X
Męka Mesjasza, zapowiadana w proroctwach,
rozbrzmiewała w budynku starodawnego kościoła
w niegdysiejszej stolicy całej Ligi.
Odbywszy niedawno Sakrament Pokuty,
uzyskałem rozgrzeszenie za niedawne winy.
Wsłuchiwałem się w cierpienia Sługi,
o którym prorokował Izajasz.
Słowa z tego pierwszego czytania
wzruszały do głębi współczesnych słuchaczy.
„Jak wielu osłupiało na Jego widok
– tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd
i postać Jego była niepodobna do ludzi –
[…] on był przebity za nasze grzechy,
zdruzgotany za nasze winy […]”
Starożytne proroctwo podało dość dokładny
opis Męki i Śmierci Mesjasza.
Wspominało o poniesieniu Przezeń naszych win
o usprawiedliwieniu wielu, a nawet o tym,
że po udręce „ujrzy światło” i „przedłuży swe dni”.
Już tyle wieków przed Jego Narodzeniem
wyłożono „podstawy” naszego Odkupienia…
Poznawaliśmy Chrystusa w obu Testamentach.
Świątynia na planecie, po której chodzili
jedni z pierwszych pozasłonecznych wizytatorów,
osiedlonej wcześnie po krótkiej terraformacji,
pamiętała tysiące lat przeszłości: wzloty i upadki
państw, imperiów oraz federacji,
postępujące zepsucie i zniewolenie,
niedawne narodziny ruchów wolnościowych,
niejedną wojnę i niejeden pokój.
To tu od zawsze mieszkała garstka wierzących,
tworząc zachowaną przez wieki wspólnotę,
okrutnie przemilczaną i niewielką liczebnie.
Zawitałem tu, by zaczerpnąć natchnienie
do pełnienia służby naczelnika sił zbrojnych z ramienia
Ligii Wolnych Układów i kilku mniejszych kolonii.
Kazano mi odpocząć na Święta Wielkanocne,
tym bardziej że chwilowo zakończyły się walki.
Niedawno przywódca większości państw totalitarnych,
który niegdyś prowadził wojnę z Akanejczykami,
postanowił przyłączyć się po naszej stronie,
służąc wszystkimi swoimi siłami.
Jedynie nieliczni zdrajcy rasy Ziemian
zadawali się jeszcze z Pierścienicami.
Niepokojący był ten spokój… Nieprzyjaciel
tak wiele zdążył już podbić planet…
Nasi bardzo starożytni przodkowie
witali palmami Chrystusa tryumfalnie
wjeżdżającego do Jerozolimy,
położonej w Ziemi Świętej na Świętej Ziemi.
Tak więc tutaj, na Bereidzie, pielgrzymi
oddali hołd Temu, przez którego zostaliśmy
zbawieni. Przejmujące Słowo z Ewangelii,
odczytywane w całym skolonizowanym Wszechświecie,
dotykało naszych serc, przygotowując nas
do nabożnego przeżycia Wielkiego Tygodnia.
To właśnie Sam Jezus Chrystus poniósł nasze grzechy;
nikt inny nie mógł tego za nas uczynić,
jedynie Syn Boży, Bóg Wcielony,
obarczony naszymi winami,
umęczony na Krzyżu aż do śmierci.
Zacząłem wyczekiwać, aż u mnie zagości,
zawierzając Mu wszystkie moje sprawy.
Pan dał mi życie i nadał mu Sens,
Jemu ono podlegało w tej cudownej relacji.
Przyjąłem Ciało Chrystusa w Komunii Świętej;
uświadomiłem sobie, że przebywa we mnie
i przez Niego przybędę do Ojca w Niebie.
Cudowny ogród-park w kolorach jesieni
czynił mnie w pełni otwartym na inspiracje.
Drzewa pałały feudalnym wręcz dostojeństwem,
rozpościerając baldachim wielobarwnego
listowia, a światło gwiazdy, przysłonięte przezeń,
padało gdzieniegdzie migotliwym kryształem.
Zachowywało się, jakby przeszło przez witraże.
