VII
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział VIII
IX

     VIII
     
      Majestatyczne góry zajmowały uwagę
i dawały odpocząć niewieście
doświadczonej dużą ilością wrażeń
Nie straciła zapału, by dalej funkcjonować –
potrzebne jej było tylko wytchnienie.
Razem z Paulą wzięły udział w pewnej wycieczce.
      W bezkresnej dziczy czuła się bardzo swobodnie –
nikt nie mógł jej tutaj podstępnie inwigilować.
Podróż tę zorganizował im Jan,
zebrawszy na nią także innych chętnych,
którzy skorzystali z jego oferty
      Wysiedli z glidera i zagłębili się w lesie,
ledwo co odnajdując ginącą w gąszczu ścieżkę.

      (Do) Otrzymałaś wystarczającą lekcję życia.
Przygotuj się, to dopiero początek.
Gustaw przekazał mi, że jego podopieczna
wróciła skądś, zmieszana, razem z tym chłopięciem,
które popadło w rozpacz i depresję.
Może to ty, o której niegdyś przepowiadałem;
jest tak wiele między wami podobieństwa.
O Panie, jak Ty wysłuchujesz moich modlitw!
I nawiedzasz mnie często w Charyzmacie.
      Osobiście zatem odwiedzę moją Nigorię.
O ile nie wezwą mnie moi kosmiczni synowie.
      A ty, chłopcze, z ciebie jeszcze coś będzie.
Nie ty jednak jesteś wybrańcem dla mej córki.
      A co do ciebie, któraś wkroczyła w jej życiorys:
panno poszukująca… takaś ty zwyczajna;
zrobisz wiele, lecz nie zawsze świadomie,
zatem nie będziesz miała we wszystkim zasługi,
chyba że kiedyś ostatecznie się nawrócisz.
Długa Droga przed tobą, o ciekawska.
Niełatwo ci będzie tak stale czuwać jak mnie…
      O, błogosławione są te ukazane mi góry!(Do)

