XVIII
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Szósta - Rozdział XIX
XX

     XIX
     
      Pole siłowe izolowało płaskowyż,
który w środku zimy został odśnieżony.
Za nami pozostało nadmorskie miasto,
do którego odbywały się niegdyś pielgrzymki.
Tym razem podążaliśmy w przeciwną stronę,
aby zdobyć dostojny szczyt nad jeziorem.
Ileż to ludzi tędy wędrowało,
zachwycając się dziewiczą przyrodą Północy,
krocząc trudnymi szlakami niedostępnej krainy,
gdzie słońce w lecie świeciło prawie całą noc
a w zimie większość dnia okrywał ciemny mrok.
Tym razem, około samego południa,
rozwidniało się na tyle, by dało się iść.
      Wkoło kamienie okrywały wzgórza,
na żyźniejszej glebie rosły bezlistne krzewy
i tundra, przymarzłe aż do późnej wiosny.
Wszystko to miało rozkwitnąć za pół roku.
Podobał mi się teren moich przodków!
Również zakonnicy tędy przechodzili,
by jednoczyć na powrót wszystkich wierzących,
osiedlali się za stolicą, na wyspie,
skąd ochoczo wyruszali na misje.
To oni nawrócili jednego z Monarchów
już w czasach pierwszych wypraw kosmicznych…
      Agata przyglądała się krajobrazowi
pokrytemu warstwami zamarzniętych krzewów i kwiatów.
Zaskoczyła mnie stwierdzeniem, zapewne prawdziwym,
że to stąd brano florę do zasiania na Nigorii,
choć sama posiadała już jakieś życie.
To tutaj żyło najwięcej blondynów i blondynek,
w tym wielu moich bezpośrednich przodków.
Przebijały się i u mnie unikalne kolory
zupełnej bieli, bez barwnika, pośród czarnych włosów.
Zaś moja siostra odziedziczyła inny fenomen
po jednej z Królowych z kraju na wyspie,
na której dość powszechna była ruda barwa.
      Wspominałem niedawno utraconą siostrę,
segregując w pamięci wszystko, co powiedziała.
Pamiętałem, jak pisałem treść „wspólnego” listu:
przebywając nad Diamentową Katedrą,
rejestrowałem słowa wypowiedziane
w wyniku działania Daru Języków.
A ona na Bereidzie to samo pisała,
lecz wyrażone już w zwykłej mowie.
O Bogu i o Jego Miłości…
Czyż nie ona chciała nawrócić Pierścienice, Obcych?
Co takiego zdarzyło się
tuż przed jej śmiercią?
      Posiadałem jeszcze inny list od niej,
który tylko sam Dorian mógł odczytać.
Ten sam człowiek dotarł do rejestru owych wydarzeń.
      Moja siostra miała zostać beatyfikowana.
      Szlak przed nami wspinał się po zboczach
szlachetnej góry, wyrosłej na płaskowyżach.
My też zachowywaliśmy się dostojnie,
ciesząc się z pobytu w swojej posiadłości.
W codzienności znajdowaliśmy w sobie ukojenie,
uzewnętrzniając nasze uczucia, pełne
wzajemnego szacunku oraz życzliwości.
Agata opierała się na mnie w swych troskach,
a ja w swoich na niej, mej pięknej niewieście.
Towarzyszyła nam małżeńska przyjaźń.
Czuliśmy wielki Pokój i Spełnienie.
      Pojmowałem, że niewiasta ma być jak Maryja,
gdyż to Ona była Najwspanialsza ze wszystkich kobiet.
Ukochana moja wzorowała się na Świętej.
      Pokazał się widok na jezioro u podnóża,
po którym pływały liczne kry lodowe.
Do szczytu pozostało jeszcze trochę drogi.
      Kontemplowałem teraz bliskość Agaty.
Żywiłem wielką Miłość do swej wybranki.
Nawet w milczeniu radowała się moja dusza;
wystarczyło, że wiedziałem, że jest tuż obok.
A gdy prowadziliśmy rozmowę,
to choćbyśmy mieli na sumieniu
sprzeczkę, wciąż miała miejsce komunia,
jednocząca nierozerwalnie dwie osoby.
      I choć obok piękna i mądrości żony
nieliczne jej wady dawały o sobie znać,
akceptowałem ją całą, taką – jaka jest.
Mijała wzajemna pierwotna fascynacja
wzajemnym poznawaniem; oswajałem się z urodą,
same jej cechy traciły powoli na znaczeniu,
lecz tym bardziej Miłość wypełniała serca –
jako ofiara z siebie, a nie wielbienie czyichś cech.
Za nic nie wróciłbym już do dawnego
stanu, za nic nie oddałbym tej Tajemniczej Więzi,
która na pewno z tamtego Świata przyjść musiała,
a formował ją w małżonkach Sam Duch Święty,
tym silniej, ile ci otwierali się na Niego.
      –A– Kocham cię.
     
Ja ciebie też.
     