Kroczyłem poza ścieżką po płaskim podszycie,
dumając o swej roli jako admirała.
Posiadałem więź wspólnego pochodzenia
z tutejszymi. Wszyscyśmy przecież wywodzili się
ze Świętej Ziemi, więc nic dziwnego,
że stamtąd właśnie wyznaczono wodza.
Wydawało się to naiwne, choć bardzo rycerskie.
Może doceniono, iż prowadzi mnie Wiara.
A ja nadal żyję, wciąż podążam
pewną Drogą, „wezwany” do służby
na szczycie nadrzecznego wzniesienia…
Czym jest ów Szlak? Łatwo odpowiedzieć:
tym, co było, co jest i co jeszcze będzie,
lecz przeżywane w przyjaźni z Panem.
Nieopodal szła piękna niewiasta…
Ubrana odświętnie w biel oraz czerwień.
W przeczystych dłoniach niosła niewielką księgę.
Oblicze pogodne,
miłośnie rozmodlone
jak u Anioła zesłanego na ziemię.
Dostojny i lekki chód prowadził ją
w kierunku zbliżonym do tego, który ja wybrałem;
nieustannie przybliżała się do mnie,
nasze drogi zmierzały, aby się przeciąć,
by zaraz po tym się rozstać.
Siostra.
Przeszył mnie dreszcz pewnego nieznanego
uczucia, podobnego do tego, co wystąpiło,
gdy po pierwszy raz ujrzałem jej osobę.
Pałała doprawdy niebiańskim wdziękiem i urokiem,
widziałem jakby postać przyszłej Błogosławionej.
Alicja. Alicja.
Spotkaliśmy się, lecz tym razem jakby inaczej –
jak pielgrzymi, pełni braterskiej serdeczności,
jak książęta prowadzący ważną operację,
zajęci najważniejszymi sprawami współczesności.
Uśmiech i życzliwość, działanie i logika –
kobiece i męskie sposoby bycia.
Kroczyliśmy obok siebie, prowadząc rozmowę,
oboje z wzrokiem zapatrzonym w dal.
–*– Oglądając w przyrodzie Dobroć Stwórcy, nie zatrzymujmy się na rzeczach doczesnych. Te przemijające wspaniałości mogą nas zatrzymywać w Drodze do Boga. Widzę, że patrzysz przed siebie tak samo jak ja i szukasz właściwej Ścieżki.
— Czytasz moje myśli, siostro. Czuję, jakbym już był w Raju i jak byśmy się tam ujrzeli.
–*– Niebo niedosięgłe jest dla naszych myśli, lecz jak bardzo utęsknione przez dusze! Zaszczepione przez Ducha Świętego pragnienie Boga prowadzi nas do Jezusa, który pośredniczy w naszej Drodze do Boga Ojca, dając nam Zbawienie. Bóg Trójjedyny. Przez Niego i do Niego jesteśmy prowadzeni, trwając z Nim w Sakramentalnej relacji. On Sam wyłącznie może dać nam zaspokojenie naszych dążeń i wypełnienie naszego Powołania – czyli Świętość. Wierzę w to bardzo mocno. Z powodu tej Wiary gotowa jestem na wszystko, do czego Bóg mnie prowadzi…
— …Alicjo…
–*– …by osiągnąć dla bliźnich, dla ciebie i dla mnie Nieprzemijające, Nieskończone Szczęście, wobec którego cokolwiek, co istnieje wyłącznie w doczesności, jest niczym. Pragnę, by Zbawienie stało się udziałem jak największej ilości osób, także tych najbardziej potrzebujących Bożego Miłosierdzia. Dlatego Opatrzność pozwoliła mi zanieść Ewangelię do tyrana ateistów – Thora.
— Nawróciłaś go…?? Przeszedł na naszą stronę?
–*– Nie myśl o tym w czysto doczesny sposób. Każda dusza pozyskana dla Nieba to ogromna Radość. Radość, że będzie tam z nami kolejny umiłowany bliźni.
