XX
Alicja i Dorian oprowadzali nowych gości
po wyjątkowo równinnych terenach Nigorii.
Byli wśród nich wierzący oraz niewierzący.
Hagernejczycy toczyli się wraz z nimi –
ci spośród współplemieńców, którzy się zgodzili
opuścić Ojczyznę i podróżować z Ziemianami.
Nie wszyscy mieli dostęp na ich planetę,
właściwie tylko obywatele Ligii
oraz Świętej Ziemi. Nie zadowalało to
mieszkańców innych państw w zamieszkałym Kosmosie.
Toteż dzielono się samymi Oponiętami.
Szlak, znajdujący się w olbrzymim kanionie
wyżłobionym przez rzekę, podobał się wędrowcom.
Nie przeszkadzał im brak wzgórz i w ogóle wzniesień.
Zmierzali wysoczyzną do rozległego lasu
znajdującego się daleko stąd.
Na części trasy miała ich przewieźć łódź.
Nie oddalali się od wody; prowadziła ich.
Choć tak słabo płynęła, wyrzeźbiła wielki rów,
cierpliwie upiększając płaskość naokoło.
Alicja widziała, że każdy inaczej
odbiera to, co przedstawiła im przyroda.
Oponięta zdawały się kontemplować ruch
cząsteczek wody oraz fakt jej dominacji
w surowym tundrowym krajobrazie.
Dla wielu woda kojarzyła się ze Chrztem Świętym.
Duch Święty, Osobowy Bóg, nawiedził Hagernejczyków,
gdy masowo przyjmowano ich do Kościoła.
Zaczęto również rozmawiać o nowej Nadziei,
jaką stało się spotkanie kosmicznych kuzynów.
–Chrześcijanie– Bóg, jak widać, nie zapomina o swoich owcach. O nas, uciskanych w krajach totalitarnych i ateistycznych, i o Hagernejczykach, dotąd zagubionych gdzieś w przestrzeni.
–Ateiści– Wy, wierzący, jesteście jak ta rzeka: z pozoru niegroźni, a jednak konsekwentni i mocno dążący do celu. Wyżłobiliście sobie wąwóz i rozdarliście integralność naszych państw. Burzycie porządek, nad którym tak długo pracowaliśmy.
–*– Posłuchajmy, jak skomentują to Hagernejczycy.
Oponięta: „Nam pomaga Wiara. Choć dbamy o sprawy doczesne, mamy coś Lepszego niż wszystko to, co przemija. Wasz porządek nie służył Sprawom Najważniejszym. Skupiliście się na tym, co materialne. Popadliście przez to w stagnację. Dajcie się nawrócić tym, którzy niedawno nas nawrócili. Oni przekazują Prawdę. Nie fałsz materialistycznych uprzedzeń. A my wam pomożemy dalej budować porządek, ale tym razem oparty na Miłości. Poznaliśmy, czym ona naprawdę jest, dzięki misjonarzom. To ona ponagla do wychodzenia ku innym. Do odpowiedzialności. Do szukania Prawdy. Jak widzicie, dzięki niej będziecie się znowu rozwijać. Przede wszystkim dzięki niej osiągniecie Zbawienie. Ona daje Szczęście. Poznajcie Tego, który pierwszy nas umiłował. Przyjmijcie go do Siebie. To On Jest jej Źródłem. Wszechmogący odmieni was.”
Dorian i Alicja uśmiechnęli się do siebie.
Oponię wykazało się pewnym autorytetem.
(E) Milczysz, Danielu, gdy idziemy we troje.
Tylko ja, ty i Leonię-Oponię.
Samotna góra na Oceanicznej.
Na niej świątynia; podobno coś ważnego.
Coś innego jednak angażuje moje emocje.
Ja mam ciebie tuż obok! Pomyślałeś o mnie
i zabrałeś mnie z sobą na swoją misję!
Wreszcie doceniłeś mą pomoc i już we dwoje
zdobywamy wszystko, co tylko zapragniesz.
Wiem, że w ogóle się nie przyznajesz
do tego, że bardzo się tobie podobam.
Usilnie ukrywasz swój wzrok przede mną,
ale nie uciekniesz już spod mego oka.
Kochany, ja szanuję twoje upodobania,
wiem, że w twym sercu mieszka również Agata.
