XI
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział XII
XIII

     XII
     
      (Do) Zaskakujesz mnie ty, którą ujrzały me oczy.
Dobry Pan Bóg dał ciebie zrodzić twym rodzicom.
Dawno nie widziałem kogoś tak wyjątkowego.
Moje usposobienie, cierpliwe i spokojne,
z którego słynę jako duchowny,
uleciało i wystawion jestem na katorgi
przywiązania do tego, co przemijające.
      Rozdam dziś Komunię mym braciom kosmicznym
również pragnącym celebrować Święto
Narodzenia Pańskiego, jak w każdy kolejny rok,
liczony w oparciu o tradycyjny kalendarz.
      One zaś znów podleczą swym sposobem moje zdrowie.
      Panie mój, którego wydało na świat
Święte Łono Maryi Dziewicy,
który przychodzisz do nas każdego dnia,
Chwała Tobie, że przyjąłeś ludzkie Wcielenie,
ażeby dać nam potem na Krzyżu Zbawienie…
      Mówisz mi, Duchu Święty, że ona też wiele rozmyśla,
ta jasnowłosa córka moja, która do mnie przyszła.
Sama jedna, palona Twym wewnętrznym Żarem,
przywędrowała na pustkowie jak jakiś bohater.
Och, Gustawie, nie zatrzymasz jej dłużej dla twych spraw.
Czy ktoś zdoła ocalić się przed jej wpływem?
      Maleńka, ktoś zbliża się do twej Drogi…
      Nie bój się, to nic takiego.
      To życie jest dopiero początkiem.
      A dla mnie marna doczesność
wciąż nie może się zakończyć.(Do)

      (E) Oglądam twój album o planecie Nigorii
i widzę, jak świetny jest wybór ludzi i miejsc.
Robisz karierę, uduchowiona konkurentko,
niedługo poznają cię tłumy i to całkiem spore.
Ileż tu koncepcji, ile ciepła. To jest na tyle
ciekawe, by wracać do tego a nawet tęsknić.
Ujmujesz przedstawianiem swojej Religii,
która nieobca mi już. A moje myśli
ulatują gdzieś ponad doczesność, gdzieś wzwyż.
Pragnę uczestniczyć w Święcie Narodzenia Boga.
      Oto przybyłam. Inna niż wtedy wspólnota.
Wierni z najbliższego, przypadkowego kościoła.
Witają mnie, dzieląc się opłatkiem,
łamię go z nimi, chociaż nie jest tym samym,
co – jak twierdzą – chleb, który staje się Bożym Ciałem.
Drżą mi ręce – mnie, kobiecie doświadczonej.
Nie panuję nad uczuciami. Zdradzają mnie łzy,
których jednak nie zamierzam hamować.
Wiem, że niektórzy widzieli mnie na ekranie.
Ciężko ukryć się w tym publicznym zawodzie.
Postanawiam jednak wyzwolić się od pewnego zła…
      Życzenia, pełne odnośników do Wiary,
kolędy, śpiewane w wielkiej radości
i ta wieczerza poprzedzająca jutrzejsze Święto!
Aż chce się zostać tu z nimi przez całą Wieczność.
A oni ciągną mnie na nabożeństwo o północy.
      I przychodzę, by poobserwować Rytuały.
      I trafia do mnie Pochwalny Hymn Uwielbienia,
      i czytanie o Słowie, które Zstąpiło z Nieba,
      by Stać się Ciałem i zamieszkać między nami,
      i przemawia do mnie chrześcijańska wykładnia Prawdy,
      i zanoszę tu prośby, a niechby się i spełniły!
      Me wnętrze jakby do czegoś się przygotowuje.
      Potem patrzę na to, co Wiara mówi, że jest Cudem.
      Nie wykluczam, że gdyby Bóg Istniał, to byłby tu Obecny.
      Coraz bardziej sądzę, iż jest tak naprawdę!
      I słucham modlitw Kapłanów i wiernych,
      i żałuję w sercu, że nie mogę pójść wraz z innymi,
      by spożyć ten Chleb Życia – choćby na wszelki wypadek.
      Wraz ze wszystkimi daję się pobłogosławić.
      –E– Boże, jeśli Jesteś, daj mi się jakoś poznać. Choć trudno mi zmienić mój sposób życia… Skoro jednak podobno stałeś się Człowiekiem, to nie ma dla Ciebie nic niemożliwego. Pokieruj mną, proszę, tak, aby najmniej boleśnie dać mi porzucić to, co w Twoich oczach jest złe…
     
Mówię do Niego. Co się za mną dzieje…?
      Ewo, to twoja sprawka! Muszę znów odwiedzić ciebie.(E)

       
     

XI
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział XII
XIII