XIII
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Piąta - Rozdział XIV
XV

     XIV
     
      Przemierzałem z bliskimi stolicę
naszego ojczystego kraju na Oceanicznej.
Rodzice i dziadkowie zebrali się razem,
by w tym gronie spędzić Niedzielę Zmartwychwstania.
Brakowało jednak jednej jedynej osoby,
którą wszyscyśmy tak bardzo kochali,
lecz nie zepsuło nam to radości Poranka,
gdy spożywaliśmy Wielkanocne Śniadanie.
Wtedy to dowiedziałem się od babci,
że nasza rodzina pochodzi z przeszłości
i jesteśmy spadkobiercami pradawnego rodu,
który podobno przeszedł niegdyś do historii…
      Mijaliśmy zabytki Starego Miasta,
zachowane, jak w skansenie, mury dawnych zamków,
fontanny i rzeźby, mosty i kanały,
place i pasaże pełne marmurowych schodów.
      Będąc niespokojny mimo odwiedzin u rodziny,
zdawałem się nie w pełni w tym uczestniczyć,
kontemplując swoje własne Powołanie
i przyszłość, w której nie wiadomo co się stanie.
Odłączyłem się na chwilę, by mieć trochę czasu
na napisanie i wysłanie życzeń do Agaty
przy pomocy dalekosiężnych tachionów.
      Nagle podeszli do mnie przebierańcy,
trzymający w swych dłoniach ogromny topór
i siłą zaciągnęli mnie do otwartej baszty,
i położyli mą głowę na pniu.
      Siekiera spadła z wysoka na mą szyję…
      Ocknąłem się, stwierdzając, że wciąż jeszcze żyję.
      — Co wy wyprawiacie?!
     
–Oni– Memento Mori. Czeka ciebie śmierć, Admirale Ligi Wolnych Układów, Odkrywco Lawendejskich Istot i Oponiąt, Konwaliowy Zdobywco Akanium, Potomku Północy.
     
Bluźnicie Dniu Życia, Dniu Zmartwychwstania Pańskiego!
     
–Oni– <<One>> położą kres wszystkiemu. Zginiesz.
     
Kim jesteście, wy odmieńcy?
     
–Oni– My oficjalnie nie rządzimy światem. My głosimy Śmierć. I sprowadzamy ją, gdy tylko się da, jak na Lawendzie… Pierścienice przebudziły się w samą porę. One widzą, że ludzie nie pamiętają o Śmierci. <<One>> tak jak my oddają Jej hołd.
     
Zdrajcy!!!
     
–Oni– Nic <<ich>> nie powstrzyma. Zaatakowali nadętych ateistów i was, zdewociałych Chrześcijan. Do nie-zobaczenia, ty…
      Ochłonąwszy, gdy już pospiesznie się oddalili,
wróciłem do zaniepokojonych bliskich,
po drodze wysyłając życzenia ukochanej.
      W dokładnie tej samej chwili odebrałem
to, co sama napisała do mnie:
      „Z okazji Świąt Zmartwychwstania Pańskiego pragnę złożyć Tobie z utęsknionego serca mego najczulsze Życzenia, abyś przeżył Wielkanoc spokojnie i w Radości. Niech Zmartwychwstały zawsze mieszka w Tobie, prowadząc Cię do Życia Wiecznego. Tęsknię za Tobą, Danielu. Zobaczmy się, gdy będzie to możliwe.”
      Już we czworo: ja, ojciec, matka i dziadkowie
wstąpiliśmy do stołecznej katedry.
      Byli tam również Marta oraz Karol,
a także gościnnie Elżbieta i Henryk.
      Dziękowałem Bogu za przychylność Agaty,
za to, że postawił jej osobę na mojej Drodze.
Pragnąłem Miłości bez kochania „za coś”,
nie tyle adorowania wspaniałych jej cech,
lecz całego człowieka, niewiastę, nią samą.
      Po kilku czytaniach rozległ się wzruszający Hymn,
który śpiewano ten jedyny raz w całym roku.
We wszystkich Kościołach dzisiaj zaśpiewano
owo bardzo wymowne wyznanie naszej Wiary:
      „[…] Wiemy, żeś zmartwychwstał, że ten cud prawdziwy,
      o Królu Zwycięzco – bądź nam miłościwy!”
     
