VI
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Ósma - Rozdział VII
VIII

     VII
     
      (*) Kochany mój zabiera mnie nad brzeg jeziora.
To już ostatni dzień przed dalekim wyjazdem.
Zanim odwiedzimy wiele innych układów,
ostatni raz wypoczniemy na łonie przyrody.
Wielka woda rzuca całe mnóstwo odblasków,
odbijając błądzącą po niebie gwiazdę.
Wokół śliczne góry; porasta je las.
Wraz z nim mam zamiar wejść na jedną z nich.
      Cieszę się niepomiernie, że ma w sobie tyle dobra.
Ta jego mądrość i wielka inteligencja
dają mi pewność przyszłego małżeńskiego szczęścia.
Dostrzegam też to poczucie odpowiedzialności
branej na siebie w przeróżnych chwilach,
a także troskliwość, uczciwość, zaradność i siłę…
I tę istna powódź jego Miłości,
okazywanej z umiarem, bez nieczystości!
      Tak, będę twoja, gdy tylko zakończymy misję,
oddam się tobie cała w Sakramencie.
Ufam tobie tak bardzo – ja, Ewa, tobie bliska.
Czekam, aż będziemy w pełni żyć we dwoje, mój miły.
Mocno skorzystam z twej wschodzącej Świętości.
      Michale… poznaję, że coś się dzieje.
Niepokoi mnie nagle twój wyraz twarzy.
To nie smutek, nic z tego typu wewnętrznych rzeczy.
Przystanąłeś. Nie wspinasz się dalej. Wspólnie czekamy.
      W milczeniu kontynuujesz marsz, jakby nic.
Co się stało? Ukrywasz coś. Mocno się męczysz.
Podchodzę do ciebie i szukam przyczyny.
      –*– Powiedz, co się tobie dzieje. Nie ukrywaj tego, nie musisz się przy mnie wstydzić.
     
–Mi– Trafnie zgadujesz, że coś jest nie tak… Poradzę sobie jednak.
     
Jego oczy błądzą wokół mojej głowy.
Nie odbija się w nich bujny blond ani ruda grzywka.
On… niedowidzi. Znów ma atak… ślepoty.
      –*– Ty mnie nie widzisz, prawda? Martwię się o ciebie.
     
–Mi– Myślałem, że sobie poradzę. Przepraszam.
     
–*– Wiem, że jesteś mężny. Ale musimy cię wyleczyć.
     
–Mi– Wiesz, że nie ma na to lekarstwa.
     
Prowadzę go za rękę z powrotem do pojazdu.
Biedny jest; oby udał się mój szalony plan.
Jako przyszła żona zatroszczę się o niego.
Choć nie widzi zbyt wiele, prowadzi mnie naprzód.
Bierze odpowiedzialność, choć sam prosi się o wsparcie.
      Z trudem kieruję gliderem ponad drogą;
ciągle zwracam uwagę na ukochanego.
On cierpi i na pewno przeżywa chorobę.
Potrzebuje, by dotykała go kobieca dłoń.
Pewnie uważa, że nasza wspólna przyszłość przepadnie.
Wyznaję mu Miłość, może to pomoże.
      Nic nie mówi, lecz ja czytam w jego myślach, słyszę go,
potrafię bezbłędnie odkryć, co czuje.
Z chwili na chwilę moja osobliwa zdolność
wyostrza się i wnikam w jego duszę.
Jedno spojrzenie – i wiem, co powie, nim się odezwie.
Boże mój, to dzięki Tobie tak rozumiem bliźnich.
      Doriana w końcu ściśnie żal, tak mi się zdaje.
To Prorok, jeśli to widzi, zlituje się.
      Michał zakrywa rekami swój gasnący wzrok.
Nie chcę, by zaczął czuć się niepotrzebny.
Niech pokornie to znosi, w pokoju wewnętrznym.
Pomogę mu przecież – odczytuję to w intuicji.
      –Mi– Ewo… nie polecę z tobą, by wspólnie nawracać ludzi. Nie wiem, jak mógłbym się dalej przydać z tą moją przypadłością.
     
–*– Nie opuszczę ciebie.
     
–Mi– Norbert i może Jan zaopiekują się tobą wraz z Elżbietą. Mój rozum mi mówi, że będziesz z nimi bezpieczna. W tym jednym mi zaufaj. Poradzicie sobie. Dołączę do was, jeśli to będzie możliwe. Na razie nie mogę dać tobie niczego.
     
–*– Jedyne, co zawsze można podarować drugiej osobie, to Miłość. Dajemy ją od siebie. Cała reszta to złożone w nas uzdolnienia od Stwórcy. To Miłość jest dobrowolna. Jest naszą własną decyzją, choć sama czerpie od Pana Boga, który Jest Miłością. Mamy w sobie Jego Obraz, a w Komunii Świętej Niego Samego; Nim jakby się dzielimy. Nie mów mi nigdy, że niczego nie masz, co mógłbyś komuś dać. Ty przecież kochasz – to jest twój dar.
     
