V
Na ulicach miejscowości, w której sprzedawała
ubrania, działo się coś, co zwróciło jej uwagę.
Nieznani przybysze zachęcali mieszkańców,
by wzięli udział w pewnym spotkaniu.
Ewa próbowała dowiedzieć się, o co im chodzi.
Nie udawana determinacja na ich twarzach,
potwierdzała, że bardzo im na tym zależy.
Podejrzewała, że chcą czynić pożyteczne rzeczy.
Normalnie zachowałaby wobec nich nieufność.
Uznała, że spróbuje i uda się do nich.
Okazało się, że byli to misjonarze.
Całkiem otwarcie wykładali Prawdy Wiary.
Nigorianie bez sprzeciwu tego słuchali,
jednak część z nich bez większego zainteresowania.
Relatywnie dużo było tu Chrześcijan.
Nadal jednak niewierzący byli liczebnie górą.
Nic nowego nie poznała na tym wykładzie,
czego nie nauczyłaby się z książek.
Pensjonariusze elitarnego sierocińca
mieli dostęp do dzieł z tematyką religijną.
Niegdyś pewien ksiądz się o to postarał.
Ten sam, który prowadził Msze w górach ponad fiordem.
Lecz to nie on zaprosił gości z odległych stron.
Poczuła w swym sercu ukrytą tęsknotę,
by pomóc im w dzieleniu się Wiarą.
Nie wstydziła się miejscowych; już ją raz ujrzeli,
gdy dała im pokaz swojej pobożności…
Mijając siedzących, przyjrzała się ich twarzom.
Zachowywali pewien dystans do wykładających.
Nie brakowało przecież na Nigorii
także innych ludzi, którzy do czegoś nakłaniali:
akwizytorów, propagandzistów i naciągaczy.
Bardzo często przedmiotem reklamy było VR.
Zdarzało się nawet publiczne wzywanie
do opuszczenia Ligii Wolnych Układów
i przyłączenia się do państw totalitarnych.
Wstąpiła przed mównicę w przerwie między wykładami.
Zobaczyła Paulę, lecz nie widziała wcale
żadnych innych osób, które były jej znane.
–*– Pozwólcie, że także ja, skromna sierota, podzielę się wami tym, co jest mi bliskie.
Uwaga w pełni skupiła się na mówczyni.
Dotychczas obojętni się ożywili.
–*– Ja co niedzielę chodzę z obecną tutaj Paulą do kościoła. Cieszę się, że także poza nim ktoś mówi publicznie o Wierze.
–Tłum– Czy to reklama waszych produktów, które sprzedajecie?! To ty byłaś tam w lesie? Ładna dziewczyna, dojrzale mówi. Nawiedzona! Ona jest trochę dziwna… Mów dalej!!
(*) Reakcje zebranych są tak bardzo zaskakujące.
Ogarnia mnie coraz większy wstyd. I nie maleje.
Chyba za chwilę wrócę na swoje miejsce.
Czegoś brakuje w mej mowie i… duszy.(*)
–*– Już nie zajmuję się szyciem sukienek. Ostatnią sprzedałam… sprzedałam… osobie, którą właśnie widzę na tej sali!
Zebrani poczęli się rozglądać. Dziesiątki oczu
spoczęły na wyróżniającej się Albinosce.
Ta nie miała najmniejszych szans, by się ukryć.
–*– Opuściłam miejsce, w którym się wychowywałam i zaczęłam samodzielne życie. Bóg prowadzi mnie przez nie. Jemu zaufałam.
W tym momencie podszedł do Ewy któryś z wykładowców
i razem udali się na stronę.
–Nieznajomy– Czy jesteś bierzmowana?
–*– Jeszcze nie. A czy można tutaj uzyskać ten Sakrament? Przepraszam, że wam przeszkodziłam.