Nastrój, wzbudzony przez śpiewaną sekwencję
trwał jeszcze przez całą Ewangelię.
I wielu uwierzyło jak jeden z Apostołów,
gdy ujrzał pusty grób – widziałem to po twarzach.
Od tysiącleci, od bardzo dawna
nie wystąpiło tak masowe nawrócenie.
Czy nastały teraz jakieś inne czasy,
że tak wielu ludzi chciało się zbawić?
      Gdy zanoszono do Pana modlitwę powszechną,
prosiłem w duchu od siebie o Świętość
dla mnie oraz dla moich najbliższych.
Chciałem, by Pan obdarzył Życiem wszystkich.
      Pomyślałem w tym momencie o siostrze.
Gdy nadeszło dziwne przeczucie, że spotkam ją… w Niebie,
Pokój zdławił w mym sercu lęk i tęsknotę.
      Uobecnił się Bóg na Ołtarzu.
Wszystkie Sakramenty prowadziły
do tego Największego: Eucharystii.
Ten, który zwyciężył Śmierć, BYŁ teraz Z NAMI.
      Gdy wyszedłem Doń, napadły mnie smutne myśli:
czy faktycznie swym postępowaniem
odpowiadam należycie na Boża Łaskę?
A może Bóg pragnął ode mnie wielkiej ofiary,
której złożyć nie chciałem i nie potrafiłbym?
Strach opanował mnie i siał spustoszenie w mej duszy,
a ja coraz bardziej lękliwie szedłem do Komunii.
      Dokładnie w chwili przyjęcia Hostii
umysł mój utonął w przypływie Radości!!
Przestało się liczyć całe zamartwianie,
Jezus Zmartwychwstały dał mi doświadczyć Cudu.
Tylko On się liczył i Jego Miłość do mnie,
która wypaliła zbędne tęsknoty i troski.
Czy to samo czuła moja siostra,
gdy podobne zdarzenie miało u niej miejsce?
Łzy wzruszenia poleciały mi ze Szczęścia,
płynącego z niepohamowanej Nadziei Zbawienia.
      Nic już nie dodały organowe melodie,
gdy zabrzmiała pradawna toccata: „Dorian”.
      „Współpraca z Bogiem przyniesie Pokój, a cierpienie,
ból, i samotność –
okażą się nicością.”

      Coś mi mówiło, że Miłość zwycięży wojnę.

      –E– Danielu, czy wiesz, że Ewa uczyniła coś niezwykłego?
     
T… tak. A jednak znów cię zobaczyłem!
     
–E– Twoja siostra to najwspanialsza osoba naszych czasów. Powiedziała mi o tym, co zrobi. Od dawna ją podejrzewałam, że zdolna jest do takich rzeczy. Leć do Wojciecha, podam ci, gdzie można ich znaleźć. Łączność stracono już na stałe, ale jako dowódca przedrzesz się na Bereidę.
     
Co uczyniła Alicja?!
     
–E– Do końca nie wiem… Sam się przekonaj…
     
Podobno masz mi jeszcze coś do przekazania.
     
–E– Tak. Jesteście potomkami zahibernowanej kilka tysięcy lat temu rodziny królewskiej. Papież już o tym wie. Jest jeszcze rodzina z Południa. Ty i twoja siostra jesteście następcami tronu Północy Oceanicznej.
      Gdyby nie wydarzenia, które dziś się działy,
nie uwierzyłbym tej groteskowej wręcz relacji.
Z pokorą skłoniłem czoło przed Bożą Opatrznością.
Niczym są doczesne fakty przed Wiecznością.
      — Niech się stanie, jak zadecyduje Ojciec Święty. I tak zostałem już admirałem, słynnym odkrywcą i charyzmatykiem. Powiedz mi lepiej, Elżbieto, co zrobiła moja siostra. Nie ukrywaj tego przede mną.
      Jasnowłosa popatrzyła mi poważnie w oczy.
Ujrzałem na jej pięknej twarzy respekt oraz podziw.
      –E– Alicja Ewa wyszła na spotkanie Pierścienicom.

       
     

XIII
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Piąta - Rozdział XIV
XV