      (*) W dole jezioro i wzgórza aż po skraj horyzontu,
w dal przede mną biegnie krawędź przepastnej grani,
a niewielkie czapy spowijają szczyty po prawej.
Roślinki znajdują tu jeszcze swoje zakamarki.
Niedaleko stąd widać stado rogaczy.
Nie boją się tak skakać ze skałek na skałki?
      Mogłabym tu zostać, położyć się na tundrze
i cieszyć trwale tym, co dał nam Niebieski Ojciec.
Jakie to niezwykłe – to Stworzenie naokół.
Tak miłe dla zmysłów, tak godne podziwu
dla Tego, który kiedyś uczynił to dla nas.
Ten zapach świeżości zniewala, aż muszę
opanować się przed nadmiarem zachwytu.
A może nie wstrzymam się, lecz przepełnię tym doznaniem?
Jestem jak przybysz w świecie ziemskim w pielgrzymce do Pana…
      Nie sama tam podążam. To takie budujące,
że każdy z nas jest Przezeń upragniony i kochany.
My sami też darzymy się wzajemną Miłością.
Człowiek wobec przyrody jest istotą nadrzędną.
Odbiera wrażenia, opiekuje się ziemią,
myśli i wierzy, ufa oraz marzy,
pociąga się płciowo, dając rozkosz sobie nawzajem,
w pełni świadomie jednocząc się w Świętym Małżeństwie.
Żadne inne stworzenie tak nie potrafi.
      A Stwórca przerasta cokolwiek, co istnieje.
Skoro Jego Dzieła są takie wspaniałe,
a On Sam w każdej chwili może je pomnożyć,
to jak niewymownie większy Jest nad wszystkie Swe dzieła!
Kunszt Twój, Boże, godny wszelkiej pochwały.
Uwielbiam Ciebie za to, że dałeś nam Go w Swej szczodrości.
      I za to, co widzialne i za to, co niewidzialne,
wielbię Ciebie, Boże Ojcze i to Słowo,
które stało się Ciałem i przybyło do nas!
      Nie wytrzymuję, znów padam na kolana
i przy wszystkich obecnych modlę się „Ojcze Nasz”.
Dołącza do mnie Paula. Teraz z lubością
wypowiadamy Wyznanie Wiary.
      Wstaję. Czuję, że niektórzy oczekują wyjaśnień.
Odkrywam przed nimi to, co myślę,
a Paula uzupełnia mnie teologicznie.
Do niektórych zdaje się to trafiać,
lecz, niestety, mało przekonująco
      Posiadam w sobie Ducha Świętego ze Chrztu,
ale nie otrzymałam Go do dawania Świadectwa.
Mam tylko pewność, że mnie samą prowadzi
do Chrystusa. Nie pamiętam Sakramentu z dzieciństwa.
Ktoś musiał się mną wtedy zaopiekować.(*)
      Podążali coraz dalej wzdłuż urwiska.
Po lewej zwiększyła się stromizna,
oferując jeszcze ładniejsze pejzaże.
Mijali stawy, po których pływały kry lodowe,
a równolegle do nich biegły zwierzęta.
Czasami dumnie na nas spoglądały,
a turyści pospiesznie wykonywali zdjęcia.
Część nie wiedziała, jak dobrze wykadrować
i poprosiła Ewę o artystyczne wsparcie.
Uczynnie pomagała wybierać te ujęcia,
w których kopytne wychodziły najokazalej.
Na jednym z nich zwierzę przemawiało jakby do obecnych.
      Ewa pokochała swą planetę, Nigorię.
Pragnęła przedstawiać innym jej zalety.
Już przy szyciu sukien dzieliła się natchnieniem,
a teraz chciała podzielić się czymś więcej.
Zrozumiała, że piękno niektórych pociąga
i pozwala im przybliżyć się jakoś do Boga,
jak jej, gdy wielbiła w przyrodzie Stwórcę Wszechrzeczy.
      Najbardziej marzyła o dzieleniu się Ewangelią.
      (*) To, co postrzegam, czuję oraz słyszę, jest dobre.
Podziwiam za to Pana. Jednocześnie czekam,
aż po skończeniu ziemskiej pielgrzymki ujrzę Niebo
i dane mi będzie doświadczyć tego,
co wspanialsze jest nade wszystko – Jego Miłości.(*)
      Na tej wysokości znikły resztki roślinności
a wyraźnie zwiększyła się stromizna boczna.
Wydawało się, że trasa będzie nie do przejścia –
tak strasznie prezentował się skos przed wędrowcami.
Choć poziom marszu wcale się już nie zmieniał,
nachylenie diametralnie rosło w gradientach
i niebezpieczeństwo przesłoniło radość z wyprawy.
Postrzępione podłoże dawało do zrozumienia,
że jedynie z wielkim trudem można przebyć ten szlak.
      Martwiły się kobiety, że to nie dla nich
i mimo euforii niechętnie tam zdążały.
Przesadził Jan w doborze trudności trasy.
Lecz niektórzy bardzo chętnie parli naprzód,
pogardliwie spoglądając na tych na ogonie.
      Dobiegł uszu podróżnych huk wodospadu,
jaki uformował się na spadku po lewej.
Czyli już niedługo zawitają w to miejsce
i przekroczą potok w najwęższym jego miejscu,
stąpając po śliskich kamieniach lub kładce.
      Pojawił się. Ale najpierw była drabinka,
zawieszona ponad wyrwą w podłożu przy przewężeniu,
po której trzeba było przejść w poziomie!
Ledwo cisnęli się po niej, opierając o ścianę.
Niektórzy, podekscytowani tym, co niepewne,
z lubością stawiali czoła przeszkodzie.
      Ewa zatrzymała się, pogrążona w wątpliwościach.
      (*) Nie przejdę tędy. Nie nadaję się na zdobywcę.
Och, Janie, gdzieś ty nas wywiódł! Może to dla ciebie,
ale nie dla nie wprawionych jak Paula i ja.
Mijają mnie i szyderczo śmieją się w twarz.
Niektórzy, uprzednio darzący nas przychylnością,
dziwią się teraz z powodu naszych obaw.
      Czy tracę w ten sposób tych, których zdałam się pozyskać,
gdy patrzyli na moją pełną zachwytu modlitwę,
którą odważyłam się odmawiać publicznie?
Jeżeli jednak – zgodnie z Wolą Bożą –
powinnam ruszyć przed siebie, wtedy się przemogę,
mężnie wykonując to, co mi zaleciła.
      Nie każ mi tam iść, Panie, jeśli nie trzeba.
Być może w inny sposób przysłużę się Tobie.
Czy już teraz wystawisz na próbę moją osobę?
Zależy mi na dobrach, które są we mnie dla innych.
Lecz chcę dbać o nie dla Chwały Twego Imienia
a nie ze względu na lęk przed ich utratą.
Oto jestem do Twojej dyspozycji…(*)
      Znalazło się więcej niechętnych tej przeprawie.
Sami, wyśmiani, szykowali się do zejścia.
Ewa już stawała na drabinkę za Paulą,
gdy ci z tyłu zawołali, by została z nimi.
Stając rozkraczona na dwóch szczeblach,
odwróciła się, prawie tracąc równowagę.
Obdarowała ich uśmiechem. Oni nalegali,
by wsparła ich duchowo, dołączając doń.
      Odetchnęli z ulgą, gdy stanęła na twardym.
Dostały się jej za to obelgi i… oklaski.
Paula uspokajała tych z przodu ekspedycji.
Pomogło – już jej nie szykanowali.
      Obie postanowiły więc, że się rozłączą,
a Ewa, proszona przez tych, którzy zawrócili,
będzie im towarzyszyć i opuści z nimi masyw.
      Wyszła zwycięsko z walki z samą sobą.

       
     

VII
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział VIII
IX