Echo to i bez słów stale rozbrzmiewało,
a słowa tylko podsycały radość.
      Nadeszły retrospektywne rozważania
na przeróżne ważne dla mnie tematy.
Właśnie osiągałem wierzchołek doczesności…
      Upłynęło już nieco mego życia. Właśnie teraz
miały miejsce ważne i doniosłe sprawy.
Wiele rzeczy, postrzeganych jako przemijające,
miało się skończyć, więc inne się liczyły:
te, które będą wiecznie trwać, nie tylko przez moment.
Jednak w tym kontekście uświęcone być mogły
także i te, które tym wiecznym docześnie służyły.
      Odniosłem wrażenie, jak bardzo duchowy
sens posiadały przeszłe wydarzenia.
Niesamowitość i codzienność, trwałość i przełomy:
wszystko to zawdzięczałem mojemu Panu,
a sobie jedynie odpowiedź na Jego wezwanie,
w wyniku którego zacząłem pogłębiać Wiarę,
szukać tego, co prawdziwe i dobre
oraz przestrzegać Przykazań, miłując bliźnich.
      Dzięki Bożemu wsparciu dano mi tak wiele
dokonać w dziedzinie archeologii, pilotażu,
eksploracji, dowodzenia wojskiem
oraz zarządzania olbrzymim królestwem.
Ponadto wzrastałem w Cnotach, doświadczeniu, mądrości
i Miłości. Miałem nowe, pełniejsze spojrzenie
na rzeczywistość, już nie przez pryzmat doznanych wrażeń,
ale przez teologiczną i moralną Prawdę.
      Przykład losów Agaty i moich
ukazywał Drogę pełną pomyślności,
nie pozbawioną jednak Krzyża, na przykład podczas
pobytu w niezwykle straszliwej niewoli.
Dawaliśmy Świadectwo o Łasce,
na którą potrafiliśmy odpowiedzieć
zarówno w radości, jak i w cierpieniu.
      Czyż Źródłem wytrwania nie były dla nas Sakramenty,
Słowo Boże oraz nauka Kościoła?
Dzięki temu mieszkał w nas Duch Święty
oraz Syn Boży przyjęty w Eucharystii.
      Bóg zsyła nam powodzenie, byśmy,
ciesząc się, wychwalali Go za to
i świadczyli przed innymi o Jego Miłosierdziu.
Jednak nawet w cierpieniu okazuje nam Łaskę,
choćby w ten sposób, że uczymy się wytrwałości
oraz wzrastamy w pragnieniu uświęcenia siebie.
Każda krzywda będzie nam wynagrodzona.
Ponadto można to wszystko intencjonować
dla nawrócenia innych i jako wynagrodzenie
za grzechy. Taka Ofiara nie idzie na marne.
A, stając się mniej podatnymi na kuszenie,
tym pewniej osiągniemy Zbawienie i Wieczność.
      Pan prowadzi nas zawsze najlepszą Drogą,
choćbyśmy nie zdawali sobie z tego sprawy.
A niepomyślnie postrzegana doczesność
zawsze okazuje się czymś dobrym w Bożym zamyśle.
On potrafi z najgorszego zła wyprowadzić Dobro.
Jak bardzo niedostatecznie jeszcze ufamy,
że Bóg nawet w nieszczęściach okazuje nam przychylność.
Szczęśliwy, kto zdaje sobie sprawę z tych rzeczy –
tym radośniej przeżyje w życiu wszystko,
czy to Królem będąc, czy kimś zwykłym, czy nędznikiem,
gotowy na pomyślność lub na przelanie swej krwi.
Będzie czerpał z tego, dając swą postawą odpowiedź
i bez woli grzechu współdziałał z Samym Bogiem.
      –A– Danielu, czuję, jak nasze dziecko się rusza. Jakie drugie imię nadamy naszej dziewczynce?
     
Alicja. Zdecydowanie Alicja.
     
