XIV
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział XV
XVI

     XV
     

      Jasne włosy Gantorianina, który pięknie mówił,
pozwalały odróżnić go od reszty zebranych.
Wysoki wzrost dawał mu możliwość dominacji,
niski głos czynił kimś poważanym.
Ujmująco uśmiechał się do ludzi,
zjednując sobie ich powszechną sympatię.
Słuchali go z uwagą zebrani Chrześcijanie.
      Jedna osoba zdawała się być zmieszana.
Wpatrywała się weń ufnym dziewczęcym wzrokiem,
a tysiące myśli szalało w jej głowie.
      Ona jemu także się podobała,
gdyż co chwila zerkał na nią, mimowolnie.
      Pozostali uczestnicy spotkania
czerpali, ile mogli z jego bogatej wiedzy.
      (*) Jaki jest wspaniały ten napotkany człowiek.
Nikogo takiego dotąd nie poznałam.
Pewny siebie, rozsądny, zapewne odpowiedzialny.
Poświęca się z mocą pracy misjonarza.
Podobno ma zostać Diakonem Stałym,
a wcześniej może jeszcze zdążyć się ożenić,
na co pozwala kościelna władza.
Jaka szkoda, że już kiedyś go nie spotkałam.
      Tracę głowę. To inaczej niż za czasów Jana.
Jego obecność elektryzuje mnie.
Uczucia mówią, że pragnę, by mnie chronił
ktoś tak silny, zabawny i inteligentny…
Z kim będę działać? Być zdaną na samą siebie?
Zatrzymam go jeszcze; nie chcę, by odchodził.
Tym bardziej, że przybył spoza Gantorii.
Nadeszła radość a wraz z nią Nadzieja.
      Tu, pośród wierzących, lepiej mi niż w agencji,
w której niedawno znalazłam zatrudnienie.
Z uwagi na wrodzony rudo-blond na czuprynie
będę występować jako antropomodelka.
Przy okazji reprezentować będę Nigorię,
mając okazję, by się wypowiedzieć
na własne tematy, także te duchowe.
      Czyż nie lepiej jednak przebywać w tym gronie?
Przybysz właśnie oznajmił, jak ma na imię.
Michał. Michale, mów do mnie jeszcze!(*)
      On, ukierunkowany na Chrystusa Pana,
dzielił się swoim pragnieniem Zbawienia.
Optymizm przebijał przez wypowiadane słowa,
pełne kwestii bardzo interesujących Ewę.
      Powoli sama włączała się w przekaz.
Pomyślnie puentowała rozpoczęte wątki,
dodając od siebie: poświęcenie sprawie
i niezachwiane przekonanie o Istnieniu Boga.
      Patrzono z uwagą na Ewę i Michała,
jak pokornie i jednomyślnie ukazują Prawdę.
      Gdy tak wzajemnie uzupełniali się w mowie,
on nagle zmienił temat.
Zaczął przedstawiać własne słabości.
Powiedział, że stwarzają one okazję
do wewnętrznego doskonalenia.
Czy poczuł, że za bardzo się komuś podoba?
A może naprawdę planował o tym rozprawiać?
      Ewa nie zwiodła się negatywnym obrazem;
cieszyła się z tego, że bardziej go pozna.
Sama powiedziała o swoim sieroctwie.
      –Mi– Święty Paweł pisze: „Aby zaś nie wynosił mnie zbytnio ogrom objawień, dany mi został oścień dla ciała, wysłannik szatana, aby mnie policzkował – żebym się nie unosił pychą. Dlatego trzykrotnie prosiłem Pana, aby odszedł ode mnie, lecz mi powiedział: <<Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali>>. […]”
     
Michał zamilkł. Słuchacze zajęli się sobą.
Stał sam, trzymając się parapetu, przy oknie.
Ewa zrozumiała, że ma problemy ze wzrokiem.
Siedziała na miejscu, cierpliwie czekając.
Odwrócił się ku niej. Jego mętne chwilowo oko
oznajmiło o wszystkim, co się działo.
      (*) Spotka się za mną, gdy mu przejdzie, nazajutrz…
Jak to możliwe, że odgaduję cudze myśli?
Może to doświadczenie… On też mnie potrzebuje.
      Kochany Boże, jak on mnie fascynuje!
Czym przywita nas mający nadejść czas przyszły?
Czy nie odmieni to mych życiowych planów?
      Niech uczucie do niego nie przyćmi mi
tak pielęgnowanej w sercu Miłości bliźniego.
      Ale ja wierzę, że jedno nie przysłoni drugiego!(*)
      –Mi– Dziękuję za wsparcie. Bardzo chciałbym się z tobą spotkać. Podzielę się moimi doświadczeniami. Wyczekuję poznania ciebie, wyjątkowa kobieto.
     
