IX
Wróciliśmy na chwilę na Oceaniczną.
Wypoczywaliśmy pośród pól i wsi
krainy, w której spędziliśmy dzieciństwo.
Tym bardziej wzmógł się nasz zachwyt nad tym,
że będziemy ze sobą aż po kres naszych dni.
Pragnienie to narodziło się w tych rejonach,
zanim jeszcze wyruszyliśmy w Kosmos.
Godziwe wykorzystanie przerwy w naszej pracy
napełniało nas potrzebnym na później zapałem.
Sunęliśmy w odkrytym pojeździe nad krajem
pokrytym w większości żółcią lub zielenią.
Tu i ówdzie błyskała niebieskawa woda.
Zachowane od zaorania połacie lasów
zapraszały do zagłębienia się w nie.
Tak też uczyniliśmy, zniżając lot.
Świeżość, bijąca od szumiącego listowa,
upewniała nas, że jesteśmy na ojczystej planecie.
W strefie występowania lasu mieszanego
byliśmy bezpieczni od większości zagrożeń.
Pośród borów pojawiły się bagna,
połączone z równinami siecią kanałów.
Tak naturalnie wyglądało wszystko wkoło,
iż nie chciało się wierzyć w gwiezdne podboje
ani w terraformacje innych globów.
Lecz znów ukazały się grunty orne,
na których roboty dokonywały sianokosów.
Od czasu akanejskiego eposu
zmienił się sposób gospodarowania,
a ludność chwytała się nowych zajęć.
Wolność od izolacji zachęcała mych rodaków
do wyższych celów. Tańsza żywność sprzyjała dzietności.
Większość z nich wytwarzać zaczęła dobra kulturalne,
popularyzując we Wszechświecie Świętą Ziemię.
Zwiększył się bowiem powszechny popyt
na dzieła pochodzące z Kolebki ludzkości.
Dostatek i rozwój technicznych nauk
rodziły w umysłach wielką Nadzieję.
Osiedleńcy tych ziem z dziada pradziada
machali rękoma ku królewskiemu gliderowi,
pozdrawiając nas w Imię Pana Boga,
od którego pochodziła władza.
W momencie, w których nastała monarchia,
zakończyła się kilkutysiącletnia oligarchia.
Mnóstwo kaplic i kościołów wyrastało nad domy
– inaczej niż gdziekolwiek indziej we Wszechświecie.
Dopiero po tylu gwiezdnych podbojach
doceniłem w pełni rodzimą pobożność.
Jednak gdyby nie misje oraz męczennicy,
nikt by przez sam fakt bogobojności garstki ludzi
nie usłyszał szerzej o Prawdziwej Religii.
Agata, pełna szacunku dla naszych poddanych,
opowiadała mi o inspiracjach w swej młodości,
o dobroci, doświadczonej w tej krainie,
rozciągającej się od plaż nad chłodną wodą
aż po dwuipółtysięczne górskie hale.
Jej rodzice wybrali właśnie te obszary,
nie mogąc żyć w zbyt gorącej puszczy,
szkodzącej jej białoskórej matce,
która często z tego powodu chorowała,
nawet pomimo tego, iż jej łacińskie
pochodzenie miało poniekąd dawać
odporność na tego rodzaju warunki.
Woleli żyć w klimacie umiarkowanym.
Ja też nie miałem korzeni na nizinie dwóch rzek.
Mego dziadka odhibernowali za morzem.
Ujrzeliśmy, jak robot gonił polną zwierzynę;
stado kopytnych gnało przerażone.
Gdy tylko opuściły rewir „stracha na wróble”,
zatrzymały się na łące pokrytej krzewami,
na której znalazły schronienie także różne ptaki.
Serdecznie uśmiałem się z całej tej sytuacji;
wiedziałem bowiem od projektantów automatów,
że dzięki nowoczesnym technologiom,
starczy pożywienia dla zwierząt, tak, iż się rozmnożą,
gdyż gleba będzie wydawać coraz większe plony.
Oto w samo południe zabił stary dzwon.
Stanęliśmy, by odmówić modlitwę.
Rozległ się śpiew, upiększony przez artystkę.
Odezwał się w nim duch sprawiedliwych czasów –
gdy prawie byli wierzący.
Gdy skończyliśmy, bardzo namiętnie objąłem żonę,
a ona, poddawszy się, przysunęła się do mnie,
lecz po chwili łagodnie wysunęła się spod mych rąk.
–A– Zachowajmy dostojeństwo. To nie miejsce na intymną czułość. Troszczmy sie o moralność poddanych. Niech Miłość małżeńska nie przesłania Miłości bliźniego. Wierzę, że obie czerpią wzajemnie z siebie.