— Tak chciałbym, byśmy oboje się tam znaleźli…
–*– Miłość do ciebie, mój bracie, nauczyła mnie kochać wszystkich Miłością Czystą. I poznanie kosmicznych kuzynów również. I zaślubienie się Bogu.
Przystanęliśmy, dotarłszy do brzegu jeziora.
Po bokach wystrzelały wysokie trzciny,
wyznaczając między sobą jakby ścieżkę,
która dobiegała końca przy niebieskiej tafli.
Wysokie drzewa ponad głowami
wskazywały jakby pewne miejsce…
Niewiasta mówiła szlachetnie i mądrze,
będąc niezwykle uduchowiona wewnętrznie;
patrzyła lekko w dół, wydobywając słowa
ze swoich ust, wprawionych w głoszenie Dobrej Nowiny,
w skupieniu i odważnej pokorze.
Osoba o niespotykanym wewnętrznym cieple,
pełna współczucia oraz empatii.
Rude włosy łagodnie opadały na czoło
należące do przyjaznej twarzy,
jakże ładnej i wdzięcznej, i pewnej siebie.
A bogaty blond błyszczał jak światło,
gdy drzewa przez korony wpuszczały słoneczną jasność…
…Dokąd siostra moja idzie??
Niesie w rękach Pismo Święte.
Ona wie, że o tym myślę.
–*– Danielu, daj ludziom to, czego pragną od ciebie. Potrzebny jest im ktoś z naszej rodziny…
— Zostałem przecież admirałem. Nie rozumiem cię, mówisz bardzo zagadkowo.
–*– Nasz prapradziadek żył jeszcze w czasach podboju Wszechświata i był kimś bardzo ważnym. Teraz mogę to tobie powiedzieć. Naszych dziadków wtedy właśnie zahibernowano. Może już tobie o tym mówili. Ja dodam, że nasza rodzina posiada niezwykły rodowód… Resztę poznasz niebawem. Skontaktuj się z Elżbietą, ona wie więcej.
— Och.
Milczeliśmy przez chwilę.
–*– Pobierzesz się z Agatą. Tak przewiduje Dorian. Niech to cię pocieszy, ale tym razem nie zmarnuj szansy. Nie odrzucaj tej Łaski. I jeszcze jedno. Odleć z Bereidy. Udaj się na Święta Ziemie, do domu, do mamy, taty i dziadków. Ja spędzę Wielkanoc gdzie indziej; uczyń to dla mnie.
— Dobrze, siostro. Szkoda, że nie będziesz z nami… Ale na pewno masz jakiś ważny powód.
–*– Tak. Pomódl się teraz za mnie.
Nasze spojrzenia spotkały się.
Trwaliśmy w ten sposób przez długi moment
a mój wzrok wyrażał pewne pytanie,
wynikające z obawy o Alicję.
Jej spojrzenie ukazywało Miłość oraz troskę,
i inne uczucia związane ze mną – jej bratem,
całkiem otwarcie uzewnętrzniane.
W jej niezwykle pogodnych i empatycznych
oczach dostrzegłem bojaźń i słodycz cierpienia,
a zarazem pewną głęboką tęsknotę
za czymś, co stawało się coraz bardziej osiągalne…
Czułem, że właśnie teraz, w tej pełnej powagi chwili,
nabierają znaczenia wypowiedzi o Niebie
i rodzi się pewna szlachetna i silna Nadzieja…
Tylko to, co Wieczne, da nam Pełnię Szczęścia.
–*– „Kto bowiem wszedł do odpoczynku [szabatu], odpocznie po swych czynach, jak Bóg po swoich. Śpieszmy się wejść do owego odpoczynku…”
— List do Hebrajczyków. Alicjo… Alicjo… Dokąd ty idziesz? Co ma się takiego wydarzyć?
–*– Ufam, że wszystko się uda. Leć na Ziemię.
Z przerażeniem spojrzałem na ukochaną bliźniaczkę.
–*– Krótka obawa i cierpienie tonie w nieskończonym blasku Przyszłej Radości.
Pocałowała mnie z Miłością i ruszyła dalej.
|