XIII
Wielkanocne Święto, spędzone na stacji kosmicznej,
przeżywane wspólnie z siostrą i rodzicami,
okazało się nadzwyczaj radosne.
Przybyli do mnie tam w odwiedziny,
gdy odpoczywałem od niebezpiecznych wojaży.
Nikt samemu nie mógł odkupić swoich win.
Bóg Ojciec, litując się nad naszym losem,
zesłał nam Syna Swego Jedynego,
by umarł za nas, poniósłszy Mękę Krzyżową,
dzięki której zgładził grzechy człowieka.
Ów pamiętny hymn rozbrzmiewał jeszcze w uszach.
Głośnie wysławiał on Zmartwychwstanie Chrystusa,
który raz na zawsze zwyciężył śmierć,
abyśmy trwali z Nim przez całą Wieczność.
Od dawien dawna ludzkość czekała
na to Wyzwolenie oraz Zwycięstwo,
a teraz mieliśmy pamiątkę tego wydarzenia,
spajającą w dziękczynieniu lud odkupiony.
Modliliśmy się za tych, którzy już odeszli
– choć z własnej rodziny nikogo prawie nie znaliśmy –
chcieliśmy ulżyć im w losie pośmiertnym,
aby jak najszybciej oglądali Pana.
Wierzyliśmy w Oczyszczenie przed wejściem do Nieba,
jakie przejść mieli po śmierci zbawieni,
(o ile nie zostawali od razu Świętymi),
aby wyzwolili się z przywiązania do marności,
które odciągały ich od Pełnej Miłości
Najwyższego i odpokutowali swoje grzechy.
Te pierwsze powszechne obchody Wielkanocy
przez wszystkich ludzi, którzy skolonizowali Wszechświat,
możliwe dzięki niedawno pokojowi,
wypracowanemu przez czyny ludzi dobrej woli,
ukazywały potęgę Ewangelii,
która w ciągu roku tak wiele zwojowała.
To wszystko dzięki pracy mieszkańców Świętej Ziemi,
a przede wszystkim dzięki Kościołowi,
którego misje w Kosmosie wieloma ofiarami
wywalczyły powszechny postęp Wiary,
mimo iż w większości państw rządy wspierały ateizm…
Widziałem, jak cieszyła się Alicja Ewa.
Nie śmiałem jej nawet pytać, o czym rozmyślała –
poziom swego szczęścia znała sama jedna.
Rozważaliśmy potem w rodzinnym gronie
różne sprawy osobiste i duchowe.
Poradziłem się ich w sprawie mego Powołania.
Siostra odpowiedziała na moje pytania.
–*– Po prostu czyń, Danielu, do czego Pan Bóg ciebie powołał. On ciebie miłuje i pragnie, aby i twoja Miłość wzrastała. To, co robisz, staraj się czynić z jej powodu. A wszystko inne, w tym odkrycia naukowe, będzie tobie dodane. Dobrze przygotuj się do Świętości, a Ojciec w Niebie pobłogosławi owocom twojej pracy z pożytkiem dla innych.
— Ciebie napędza właśnie Miłość?
–*– Tak. To ona jest Celem i to dzięki niej Pan Jezus dał nam Zbawienie i Życie Wieczne. Zanośmy ją innym ludziom.
— Masz rację, siostro. Tyle Dobra czynisz w swoich misjach…
–*– Przede wszystkim chcę dawać Świadectwo Miłości, ponieważ ludzie, widząc ją we mnie, nabierają zaufania do jej Źródła, którym Jest Sam Bóg, rozpalający ją w nas. Jeżeli ewangelizowany nie ma jej w sobie, nie przyjmie tego, co mu przekazujemy. Poza tym to właśnie z Miłości ewangelizujemy.
— Rzucasz mi nowe światło na te sprawy. Ja skupiałem się raczej na szukaniu istot, które można by przyprowadzić do Wiary, o ile jej potrzebują.
–*– Szlachetny jest twój cel, choć wielu uznałoby, że niemożliwy do spełnienia. Z istot żyjących w ciałach Pan Bóg jedynie człowieka obdarzył nieśmiertelną duszą. Musieliby to być jacyś nasi krewni. Jeżeli jednak już ich spotkasz, postaraj się okazać im Miłość, a zobaczysz, jaki będzie wspaniały skutek.
— Niedawno przeczytałem legendę o niewieście, która podobno ma nawrócić Kosmitów… Może dołączysz do naszej misji?
–*– Chętnie, ale najpierw ich odnajdźcie. Ja nie znam się na eksploracji. Ale na pewno wtedy do was dołączę. I nie sugeruj się legendami, nawet jeżeli okażą się wypełnionym proroctwem. To Pan Bóg decyduje o wszystkim, nie jakiś rozmarzony poeta. Chyba, że Sam Bóg przezeń mówi, a Kościół Święty w swym Autorytecie uznaje jakieś proroctwo za autentyczne. Elżbieta opowiedziała mi treść tej legendy. Jeżeli nawet ja sama przyczynię się za przyzwoleniem Bożym do jej urzeczywistnienia, to cieszmy się tylko, że czyjaś Nadzieja znalazła spełnienie, a jej zapisanie pomogło mi podjąć decyzję o udzieleniu wam pomocy. Ale wątpię, że to właśnie mnie się to uda. Prędzej jakiejś Świętej osobie w Niebie, która wstawi się za misjonarzami.
— Rozumiem. Masz wolną wolę i raczej nie działa tu żadna determinacja.
–*– Działa Łaska Boża, z którą możemy współdziałać lub nie – w zależności od tego, czy jest w nas Miłość…
Rozmowę przerwało nadejście życzeń,
które przez Agatę zostały wysłane,
a serce moje zabiło żywiej,
gdym ujrzał imię adresata: „Daniel”.
„Niechaj Miłość Zbawiciela rozpromieni nasz świat i Ciebie, mój Miły Przyjacielu, a ludzi dobrej woli zwróci ku sobie dla wzajemnego okazywania sobie Miłości. On Sam dał jej niedoścignione Świadectwo poprzez swoją Mękę i Krzyż. Jestem duchem z Tobą. Pozdrów swoją Rodzinę, która mnie również jest bliska. Powodzenia, Danielu, niech Pan Bóg nad Tobą czuwa i zachowa Cię całego na przyszłość…”
Dziękowałem za dar komunikacji międzygwiezdnej,
który dawał mi taką bliskość mojej ukochanej,
chociaż dzieliły nas całe lata świetlne…
Jej osoba była jak na wyciągnięcie dłoni,
więc natychmiast ochoczo odpowiedziałem.
Zapragnąłem wciąż wzrastać w Miłości.
Pomogły w tym silne więzi rodzinne
z odnalezioną siostrą oraz rodzicami.
Wspólnie przyjęliśmy Eucharystię,
ufając, że w tym gronie spotkamy się w Niebie,
cali szczęśliwi, odkupieni przez Chrystusa
i świadomi, że Pan Bóg nas tam zaprowadził.
Jakże pomogły życzenia Agaty
i to uczucie do pięknej niewiasty,
uczące kochać i ciało, i ducha,
choć na razie bardziej „interesownie” i docześnie.
Ta chęć kochania promieniała na innych,
choć wciąż jeszcze pragnęła wzajemności.
Jakże pomogła łączność z Synem Bożym,
który, Zmartwychwstały, zamieszkał we mnie
w Ciele i Krwi, Duszy oraz Bóstwie –
kiedy przyjąłem Świętą Komunię.
Pan Bóg otworzył nieco me serce na bliźnich.
|