— Masz rację. Nie zaniedbujmy w naszym Szczęściu Boga i bliźnich.
–A– Ciesz się, że kocham Pana Boga bardziej niż ciebie. Wszak ci, którzy kochają Boga, bardziej darzą Miłością bliźnich od tych, którzy Go nie kochają. To On Jest Źródłem Miłości.
— Faktycznie, Miłość to coś więcej niż zaspokojony pragmatyzm. Zaskakujesz mnie od samego początku. Moja siostra musiała mnie przekonać do twego postępowania, którego kiedyś nie rozumiałem.
–A– Poprzez mój początkowy brak zgody spotkanie i wystawianie ciebie na próbę dałam tobie czas na rozwój Prawdziwej Miłości. Dopiero potem odwzajemniłam ją tobie w pełni. Chciałam, by twoje zauroczenie przemieniło się w prawdziwy akt woli. Miłość jest cierpliwa i nie szuka swego. Ku mej radości, okazało się, że faktycznie tak uczyniłeś, choć nie bez ciężkich przejść. Gdy szukałeś potwierdzenia, że nie są daremne twoje starania i jestem tobie przychylna, dawałam tobie Nadzieję, jednak nie zawsze wystarczająco czytelnie.
— Dziękuję tobie za to. Teraz w pełni rozumiem twoje zachowanie. Z naszej Miłości wyniknie samo Dobro. Starczy go także dla innych. I… potomnych…
–A– Tak, Miłość to najwspanialsza kreacja.
Spojrzałem na łono mojej ukochanej
i wzruszyłem się do łez na myśl o czymś…
Uśmiechnęła się, wiedząc, że zrozumiałem.
Pociągnąłem za drążek prędkości.
Polecieliśmy w stronę znajomych
wzniesień, aby razem z niewiastą przebywać
w miejscu, w którym się w niej zakochałem.
Mijaliśmy objęte ochroną jeziora i stawy,
nad którymi latały całe ptasie gromady.
To tu pociąg ekspresowy kiedyś przystanął,
wioząc mnie do miasta pobytu Wojciecha.
Zwolniłem i na moment zawisłem nad taflą.
Tuż obok wylądowały kolorowe ptaki.
Czarno-biały samiec i czarna samica
usiadły na wodzie obok dwubarwnych piskląt.
Ujrzałem także samotne żółto-czerwone pióro.
Pływało, unoszone falami,
przypominając padniętego właściciela.
Lecz dostrzegłem też inne, które wyrastało
ze skrzydełka młodej…
Spojrzałem na niebo, stęskniony za kimś,
po czym w myślach zrodziła się pewna ufna myśl…
Teraz Agata poprosiła, by ruszyć ku szczytom.
Tam już dwukrotnie spotkałem się z mą lubą.
Osiedliśmy na skale. Ukryliśmy glider.
Trwaliśmy tak oboje.
Ogarniało mnie uczucie wzniosłe i prawdziwe,
jak przy początku piękna z odległej przeszłości.
Niegdyś głos Powołania, a teraz silna więź,
ukazały nam, jak wymowny był ten znak:
podczas zdobywania wzniesień pierwotnego Stworzenia,
gdy wierzchołek wydawał się taki odległy,
zainicjowały się spojrzenia pełne Miłości.
Dzisiejszy dzień, bogaty we wszelką przyjemność,
zadośćuczynił jakże wzniosłej Nadziei.
Tak blisko ja – jej…
Ciałem czujący obecność…
Duchem wspólne myśli
o sobie nawzajem.
Pewni tego stanu,
na zawsze razem.
Tak szczęśliwi,
by ukazywać
to sobie
i odkrywać
Bożą Tajemnicę.
Jakże wielki i święty związek zaplanował Bóg
dla małych i grzesznych istnień.
Dał im się poznać i postawił przed Ołtarzem,
i okazał Swoją ogromną Łaskę.
Takie słabe i upadające stworzenia,
a jednak obłaskawione nad wszelkie marzenie…
Miłość wypełni nasze oczekiwanie
aż poznamy Jej Pełnię,
będącą ostatecznym Celem,
oraz Puentą Szczęścia,
które na wieki będzie trwało w Niebie.
A teraz dano nam obojgu Jego Namiastkę
w Świętym Sakramencie Małżeństwa…
A może otrzymaliśmy jeszcze więcej…?
Nagle twórczy Sens Miłości objawił mi odpowiedź:
Agata nosiła nasze dziecię w swym łonie.
|