IV
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziewiąta - Rozdział V
VI

     V
     
      Norbert przebywał na stacji kosmicznej;
na jednaj z największych jakie wzniesiono we Wszechświecie.
Alicja, idąc do niego, skupiła się
na niesieniu pomocy. Bez urazy, w pokorze.
Cokolwiek wcześniej wydarzyło się
między nimi, teraz poszło w niepamięć.
      On samotnie głosił w tym miejscu Ewangelię.
Na spotkaniach poznał niejaką Izabelę,
z którą zaprzyjaźnił się w relacji romantycznej.
Chwilowo nie była z nim obecna,
aby Alicja nie czuła się skrępowana.
Ale ona nie miała nic przeciwko poznaniu jej.
Podczas ostatniego wystąpienia
ugięły się Norbertowi osłabłe kolana.
Padłszy na podłogę, odczuwał straszne bóle.
      Otoczenie, dziwnie nieskore do pomocy,
krytykowało jego cechy osobiste,
sądząc, że zasłabł przez „nadmiar opanowania”.
Nie docenili jego spokoju i pokory.
Wcześniej z zimną krwią toczył dialog ze słuchaczami.
Oni usiłowali wykazać swą przewagę.
Nie miało miejsce jakiekolwiek porozumienie.
Ujawniła się tu różnica w temperamentach.
Choć odważny był, nie mówił zbyt pewnie.
A gdy już tak poległ na posadzce,
zabrakło weń nawet zewnętrznych oznak męstwa.
Dopiero jego wybranka ujęła się za nim
i wezwała pomoc, by go ocalić.
Nie brakowało jej wewnętrznej porywczości.
Gdyby wraz z nim prowadziła to spotkanie,
potrafiłaby go skutecznie wesprzeć
wobec rozemocjonowanej gawiedzi.
      Na sali, w wewnętrznej części obrotowej sfery,
gdzie panowała niska sztuczna grawitacja,
leżał w łóżku chory. Jego stan wydawał się dobry.
      Zauważył gościa i wyraził radość,
że przyjaciółka odwiedziła go wbrew uprzedzeniom.
Gdy podeszła, od razu ujęła go za dłoń.
Położyła swe usta na jego czole – jak matka.
Jej spojrzenie, skupione na cierpieniu chorego,
nie miało w sobie nic z niestosowności.
      Zamknął oczy, czując ukojenie.
Jedyne, czego doświadczał – to szczęście.
      –N– Jesteś taka dobra… Przyleciałaś.
     
–*– Nie liczę na nic w zamian. Należy wziąć pod uwagę Boży Plan względem każdego z nas, nawet, jeżeli wydaje się sprzeczny z dotychczasowym postrzeganiem rzeczywistości.
     
–N– Tak właśnie jest z tą moją chorobą.
     
–*– A dla mnie z moim losem. Ale nie analizuj moich słów. Jesteśmy tu teraz dla siebie. Chciałam ci pomóc poprzez swoją obecność.
     
Trwali tak następne pół godziny,
a ona wnikała w to, co myśli.
Tak, zastanawiał się nad swoją zdolnością
do kontynuowania chrześcijańskiej misji.
Ona też rozważała, jak dalej postąpią.
Sama dzieliła swoją aktywność
pomiędzy Akanejczyków i ludzi z zewnątrz,
musiała więc dokonać właściwej decyzji.
Paula nie miała – jak ona – siły przebicia,
a dla Urszuli ważniejsza była przecież rodzina.
To właśnie ją, Alicję, najbardziej obdarzył Pan.
To od niej to wszystko się zaczęło
– Ewangelizacja na skalę kosmiczną.
To nią kierowała bezinteresowna Miłość.
      –N– Ostatni czas pokazał mi, czym jest życie w realizmie. Wielu ludzi naprawdę cierpi. A ci, którzy wiodą życie próżniacze, marnują swój cenny czas. Poznałem, jak to jest na tym świecie, jacy bywają ludzie.
     
–*– Niektórzy tylko konsumują, żyjąc tylko dla przyjemności, ale będą z tego rozliczeni po śmierci. Inni cierpią i otrzymują w Przyszłym Życiu Nagrodę. Tylko z Bogiem wszystko nabiera Sensu. I radość, i cierpienie. Nie przejmuj się szykanami ze strony ludzi.
     
