CZĘŚĆ PIĄTA
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Piąta - Rozdział II
III

     II
     
      Dwa koty rzuciły się na siebie z impetem,
by rozdawać pazurami drapieżne ciosy.
Od strzelistych budynków odbiło się miauczenie,
pełne zapamiętania, żądzy krwi i szaleństwa.
Za nic miały zwierzęta bliskość Ambasady,
za nic zgorszone ludzkie spojrzenia;
raniły się na serio, targały bez litości,
niby oswojone, a wciąż bardzo dzikie.
      W końcu jeden zginął, śmiertelnie rozszarpany,
wydrapane ślepia straszyły oczodołami,
a zwycięzca odszedł, nie przejęty losem ofiary.
      Zacząłem przemawiać odmiennym Językiem.
Charyzmat pozwalał na lepsze ujęcie
duchowej rzeczywistości, nadając równocześnie
głębsze zrozumienie doczesności.
      Choć ludzie, dotknięci obserwacją zgonu,
przypomnieli sobie o powszechności śmierci,
dane mi zostało ujrzeć w tym wydarzeniu chwałę.
Albowiem niektórzy poczęli rozważać
Sens istnienia, co kierowało ich myśli ku Bogu.
      W anielskim Języku wielbiłem mego Pana,
w słowach, które tak trudno oddać w zwyczajnej
mowie bez tworzenia trudnych konstrukcji znaczeniowych.
Chciałem, by ktoś przetłumaczył te pieśni,
aby inni czerpali z nich korzyści.
      Czy Sam Wszechmocny nie porusza czasami naszych myśli,
obywając się bez słów – w alfabecie
wewnętrznych natchnień i poruszeń duchowych?
      „Dlaczego jednak ja, a nie pobożniejsi,
dlaczego świeckiego obdarzono taką Łaską?”
Powiedział mi Wojciech, że po prostu Pan „wybrał ciebie”.
      Moja siostra również otrzymała Charyzmaty,
między innymi Charyzmat wielkiej Wiary.
Ponadto wzrosły u niej pozostałe Dary.
      Do czego to wszystko nas przygotowywało?
      Wstąpiłem do przedstawicielstwa Sol Centralis.
Zaproszono mnie jako zarządcę Kasjopei.
Byli tam obecni również moi przyjaciele.
Czekali na mnie w tym centrum naszej współczesności,
by powiedzieć mi o pewnej ważnej rzeczy.
      Ku memu wielkiemu zaskoczeniu,
wpadłem w drzwiach na swą bliźniaczkę, Alicję Ewę.
Ucieszyłem się ze spotkania rodzonej siostry.
Spojrzałem w te oczy troskliwie przejęte.
Nigoryjska dziewczyna o „niepodzielnym” sercu,
oddana w celibacie na wyłączność Niebu,
przeniknęła mą duszę w jednym spojrzeniu,
z empatią podzielając moje radości i troski.
      –*– Ostatnio tak wiele doświadczyłam, szczególnie w życiu duchowym!
     
Wiem, kochana siostro. Pan Bóg prowadził nas aż dotąd. Pozwala tobie z ogromną siłą przekonania głosić Ewangelię. Dzięki temu wielu ludzi, których spotykasz, nawraca się. Zawsze wiesz, co powiedzieć, by trafić z przekazem. Potrafisz wejrzeć w ich wnętrze jak nikt inny…
     
–*– Kieruję się Miłością.
     
Samo twoje oblicze promieniuje niewinnością i ciepłem.
     
–*– A ty coraz lepiej sobie radzisz jako szukający słuszności i Prawdy przywódca nas wszystkich, umiłowany bracie. Otrzymałeś szczególny Dar… Człowiek, naczynie, samo w sobie nie jest dużo warte, póki nie napełni się Panem Bogiem.
     
Napełniajmy się Nim w Komunii Świętej!
     
–*– Tak…
     
Doczesność potrafi być w niektórych krótkich momentach niezwykle wspaniała, a co dopiero Wieczność w Niebie!
     
–*– Póki co, czeka nas cierpienie. Zachowajmy odwagę i Czystość, a spełnimy swoje Powołanie. Krótkie jest to nasze spotkanie, lecz muszę pójść dalej; duchowo jestem przy tobie i modlę się za ciebie.
     
Do zobaczenia, siostro. Podejmę wszystko, co mnie czeka… O, witaj Karolu!
     
–K– Już jesteś, Danielu! Doszedłem daleko w teorii matematycznej. Wzór na złączenie działań otwiera o wiele więcej możliwości, niż myślałem. Niestety, są teraz ważniejsze sprawy od tych. Do widzenia, Alicjo.
     
–*– Do widzenia wam!
     
