VII
Na tydzień przed Ślubem nie widziałem już narzeczonej.
Lecz w owym wielkim dniu pojawić się miała ponownie.
I stało się. Cała w bieli i „światłocieniu”
ukazała się w komnacie w towarzystwie rodziców.
Jej ojciec, potomek królewski, podszedł do mnie.
Jej matka stanęła nieco z tyłu.
Narzeczona, odmieniona w tym jasnym odzieniu,
z koroną na głowie – sama przecież królowała –
uśmiechnęła się, łagodząc atmosferę,
przy której omal nie napełniłem się lękiem.
Odtąd spoczęła na niej moja uwaga;
czekałem, aż Bóg dopełni w nas Swego Dzieła.
Jej czerwonoskóry ojciec przywitał się z moim,
a łacińskiego pochodzenia matka
zwróciła się ku mej własnej rodzicielce.
Spotkali się już wcześniej, lecz dopiero teraz
dotarło do mnie, że połączą się dwa rody,
a rodzina powiększy się przez to dwukrotnie.
Żyliśmy w centrum świata, nie sami dla siebie,
lecz pośród osób trwających w różnorodnych więzach.
Błogosławili nam rodzice, pełni wzruszenia.
Pokładani w tym wydarzeniu wielką Nadzieję.
Z oddali obserwowali nas przyjaciele.
Przybyli do nas świadkowie: Karol oraz Paula,
ta, która złożyła Ślub Czystości na Lawendzie.
Wzrok mój spotkał się z tym, którego znałem tak dobrze.
Pokłoniła mi się również Elżbieta,
a Agata posłała jej „dziękczynny” uśmiech.
Oczy Nigoryjki unikały zerkania
na mnie, często zaś kierowały się na Karola…
Ten, skromny, mając stale zwieszoną głowę,
nie śmiał na kogokolwiek spoglądać.
Paula zaś, pogodna, uśmiechała się szczerze.
Ciemnoskóra przypomniała mi siostrę
z całym jej przyjaznym i budzącym Miłość wyglądem;
jedynie cechy antropologiczne były inne.
Zabrakło tu rudoblondwłosej Królowej.
Szliśmy już do niedawno odkopanej z ruin
kaplicy o bardzo specjalnej funkcji.
Wiele krajów połączono tam personalnie
poprzez Małżeństwa książąt oraz księżniczek.
Zbliżało się Wielkie, Wyczekane, Radosne…!
Otoczenie przygasło, myśli wzmogły się we mnie,
jedynie obecność mojej narzeczonej
przypominała mi, że to dzieje się naprawdę.
Że za jakiś czas pobierzemy się;
ona stanie się moja, a ja jej.
Odwróciła się ku mnie najpiękniejsza z niewiast.
To ta sama osoba, którą niegdyś poznawałem
w owych urwistych górach na Oceanicznej,
ku której zanosiłem zalotne spojrzenia,
ta sama, z którą zdobywałem Wszechświat,
ta sama, którą niedawno lepiej poznałem,
gdy zaręczyłem się i usłyszałem „tak”.
Ujrzała ten sam podziw co za pierwszym wejrzeniem
i tę Miłość, która wzrastała od wtedy po dziś dzień.
Kątem oka zobaczyłem Karola:
podniósł swą głowę, a jego oczy
odbiły blask pięknych włosów blond. Platynowych…
Ucieszyłem się, że w końcu otrząsnął się
i będzie rozmawiać z Elżbietą o Lawendzie,
aby prędzej wyjaśniły się ostatnie z tajemnic,
których rozwiązania pożądał Henryk.
Wstąpiliśmy wreszcie do Kościoła;
tam czekały na nas przed Ołtarzem dwa trony.
Zasiedliśmy, a po chwili wszedł sam Ojciec Święty.
Usługiwać miał mu zakonnik Wojciech.
Od tego momentu trwałem skupiony.
Przy mnie wybranka z uwagą słuchała
wskazane przez nas na tę okazję czytania.
Pieśń nad Pieśniami wyraźnie rozbrzmiała,
ukazując relację Chrystusa z Kościołem;
ostatnie strofy głosiły o sile Miłości
i o jej wartości, których nic nie przerośnie:
„[…] jak śmierć potężna jest miłość,
a zazdrość jej nieprzejednana jak Szeol,
żar jej to żar ognia,
uderzenie boskiego gromu.
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki. […]”
Oto Świętość tej Cnoty, ukazana w Słowie,
rozpromieniała na nas, słuchających o tym.
Związek oblubieńca z oblubienicą,
których łączyła niezwykle silna Miłość,
w niepojęty sposób przeniesiony został
na samą relację Kościoła Świętego
z Nieskończenie Kochającym Bogiem.
Za namową Pauli, odczyt z Listu Świętego Pawła
miał ukazać nam wartość Dziewictwa
i poświęcenia się w pełni Sprawom Bożym.
Zatem oba ostatnie czytania
pokrywały obie z możliwych Dróg życia.
Liturgia Słowa uwieńczona była Ewangelią,
opisującą pierwsze publiczne Objawienie
Jezusa, gdy Ten, za namową Swej Najświętszej Matki,
zamienił wodę w wino w Kanie Galilejskiej.
To właśnie przy tej radosnej okazji
Chrystus rozpoczął Swoje Cuda pośród ludzi,
a Maryja przyczyniła się do tego
poprzez prośbę wyrażoną do Swego Syna.
Nie chciała szczęścia Małżeństwa na zabawie ostudzić,
by wszyscy cieszyli się ze związku nowopobranych.
W ten sposób dusza gotowa była do Ślubu.
Spokój ducha i harmonia zastąpiły
tak spodziewany nawał uczuć i myśli.