–N– A co z misjami?
     
–*– Postaram się znaleźć odpowiedź na twoje pytanie. Pomódlmy się o twoje zdrowie.
     
Gdy wzywali wstawiennictwa Uzdrowienia Chorych,
Najświętszej Dziewicy, aby mu pomogła,
nadeszła wiadomość od Elżbiety.
Gdy skończyli, postanowiła odłożyć
odczytanie jej, aż wizyta dobiegnie końca.
      (*) Norbert pewnie tęskni już do Izabeli.
Może powiem, by ją tutaj do nas zaprosić?
Wyobrażam ją sobie, próbując odgadnąć,
w kim takim mógł sobie upodobać.
Urocza, wybitnie ładna panna z Południa Ziemi,
serdeczna, pełna optymizmu i Wiary w Boga.
Z pewnością cechuje ją bezpośredniość i otwartość.
Podczas gdy ja dostosowuję swoją psychikę,
ona ma to we krwi: potrafi porwać publikę.
Gdy się pobiorą, dopełnią się w sobie.
Choć nie będzie łatwo, skoro on jest mniej żywy od niej
– jak mój Daniel w stosunku do Agaty –
ale ja im obojgu pomogę się zeswatać
      Postanawiam sobie, że Norbert już nie dla mnie.
Wciąż jeszcze mam pamięć zmarłego Michała.
Niech na razie nikt inny mego serca nie zajmuje.(*)
      –N– Ewo… Ja już zaufałem Panu Bogu w swojej chorobie. A dzięki tobie zacząłem traktować ją jako coś dobrego, jako wręcz prezent od Najwyższego, którego nie do końca nawet muszę rozumieć. Wiem, że wszystko jest dla mojego Dobra.
     
Zagadnięta, sama zaczęła dumać o czymś takim;
jego wypowiedź mocno dotknęła jej duszę,
a przecież sama go o tych rzeczach pouczała.
Lecz dopiero teraz przeniknęło to do jej myśli.
      (*) Cierpienie… dla Pana Boga… dla siebie… dla innych…
Ta Łaska… może i mi dana będzie…?
      Smutek? Ból?? Osamotnienie???
      Jeżeli ma pomóc – czemu nie…?(*)
      –N– Ewo… Ja ciebie miłuję…
     
–*– Och…!
     
–N– Jesteś dla nas jak siostra… ale… ja ciebie naprawdę kocham…!
     
–*– …Pozostań przy Izabeli, Norbercie. Taka jest moja wola, uszanuj ją.
     
Wstała i usiłowała już wyjść, nie mogąc
tego znieść. Przeczytała więc głośno wiadomość.
      „Tu Elżbieta. Odkryłam, że na stacji kosmicznej dokonano zamachu na Norberta za pomocą tych samych urządzeń, których użyto wobec Michała. Dopiero agent Zaksa im przeszkodził. To ktoś z tłumu sprawił Norbertowi dolegliwości i ból. Niedługo przejdą. Ewo, musimy coś z tym zrobić. Siły zła nadal z nami walczą. Zróbmy jakieś spotkanie na szczycie. Czas pokazać światu, że jesteśmy i podnosimy głowy z uciemiężenia: Ziemianie i akanejscy koloniści. Liganie i rozproszeni Chrześcijanie.”
     
–*– Jesteś bohaterem…
     
–N– Ewo… to straszne. Zróbcie coś.
      –*– Nie bój się. Trzymaj się swojej wybranej. Ja muszę poukładać sobie życie i odnaleźć, co jest moim Powołaniem. Powoli jednak dostrzegam, co może nim być.
     
–N– Co takiego, kochana przyjaciółko?
     
–*– Naśladowanie Michała do końca. Wy zajmijcie się tym, co ważne jest teraz dla was, a my postaramy się, by było wam łatwiej – będziemy pracować dla Dobra nas wszystkich.
     
–N– Czyli ty też?
     
–*– Ktoś musi podejmować najtrudniejsze wezwania…
     
–N– Ewo… a może zostaniesz ze mną…? Ja ciebie kocham…
      –*– …Wy… wy… Miejcie… siebie. Do zobaczenia… we troje. Ja też… cię kocham. Jak… brata.
     


     

IV
Dni Światła - Tom IV - Córka Światła - Część Dziewiąta - Rozdział V
VI