Pozostaliśmy we trzech w pomieszczeniu.
      Na chwilę pogrążyliśmy się w złowrogim milczeniu,
jakby czekając na śmiertelnie ważne przemówienie.
W końcu Karol przerwał krępującą ciszę,
wracając do tematu poprzedniej rozmowy.
Opowiedział o spełnianiu swego Powołania,
o kolejnych matematycznych dokonaniach
i o wciąż jeszcze tworzonej Kronice.
Pragnął bardzo znaleźć posłuch, dzięki któremu przeszłe
oraz przyszłe jego aktywności
pomogłyby innym w odkrywaniu Prawdy.
      Nagle Henryk przerwał beztroską pogawędkę,
aby opowiedzieć o tym, czego doświadczył.
      –H– Nie wierzę w ukryte znaczenie snów, chyba że przekaz pochodzi od Boga, co jest bardzo rzadko spotykane. Ale opowiem wam, co „widziałem”. Wszędzie szalała bezwzględność, a jeden wróg był gorszy od drugiego. Umierali bez żadnej chwały, w najstraszniejszych torturach, zadanych bez powodu. Całe życie w luksusach nowoczesnej techniki kończyło się marnym i ponurym zgonem. Przyjaciele zabijali przyjaciół; wszyscy naokoło szukali, kogo zgładzić, bez względu na cokolwiek. Szaleństwo siało zniszczenie. Ginęło to, co wzniosłe. Nie przestrzegano żadnych zasad. Nie przepraszano ani nie przebaczano. To, co istniało, przestawało istnieć
      Nie dokończył relacji o widzeniach sennych,
gdyż zauważył, że na coś usilnie patrzę…
Obserwowałem na niebie liczne czarne punkty,
nieuchronnie przybliżające się do powierzchni.
Po kilkunastu minutach miały się z nią zderzyć.
Fotel Henryka podjechał do okna.
      Gigantyczny deszcz złomu lał się z orbity,
spadając na nas jak rozpalone pioruny.
W mieście pojawił się przeraźliwy zamęt.
      Wybiegłem co sił w nogach, by dogonić Ewę,
lecz Salomon natychmiast zabiegł mi drogę.
      –S– Uratujemy się gliderem. Ewa już tam jest.
      Po chwili mknęliśmy pięcioro aleją ku rzece,
patrząc, jak wzrasta panika i chaos dookoła.
Ulice natychmiast się zatłoczyły.
Wsiadano do samolotów, próbując ucieczki.
Ogniste kule kosmicznych wraków
wprawiły w lęk zarówno kobiety, jak i mężczyzn.
Wszystkim nam drżały z przerażenia dłonie.
Jedynie Alicja emanowała spokojem.
      –*– Chcę tylko tego, co Pan Bóg pragnie nam dać, odczuwać bojaźń tylko przed Nim, doznawać przeciwności tylko od Niego. Wiem, że są one konieczne, by wypróbować moją Miłość…
     
Tysiące domów runęło jednym tchnieniem
od uderzenia wielkiej zwartej masy metalu.
W płomieniach i wrzątku magmy pustynniał krater,
a fala uderzeniowa kosiła otoczenie.
      Błysk na sklepieniu obezwładnił wszystkie samoloty.
Wraz z pociskami spadały z dużych wysokości.
Współczucie w sercach przegrało walkę z lękiem.
      O Cehelios rozbił się kosmiczny statek,
dziurawiąc stolicę jednego z imperiów.
Po uderzeniu rozproszył się na drobne części,
które, wyrzucone, dodatkowo wybuchały
w promieniu wielu kilometrów od centrum.
      Wspomnienie cudownych i szczęśliwych miesięcy,
gdy tylko badało się nowe planety,
a Ziemianie i ich kosmiczni kuzyni
pokojowo koegzystowali
przygniecione zostało wybuchem nowej wojny.
Henryk bał się nawet wprost o niej wspomnieć,
a Karol naiwnie próbował wszystko przemilczeć.
      Zrozumiałem, że Nieprzyjacielem nie jest nikt znany.
Wróg był enigmatyczny a zarazem potężny;
beznamiętnie siał powszechną zagładę.
Zaatakował nas w złotej epoce
czasów akanejskich, okresu tryumfu Świętej Ziemi.
      Lecz Alicja nie pozwoliła popaść nam w apatię,
ani zapomnieć o chrześcijańskim dziedzictwie.
      –*– Musimy przygotować się do Ostatecznej Radości, która będzie w Niebie. Nie rezygnujmy z powodu apatii i braku radości. Prośmy o dobre przygotowanie się do tego, co nas czeka. I już teraz cieszmy się Nadzieją Zbawienia. Tak, teraz!
      W porę dotarliśmy do teleportera.
Miejsce to służyło wyłącznie do ewakuacji,
dlatego nie znajdowało się na orbicie.
Jego przepustowość była więc niewielka.
      A dzięki mej siostrze nie opuściła nas Nadzieja.

       

             

CZĘŚĆ PIĄTA
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Piąta - Rozdział II
III