Uspokoił się mój miły. Lepiej się jedzie.
Słabo daję sobie radę, ale mkniemy do celu.
Nigoryjski mrok nastał na jakiś czas.
Wokoło tańczą i rozpraszają mnie półcienie,
a zmęczenie doprowadza na krawędź snu.
      Dorianie, jeśli to widzisz, pomódl się za nas.
A przede wszystkim Ty, o Najświętsza Dziewico.
Dodaj nam otuchy, ukaż Swoją bliskość.
      O, już świta. Michał zasnął; dobrze mu to zrobi.
Gdy się obudzi, oby nie ujrzał ciemności.
Już dostrzegam to urwisko z kaplicą na szczycie.
Udam się tam, choćbym znów miała się wspinać.
      Ooo… Coś ciemnego spadło na szybę.
Hamuję. Tak, Dorian na pewno mnie usłyszał.
Ogarnia mnie senność… A więc tajemnica
okryć ma to uzdrowienie. Dziwne…
      Nie usypiaj mnie, chcę wiedzieć, co zaraz się stanie.
Związałeś Elżbietę potężnym sekretem,
ale cóż może ujść mej wnikliwej empatii!
Mam nadzieję, że cię nie wystraszę.
Wstrzymuję oddech! Czekam. Chcę to widzieć.
      Pojawiło się małe włochate stworzenie.
Zauważyło, że jeszcze nie usnęłam.
Wiem, wiem, musiało się bardzo przestraszyć.
      Nie będę przeszkadzać. Wychodzę z glidera.
Nie odwrócę się za siebie i cierpliwie poczekam.(*)
      –Do– Ewo, ja nie odwrócę Bożego planu.
     
Dorian zeszedł do niej, gdy ona tak stała.
      –Do– Uleczą go te istoty. Robię dla ciebie wyjątek. Dzielę się z tobą nawet tajemnicami. Nie pytaj mnie tylko o przyszłość. Wiedz tylko, iż będzie smutek, ale radość jeszcze większa. Jesteś wielka, Ewo, gdyż odważyłaś się do mnie przybyć. Bardzo wiele jest w tobie Miłości. Ona przemienia wszystko, nawet mnie, który uchodzę za wzór stałości.
     
–*– Kim ty naprawdę jesteś?
     
–Do– Kimś zupełnie wyjętym z kontekstu. Ale przede wszystkim Biskupem. Nic innego nie ma znaczenia. Bądź pokorna, bo ONE już się obraziły. Nie chcą pomagać wszystkim, jak leci. Lecz niech ciebie to zupełnie nie dotyczy, nie interesuj się więcej tym tematem. Skup się na swojej Misji.
     
–*– A Małżeństwo? Bardzo tego pragnę.
     
–Do– Wiem. Zrobię, co mogę. Leć do stolicy stolic, a potem wróć z Michałem do mnie lub na Świętą Ziemię, twoją prawdziwą Ojczyznę, by tam się pobrać. To nie proroctwo, to rada.
     
–*– Dziękuję. Posłucham Miłości, jak teraz. Dziękuję, że pomogłeś Elżbiecie.
     
–Do– Nie lubię jej. To ty ją wybrałaś do leczenia, rezygnując z Michała. Ale twoja Miłość uzdrowiła oboje. ONE już nikomu więcej nie pomogą. Ja też się usunę. Działaj dalej, Bóg Jest z tobą. I Najświętsza Maryja.
     
–*– I tak się zobaczymy. Wiem, że masz do mnie słabość, kochany Biskupie. I nawet ONE mają.
     
Jej prostota i szczerość pokonały Doriana.
      –Do– No dobrze, słuchaj: znów dokonasz wyboru, tym razem jeszcze bardziej duchowego. Małe Dobro i radość albo dwa wielkie Dobra i smutek doczesny. Sądzę, że każdy z tych wyborów spodoba się Bogu, ale jeden z nich jest bardziej doskonały. Kieruj się Miłością. Ćwicz pokorę. Owszem, walcz, gdy trzeba, ale zachowaj skromność, bądź poddana Bogu i uległa wobec Jego zbawiennych natchnień. Ja… kocham ciebie jak ojciec… a żal mnie ściska, gdyż wiem, jak postąpisz… Ulżę tobie i… i… odnajdę twoją rodzinę… Alicjo ze Świętej Ziemi…                             …A ty mi nawróć ten zmurszały w złu świat.

     

VI
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Ósma - Rozdział VII
VIII