–*– Czy ja śnię?
     
–Mi– To życie, Ewo.
     
–*– Cieszę się, że interesuje się mną ktoś taki jak ty. Lubię Dobro.
     
–Mi– Mam nadzieję, że oboje coś z tego wyniesiemy. A tak nawiasem mówiąc, nie wyglądasz na Nigoryjkę. Ktoś z takimi niezwykłymi i rzadko spotykanymi włosami musi pochodzić z Oceanicznej.
     
–*– Tak sądzisz?? Dziękuję za… te słowa o włosach.
     
–Mi– Dziękujmy Bogu, że dał mi je podziwiać… i osobę pod nimi ukrytą…
     

      (E) Nie patrz się bezczelnie na to, co mam na głowie!
Ty zakłamany oficerze, ty podły szpionie!
Złapałeś mnie, teraz trzymaj z dala swoje łapska.
Mam swoją godność, nie poddam ci się cała.
      Ten wysoki nikczemnik chełpi się swą siłą,
głupawo upiększa się w mojej obecności.
Skoro mnie uwięził, po co mnie wtedy puścił wolno?
      Pyta mnie, czy dużo mnie z nimi łączyło.
Odpowiadam, że zaczynam się nawracać,
ale nie przeszkodzi mi to w dalszej pracy.
Podchodzi bliżej, łajdak, i śmieje się głośno.
Z całej siły ściskam do siebie moje długie nogi.
      Zginę??? Zgwałci mnie i pewnie będzie chciał się mnie pozbyć.
Próbuję się modlić. Czy Bóg mnie ocali?
      Chyba jednak lepiej zrealizuję swój plan.
Oddam się facetowi i ciałem go przekonam,
by, zniewolony mną, zaczął mnie słuchać.
      Lecz nie, ja naprawdę nie mogę dać się zhańbić!
      Zaszedł od tyłu moje krzesło. Odwiązuje mnie.
      A jednak szanuje moją wolę.
Czuję ulgę. I wewnętrzne odprężenie.
Ten mój szef jednak mnie pociąga…
Już nic mnie nie krępuje. Jestem wolna.
Jak dawniej… Zaczynam znowu mieć ochotę…
Dotknął mnie twardą dłonią – pewnie będzie przyjemnie.
      Zbyt krótko wytrwałam w sprzeciwie wobec zła.
Może jednak odmówić mu – dla Boga???
      Ty napaleńcze, zaczekaj, muszę się pozbierać.
Chciałabym być bardziej konsekwentna.
      Trzeba dokonać wyboru, czym się kierować.
      Wiara, Nadzieja, Miłość. Ostrzegła mnie Ewa.
      –Oficer– I jak, Elżbieto? Odwiązałem cię. Nadal liczy się ta religia?
     
–E– Tak, Ryszardzie.
     
–R– Przy mnie masz u stóp cały świat.
     
–E– Aby go zdeptać. Tyle jest wart. Ja wierzę w Boga.
     
Zaszedł mnie od przodu. Ale się cofnął.
      –R– To chyba naprawdę jest silne. Opanowało najinteligentniejszą agentkę. Aż sam tracę pewność. Rób, co chcesz, tylko nie kombinuj.
     
On się waha… Może puści mnie wolno.
      –E– Ja sobie już pójdę…
     
–R– A ta antropomodelka? Taka śliczna jak ty.
     
–E– Wara od niej. Załatw jej lepiej wizytę na Oceanicznej. Zrób to dla mnie. Jeżeli kiedykolwiek czułeś do mnie coś więcej niż tylko pożądanie.
     
–R– Coś więcej? No dobrze, zastanowię się.
     
Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję…
      Ja naprawdę Tobie, Boże, dziękuję!!!(E)

       
     

XIV
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Siódma - Rozdział XV
XVI