensie.
On przez Swoją Ofiarę oczyścił nas z nieprawości
i dał nam Nadzieję na Radość, która nie przemija.
Prócz jakże wielkiego czynu Miłości –
oddania za nas Własnego Życia –
nauczał nas, jak mamy postępować,
jak modlić się, jak rzetelnie pracować,
jak korzystać z dóbr, by nie przykryły¬¬ Wieczności,
jak nie stracić Łaski i wytrwać w nieszczęściu.
On jest dla nas wzorem człowieczeństwa,
który my, ludzie, powinniśmy naśladować,
gdyż, skalani przez grzech pierworodny,
wybieramy często to, co złe, głupie oraz szpetne
a nie to, co dobre, mądre i piękne.
Powierzyłem Jezusowi Ukrzyżowanemu
nasze kosmiczne poszukiwania i wojaże,
prosząc, by pomagał nam według Swej Świętej Woli.
Gotowy byłem na trud, ryzyko i cierpienie.
Wyszedłem z „pustyni” pozornego bezpieczeństwa
turystycznej wycieczki po własne spełnienie,
a począłem odtąd świadomie się godzić
na dowolny – pomyślny lub nie – rozwój wydarzeń.
On, wzór kochania ponad wszelkie granice,
umierał na Krzyżu za wszystkich ludzi,
a ja dotąd skupiałem się jedynie
na osobistej doczesnej podróży.
A siostra ma czerpała z Bożego wzoru,
nabierając motywacji do uczynnej pracy.
Jeśli tylko mogła, niosła innym pomoc.
Prowadzony dotąd przez Opatrzność Bożą,
przemierzyłem odległe i wzniosłe obszary,
lecz co znaczyli dla mnie moi bliźni?
Czy byli tylko celami, do których raz strzelałem…?
Czy tylko dla Henryka oraz Ligii
przeznaczona była moja posługa?
Czy Miłość do rodziców, siostry i Agaty
stanowić miała wszystko, co powinienem odczuwać…?
Chrystus poniósł tak wielką Ofiarę,
że żadna inna nie będzie mogła Jej się równać.
Uczynił to, odrzucając pokusy o wielkości,
Ojca zaś Swego bezgranicznie słuchał.
Przyjmował od Niego wszelakie wyroki,
czy to przyjemne, czy też pełne bólu,
lecz przez Mękę Swą dał nam Zbawienie,
a, zmartwychwstając, przezwyciężył śmierć.
Spełniła się prośba wypowiedziana do Ojca,
którą do Niego zaniósł w Ogrójcu,
by stała się Jego Święta Wola –
i Ojciec wysłuchał – nie cofnął owego „kielicha”,
dzięki któremu otrzymaliśmy odkupienie.
Wpatrzony w Chrystusa upadającego pod Krzyżem
i konającego na Nim za nasze przewinienia,
którego przyjąć miałem w Komunii Świętej,
pogłębiłem Wiarę w realność Jego Istnienia:
i w Niebie, i tu na Ziemi – w Konsekrowanej Hostii.
Ten Sam, który niegdyś chodził po świecie,
nauczał i cierpiał, i umarł, i zmartwychwstał,
Ten Sam był tu i teraz, a ja się Doń modliłem.
Pragnąłem, aby nadal mi przewodził…
|