–A– Ku czci jej szlachetnej cioci. Joanna Alicja…
     
Na tysiąc-trzystumetrowym szczycie
ktoś w masce na twarzy modlił się pod Krzyżem.
Jego ręce, zmienione niegdyś w kikuty,
wpół-odnowiono poprzez zastosowanie protez.
      Dorian.
      Odzyskał sprawność dzięki zabiegom medycznym,
które przeprowadzono na planecie pierwszych ludzi.
      Przyłączyliśmy się do dziękczynienia,
jaką składał za Łaski udzielone nam wszystkim.
Uwielbiał Pana w starożytnej mowie.
Dziękował nawet za ból i cierpienie.
      Wtem porwało mnie charyzmatyczne natchnienie.
Wypowiadałem niezrozumiałe słowa
a on je dla nas od razu tłumaczył.
Duch Święty opowiadał we mnie historię,
jaka rozgrywała się na duchowej płaszczyźnie.
Odkrywał przed nami nieuchwytne znaczenia
tych zdarzeń, które dotąd zdawały się oczywiste,
lecz z Bożej Perspektywy były odmienne…
I te, na które nie zwrócono większej uwagi,
okazały się nagle niezwykle istotne.
Agata pośpiesznie robiła notatki,
prawie nie nadążając za tłumaczeniem.
Zrezygnowała, wsłuchując się w to, co mówiłem,
a co Dorian przekładał w Darze Rozumienia
Języków. Zdaliśmy sobie sprawę z tego,
iż w naszych poszczególnych dziejach jest wiele wspólnego
w najogólniejszym zarysie i najgłębszym sensie.
Pan prowadził nas nieustannie do Siebie Samego,
a my w swej pysze oraz negacji
próbowaliśmy zboczyć z tej chwalebnej Ścieżki,
poszukując przemijających rzeczy.
I tak Wszechmogący potrafił wyprowadzić
z tego Dobro, czy z naszym świadomym udziałem, czy bez.
Jednak często ktoś inny już zbierał tego owoce.
Dlaczegóż więc, zamiast pogodzić się z losem,
powstrzymać od grzechu i iść za Bogiem,
za wszelką cenę nadal buntowaliśmy się??
Po co oddzielaliśmy się od tego, co zbawienne?
Dobro istnieje, a zło jest tylko jego brakiem,
więc po co ma być tego Dobra mniej?
W jakim celu zmniejszano jego ilość?
Dla ochłapów spełnienia marnego pożądania
lub udawania Boga, na wzór Szatana?
      Lecz Stwórca dał nam wolę, aby mogła mieć miejsce
Miłość. A ta dawała Szczęście, i to Wieczne.
To ona o nim ostatecznie decydowała.
W Niebie była jej Pełnia,
w Piekle – absencja.
      –Do– Uczmy się od Maryi, jak kochać. Dobrze, że wspomaga nas Ktoś w życiu doczesnym, w którym bez Wiary tak łatwo ulec złudnym pozorom.
     
Troszczmy się o Jej kult w świecie. Bez pychy naszych poprzedników, zadufanych w sobie i zaślepionych swoimi sukcesami.
     
–A– Więcej zrobili rozproszeni Chrześcijanie –  tacy jak Alicja – niż Konwaliowi Kosmonauci, akanejscy wyzwoliciele, lawendejscy poszukiwacze i wojowniczy obrońcy cywilizacji Ziemian. Strzeżmy się pychy.
     
Dorianie, po tym przeżyciu nie zadaję już pytań. Niech usłyszę z pokorą tyle, ile powinienem.
     
–Do– Tym razem wypowiem się treściwie. Pomogłem odnaleźć zdradzieckie Futrzaki i wydałem je lawendejskim sądom. Centra VR tracą klientów. Hibernanci Karol i Elżbieta mają się dobrze. Jeden z moich podopiecznych Futrzaków, Melodiusz, uczestniczy w dziele Ewangelizacji nowoodkrytych Kosmitów. Wysyłajcie wszędzie naukowe ekspedycje w celu odnalezienia wszystkich potomków Adama i Ewy, aby ich zgromadzić w Jednym Kościele. Jako załogantów możecie wykorzystać naszych kuzynów, Misie. Zgromadziłem informacje o wrogach, którzy nas niegdyś ciemiężyli. Stracili niewolników z Lawendy, więc zaczęli obawiać się śmierci. Od dawna byli podtrzymywani na życiu i hibernowani jak ja sam. Mają lidera. Jego dusza jest w poważnym niebezpieczeństwie. Ma on bardzo wiele na sumieniu. Nawet tyran Thor się nawrócił, ale nie ów zdrajca. Rozprawcie się z nimi sprawiedliwie i pilnujcie waszych poddanych, by nie poszli w ich ślady. Jeśli wasi przeciwnicy będą żałować za to, co uczynili, okażcie im miłosierdzie. Co do mnie, znalazłem następcę. Wolno mi nie korzystać już z pomocy Futrzaków, więc odejdę w spokoju. Akanejczycy naprawili mi ręce, ale twarzy nie chciałem. Moje życie przed czasami Konwaliowymi niech pozostanie tajemnicą – za bardzo wyjęte jest z kontekstu, podobnie jak pobyt Harmoniusza na Ziemi w czasach starożytnych…
     
–A– Masz dokumenty o Alicji?
     
–Do– Wysłałem je do Ojca Świętego. Zginęła jako męczennica za Wiarę. Jakże wiele wyjednała nam Łask…
     
Tu jest jej list. Weź go.
     
–Do– Widzę… Rozumiem treść. Na razie jeszcze nie zdradzę tobie, co napisała. A ty tym bardziej módl się o jej beatyfikację. Mój następca odczyta tłumaczenie, podobnie jak przetłumaczył twoją część… To też wyślę do Stolicy Apostolskiej.
     
Dziękuję.
     
Dorian poszedł.
      Wypełniały się prawie ostatnie strony Kroniki.
Czekał nas jeszcze przedostatni i ostatni rozdział.
      Ów Biskup, Prorok, wielki człowiek, naoczny świadek
podboju Wszechświata i jeszcze dawniejszych wydarzeń,
który poznał tylu władców, bohaterów i słynnych
ludzi – tak wspaniale wypowiadał się o mej siostrze…
      Alicja Ewa… Przyszła Błogosławiona?

       
     

XVIII
Dni Światła - Tom III - Memento - Część Szósta - Rozdział XIX
XX