VI
(E) Tyle kłopotu sprawiłaś mi publicznie,
gdy zwróciłaś na mnie uwagę zebranych.
Sama błyszczałaś szczerością, i to niezachwianą,
a tłum po twej wypowiedzi zaczął intensywnie
myśleć. I jak tu wykonywać swoją pracę?
Już wszyscy z okolicy mnie znają!
Pójdę za tobą na to spotkanie,
które organizujecie we własnym kręgu.
Obejrzę, co takiego czynią Chrześcijanie,
co jest w nich tak pociągającego.
Przekonam się, czy ich mężczyźni są czegoś warci;
może znajdę wśród nich kogoś interesującego.
W wynajętych salach kilkudziesięciu
ludzi spożywa posiłek, który przyrządzili.
Jedna grupa coś odmawia a potem zaczynają.
Dołączam do nich. Radośnie mnie witają.
Nie ma tam jednak tej, którą śledzę.
Nie poruszają wcale tematów teologicznych.
Wymieniają się doświadczeniami.
Długo tak jeszcze będą? Zaczęli mnie wypytywać.
Nie chcę odpowiadać, po co tu przybyłam.
Szanują to i nie nagabują dalej.
Spotykam się jednak z wyczuwalnym dystansem.
Wobec mnie wskazana jest daleko posunięta
nieufność. Skąd mają wiedzieć, czy nie sprowadzę nań
problemów lub nawet śmiertelnego niebezpieczeństwa?
Przecież na świecie tak bardzo szykanuje się Chrześcijan!
Ja sama nie potrafiłam tego znieść,
choć byłam po nieprzychylnej im stronie;
zmieniłam zatem profil swojej działalności,
wybierając miejsce poza władzą złowrogich
sił. Jakże nudne było szukanie przyjemności!
Jak bardzo charakteryzowało tamte układy!
Jak bardzo panoszył się tam totalitaryzm,
który swą bezczelnością obraża mój rozum.
Wiem, że przecież nadal jestem szpiegiem…
Przybyłam tu jednak w dużej mierze od siebie.
O, jesteś, Ewo, dobrze się tu czujesz.
Z tobą ta Ciemnoskóra. Siadamy do dyskusji.
Dziwicie się, że nie założyłam waszej sukni?
Witacie mnie przyjaznymi spojrzeniami.
Ja też was lubię, pewnie się poznamy.
Uczestnicy, nim zaczną dyskusję,
mają zwyczaj modlić się i czytać Świętą Księgę.
Pierwszy raz je słyszę, tekst jest nawet ciekawy,
brakuje mi jednak wiary do jego akceptacji.
Ewa mądrze odnosi się do niego.
Musiała nauczyć się tego od księży.
Podziwiają, jak sobie radzi. Nawet sam kapłan
ją chwali. Rozmawiają o tak zwanych przykazaniach.
Z wieloma z nich nawet w pełni się zgadzam.
Miewam czasami wyrzuty sumienia
za mą niejedną przeszłą namiętność.
Nie łatwo jest jednak żyć w czystości.
Poza tym wciąż żałuję, że występowałam przeciw
ludziom dobrej woli – między innymi wierzącym.
Zmieniają temat na czasy ostateczne.
Ksiądz Gustaw głosi wspaniałość wieczności i zbawienia.
Tyle wieków czyniliśmy ziemię poddaną.
Ale kiedyś zakończy się to, co doczesne.
Część z nas podobno będzie żyła w Niebie.
Kto by nie chciał, by okazało się to prawdą?
Może ta cała wiara się opłaca??
Czyż widać jakąś alternatywę?
Nie… Jedynie VR i sztuczne podtrzymanie życia,
choć i to zapewne kiedyś marnie przeminie.
Podobno ze zbawieniem wiążą się wymagania…
Ale im wcale one nie przeszkadzają!
Muszą wiedzieć lub doświadczać czegoś więcej niż ja.
Spogląda na mnie pewien mężczyzna.
Nie widział nigdy dziewczyny o perłowych włosach?
Za to ja stanowczo zbyt często obserwuję Ewę.
Ten on wydaje się tutaj nowy.
Interesująco mówi. Schludnie wygląda.
No, niech będzie: popatrzę mu w oczy.
Zmieszał się. Nie wie, co zrobić ze wzrokiem.
Dzielimy się na jeszcze mniejsze zespoły.