Mogłem w pełni świadomie podjąć ważną decyzję
i w obecności Kapłana złożyć Obietnicę
przed Samym Bogiem, który obdarzył nas tą Łaską.
Gdy mówiliśmy, uświadamiałem sobie,
że będę przy małżonce zawsze, w zdrowiu i w chorobie,
w heroicznie trwałych: Miłości i szacunku,
póki starczy nam przed śmiercią obojga siebie.
Ona zaś szczerze i pewnie powtórzyła to samo.
Staliśmy się żoną i mężem.
Agata… żoną… ta jedna… od Boga…
Ślubowała mi… Niewiasta…
Ja jej…
Póki śmierć nas nie rozłączy…
Ona.
Agata.
Wymieniliśmy wdzięcznie obrączki.
Cały Wszechświat zachwycił się…
A obok Papieża stał zapłakany Wojciech.
Już w Małżeństwie, po Ofierze, przyjąłem
Komunię Świętą
a razem ze mną przyjęło
wyczekane
wyczekane
wymodlone
dziewczę.
~
Podczas tańca nieustannie patrzyła mi w oczy,
a ja, coraz bardziej tonący w radości,
okazywałem jej ogrom swego kochania,
ujmując coraz pewniej delikatne ciało
o szczupłej i dostojnej sylwetce.
Uśmiech ładnych ust,
pełen oddania,
wyrażał wołanie,
że podarowuje siebie dla mnie.
Przybliżyłem ją w uścisku,
swobodnie, jakbym od zawsze tak robił.
Poczułem ciepło, które od niej promieniowało.
Oddech na mej skroni.
Rzeźbione piersi dotykają
mnie; jak… pięknie!
Pocałowała mój policzek.
Zatopiłem się w ciemne, obfite włosy,
pachnące perfumami oraz nią samą.
Jeszcze mocniej przytuliłem swoją żonę.
Muzyka skończyła się, przerwano na chwilę,
by goście weselni obsypali nas prezentami.
Jak odległe w czasie były składane życzenia,
choć tylko kilka godzin minęło od Mszy Świętej,
na której Pan spełnił moje największe marzenie,
dotyczące przemijającej doczesności.
Rodzice podarowali nam starodawne zdjęcia,
jakie mieli ich zahibernowani przodkowie.
Widziałem jasnowłosych książąt oraz damy,
choć bez konkretnych oznak godności.
U niektórych z nich włosy zdobiło znamię.
To samo dostaliśmy od ludzi z Południa.
Posągowe twarze dumnych Barwnoskórych
aż prosiły się, by je ukoronować.
Karol dał nam dzieło, które wyszło spod jego pióra:
Kronikę, którą aż dotąd napisać zdążył.
Nie była jeszcze w pełni ukończona.
Wojciech przyniósł diamentowy Różaniec.
Przyszli i ci, z którymi odwiedziliśmy góry
i zwrócili nam nawet ową kartkę z podpisami!
Potem różne ważne osobistości,
składały przed nami przeróżne rzeczy.
Nie zabrakło tam również naszych kosmicznych braci.
Na koniec Elżbieta pokłoniła się do ziemi,
po czym włożyła mi coś potajemnie do ręki.
–E– Tu są wszystkie filmy o Ewie, jakie nakręciłam, i jej zdjęcia. Odszukam Doriana, by zdobyć jeszcze te z ostatnich chwil jej życia. Twoja siostra z pewnością zostanie Błogosławiona.
Niebieskie oczy wyrażały podziw
dla nas i dla drugiej „nigoryjskiej panny”.
–E– Agato, a tu są filmy o Danielu i o tobie. Cieszę się z waszego szczęścia. Będę was kochała, Królowo i Królu moi. Jesteście spełnieniem moich pragnień o powrocie tego świata, który kiedyś pogrzebano, a który poznałam dzięki moim poszukiwaniom historycznym.
— Znajdź dobrego męża, przyjaciółko Alicji.
–A– Powodzenia w odkrywaniu Prawdy i odsłanianiu tajemnic, najmądrzejsza kobieto, która żyje w naszych czasach. Dziękuję ci za Daniela.
~
Goszcząc już w komnacie dla nas przeznaczonej,
przeczytaliśmy fragment z Pisma Świętego.
„A gdy już będziesz miał się z nią złączyć, powstańcie najpierw oboje i módlcie się, i proście Pana nieba, aby okazał wam miłosierdzie i ocalił was […]”
Długo trwało nasze zalotne spojrzenie w oczy.
Podarowani byliśmy sobie siebie nawzajem.
Wpadłem w zachwyt, który nie wygasał…
Jej ciało obnażone…
Co za piękno…!
Szczyt urody niewysło
wiony
nie wysło wiony
Adorowałem…
Cierpliwie czekała.
Dała się sobą nasycić
miłować
przez całą przyszłość.
Dotknąłem jej.
Odgarniałem włosy znad czoła
oraz szyi.
Pocałunek trwał.
trwał
trwał
Poznawaliśmy reakcje naszych ciał.
Podobało się…
…najbardziej we Wszechświecie.
Dziękowałem Bogu za kobietę.
…najbardziej – o tak…
Niech Duch Święty w nas mieszka.
I nawiedza Swoją Świątynię.
Nagle ból przypieczętował Sakrament.
Agata krzyknęła ze Szczęścia.
Staliśmy się jednym ciałem
w ów najwspanialszy dzień.
Miłość Małżeńska.
Doczesnych Dóbr Pełnia.
Wzruszenie.
Wzruszenie.
Wzruszenie…
–A– Kocham ciebie.
— Ja ciebie też.
Daniel i Agata kochali się namiętnie.
Z Miłości poczęło się nowe istnienie…
|