–Nieznajomy– Nic nie szkodzi. Zostań z nami na Mszę Świętą. A co do Sakramentu… Potrzebny jest Biskup; na razie trudno o niego.
Została już tam, a wykład ciągnął się dalej.
Lecz tym razem wszyscy zachowali uwagę.
–*– Jak masz na imię?
–G– Gustaw. Jestem duchownym, Prezbiterem.
–*– Ja mam na imię Ewa. Szukam pracy. Dotychczas zajmowałam się szyciem i tworzeniem ozdób. Nie posiadam rodziny; nie znam swoich rodziców.
–G– Poproś Paulę i kogo jeszcze znasz, niech też przyjdą na Eucharystię.
–*– Cieszę się, że was wszystkich poznałam. Co was skłoniło, by nawiedzić tę małą miejscowość… i tę planetę?
–G– Zlecił nam to ten, który ma duchową władzę zwierzchnią nad tą planetą.
–*– Kto?
Milczenie zastąpiło rzetelną odpowiedź.
(*) Tajemnica. Czyli jakiś niezwykły powód.
Ja modliłam się, by wyjść… Oni przybyli z Kosmosu.
Czy tym razem doznam zawodu?
A może Pan prowadzi mnie przez taką Drogę,
bym poprzez trud przybliżyła się do Niego?
Potrzebna mi pokora w wyczekiwaniu przyszłego.(*)
–*– To dobry dzień. Dzieje się coś pożytecznego. Tyle dobrych wrażeń.
–G– Moja córko, nie licz, że kolejne dni będą lepsze od tego, który jest. Dla nas, Chrześcijan, każdy dzień jest dobry, gdy przybliża nas do Pana.
–*– Myślę w podobny sposób. Dlatego wychodzę na zewnątrz, do ludzi, by i oni radowali się w Wierze.
Gustaw uczynił wyjątkowo zamyślony
wyraz twarzy. Wpatrywał się uporczywie w jej włosy.
Jednak musiał wrócić do zgromadzonych.
Zaprosił więc Ewę na Mszę Świętą i poszedł.
(*) Poruszona jestem i łatwo ulegam emocjom;
odprawiana właśnie Eucharystia
dostarcza mi pewnych duchowych wrażeń.
Wydaje mi się, że coś się zaraz wydarzy;
owłada mną jakiś natchniony stan.
Pochłaniam najdrobniejszy nawet fragment
Słowa Bożego; dociera ono do mnie,
roztrząsam w myślach jego znaczenie.
Potem Kapłan mówi, że należy sobie
wzajemnie wybaczać, czynić Dobro
nie tylko w gronie bliskim, ale ¬i dalszym –
wtedy Chrześcijanie stają się świadkami Miłości.
Utożsamiam się z tym, co tu się dzieje.
Wyzbywam się oto rozpaczy i strachu.
Pragnę odtąd służyć memu Bogu i Panu
oraz w swym postępowaniu dążyć do Świętości.
Przeistoczenie. Przebywa On na Ołtarzu;
oglądam Chrystusa Żywego, Boskiego Syna,
jak przybiera Postacie Eucharystyczne.
Widzę Boga, Jezusa, naszego Pośrednika.
Jego Krew niedługo we mnie popłynie.
Po modlitwach przychodzę, by Go spożyć, już się zbliżam…
Kapłan zanurza Ciało Pana w Jego Krwi.
Oto Zmartwychwstały, właśnie przyjmuję Go do siebie…
Wnikasz we mnie; Twa Krew rozlewa się w mym wnętrzu.
Ekstatycznie drżę… Ekstatycznie drżę…!
Czuję Cię zmysłami, oświeconymi przez Wiarę;
doświadczam tego, co właśnie sobie uświadomiłam.
Oddaję się cała Panu memu.
Niech On działa we mnie, mając w mym sercu mieszkanie.
Radość z tego długo nie przeminie…
Nawet jeśli to tylko zwykłe wewnętrzne przeżycie.(*)
|