Ląduję we troje razem z nią oraz z nim.
Mamy mówić, dzieląc się doświadczeniem,
na temat uzgodniony wcześniej z kapłanem.
Brak przymusu, więc nic im nie powiem.
Oto jednak ich też ogarnia milczenie.
Kto z nas pierwszy odważnie się wyłamie?
Jej pełen empatii i zaufania wyraz twarzy
rozbraja mnie, doświadczoną agentkę.
Ona chyba poznała już moje intencje
i wyrozumiale daje znać, że się nie lęka.
Nikt dotąd nie potrafił prześwietlić mnie na wylot!
Niebywałe, sama zaczynam zwierzenia.
Dzielę się tym, co ostatnio zaczęło mnie „nękać”.
Mówię, że fascynuję się tym, jak żyją
Chrześcijanie. Że zamierzam ich obserwować.
Ojej, jak ja się zdradzam! Lecz, wzruszona,
wypowiadam się na tak wiele tematów,
że zapominam o kontrolowaniu czasu.
Aż tu nagle okazuje się, że powinniśmy już kończyć.
Nadszedł czas wolny. Oddajemy się godnej rozrywce.
Trwamy we czworo; nikt z nas nie odchodzi.
Miło tutaj, przytulnie, na wysokim poziomie.
Ludzie śpiewają, grają w coś, czytają książki.
Nie ma przekleństw, używek, obmawiania,
wyuzdanych mód, braku moralności…
Rywalizują honorowo, a nie złośliwie.
Zaś kobiece relacje z mężczyznami
są nad wyraz stonowane i łagodne.
Są narzeczeni – miło jest ich oglądać,
jak trwają we wzajemnym szacunku i zgodzie.
Zapewne nie korzystają jeszcze z uciech ciała.
Może wystarcza im sama przyjaźń i nadzieja…?
Nie przeszkadza mi, że nikt w swych myślach mnie nie pożąda.
Zdarzają się również małżonkowie.
Ci czasami trzymają się za dłonie,
ale unikają tego, co obsceniczne.
Gdzie pycha, znana mi z salonów ludzi wielkich?
Nie ma jej. Chrześcijanie twierdzą, że są Solą Ziemi.
Zaskakuje mnie to; podziwiam ten przejaw piękna.
Powoli rozumiem, dlaczego mówią o sobie,
że trwają w Prawdzie. A gdyby tak było rzeczywiście…?
Może Bóg istnieje? A czy ja w to wątpię?
Jeszcze trochę tak… Lecz jeśli Bóg naprawdę żyje,
to zapewne mieszka również w ich sercach.(E)
–Mężczyzna– Cieszę się, że was poznałem, przyjaciółki. Mam na imię Norbert. Ewę, ostoję naszych sekretów, już znam. Bardzo jej ufam, jest dobrą osobą. A tobie, jasnowłosa, jak na imię?
–*– Właśnie, tak dużo powiedziałaś o sobie, a zapomniałaś o imieniu.
–?– Naprawdę chcecie wiedzieć? Przyznam się, że ukryłam przed wami bardzo wiele. Ale zdążyłam was polubić.
–N– Ja ciebie też… To znaczy was troje: ciebie, Ewę i Paulę. No i księdza Gustawa, i jego niesamowitego Biskupa.
–*– …Biskupa…?
–N– Tylko raz go spotkałem. Jest bardzo stary. Ksiądz nie wspomina o nim zbyt wiele.
–?– Jeśli chcecie, zdobędę dla was potrzebne informacje…
–N– A możemy się… spotkać… kobieto bez imienia?
–?– Zastanowię się…
–N– Może być nawet w kilka osób. Przepraszam pozostałe panie tutaj obecne, że tak postawiłem sprawę.
–*– Nie przejmuj się, Norbercie.
–P– Ja zostanę ze wspólnotą. Wy idźcie.
–?– Dobrze. Wybierzmy się więc na jakąś zabawę. Poznamy się lepiej. A tobie, Ewo, pokażę wielki świat. I suknię, którą od ciebie kupiłam.
–*– Dziękuję za zaproszenie… dziennikarko.
–E– Na imię mam Elżbieta. Tak, jestem dziennikarką, zgadłaś!
–*– Od początku podejrzewałam, kim naprawdę jesteś, tajemnicza Elżbieto.
|