To z nią byłeś swatany na Hagernewdzie.
Wystarcza mi, że przebywasz teraz tak blisko
i razem wykonujemy coś pożytecznego.
Ja, kobieta, będę czekała na ciebie,
tęskniła do twego gestu, do twego kochania.
Uczyniłam tak wiele, byś zwrócił na mnie uwagę.
Skorzystaj z szansy; poznaj miłującą cię niewiastę.
Może Opatrzność planuje dla nas wspólną przyszłość?
Lecz wolę mieć pewność, że ze mną zostaniesz,
że twój wybór będzie w pełni świadomy,
że nie skrzywdzisz nim nikogo innego,
że dotąd nie oświadczyłeś się Agacie.
Pragnę być dla ciebie tą wyłączną, tą jedyną.
Nie kusicielką, która cię poderwała.
Planuję przybyć na twą misję na niejakiej
Lawendzie. To tam odbywasz teraz swe wojaże.
Poszukujesz tam Kosmitów wierzących w Boga.
Dla ciebie zamierzam odnaleźć legendarnych Obcych.
Zakochasz się we mnie… czy wybierzesz Agatę?(E)
Tajemniczość i chaos zdominowały obszar
leśny. Znów goście byli mocno zachwyceni.
Splotło się to w bezładne bagna, polany i gąszcze.
Rzeka ginęła, rozlewając się w grząskie
mokradła, a z niewielkich wzgórz aż po sam horyzont
zionęło zieloną, nieprzebytą doliną.
Gdyby nie zmysł sejsmiczny przybyszów hagernejskich,
z trudem omijaliby tereny grząskie.
To one, Bieżnikowate, rządziły ekspedycją,
dając się podziwiać przez zebranych.
Alicja cieszyła się bardzo, że uwaga
skupiła się na sympatycznych kosmicznych braciach.
Dotąd Ziemianie sprzeczali się w swoim gronie,
zagłuszając wszystkich pozostałych.
–Chrześcijanie– Podobno Daniel ze Świętej Ziemi poszukuje wierzących Obcych, innych niż ci, których niedawno odkryto. Zebrał ochotników i będą próbować znaleźć ten bezpośredni dowód na Istnienie Boga: Kosmitów, którzy wierzyliby tak samo jak Ziemianie!
–Ateiści– Nie uda się to na pewno. Będziemy czekać na ich porażkę. Ewo, to twój brat im przewodniczy.
–*– Mój brat odkrył Hagernewdę. Kto inny miałby stać na czele takiej wyprawy? A wy skąd wiecie o misji na Lawendę?
–Ateiści– Od niejakiego „Łowcy”. Ten wolny strzelec na własną rękę nagłaśnia tę awanturę.
–Chrześcijanie– To dobrze! Nasza wyprawa będzie sławna. Czyż to nie wspaniałe? Co ty na to, siostro Daniela?
–*– Zapytajcie kogoś innego. Na przykład Doriana. A teraz skupcie się na Oponiętach, proszę.
–Do– Drodzy wierzący. Za kim podążycie: za Ewą czy Danielem? Podążajcie za tą osobą, która was nawracała, nie za jej bratem, który znalazł się w dwuznacznej sytuacji. Choć wypełnia tylko rzetelnie zadania naukowca, szukając Prawdy, odrzuciwszy w sercu koncepcje niezgodne z Wiarą, jego towarzysze balansują na pograniczu herezji lub już w nią popadli. Lepiej by było, gdyby zajął się sprawami Oceanicznej, Akanium i Ligii. Nie słuchajcie również „Łowców” ani innych, którzy, zamiast siać, rozpraszają. Misja lawendejska to przejaw pychy i błąd teologiczny. Dowód na Istnienie Boga jest gdzie indziej. Objawienie miało miejsce tylko na Świętej Ziemi. Nigdzie indziej. Nie istnieje żaden inny, ukryty i alternatywny Kościół. Co najwyżej ziarna Prawdy. I ci „kosmiczni” wierzący, do których Kościół zdołał jakoś dotrzeć… jak na przykład Hagernejczycy, nasi prawdziwi krewni. Dlaczego tak fascynujecie się tajemnicami, mitami, a ignorujecie to, co poznane? To, co Objawione? A wy, ateiści, nie zwracajcie uwagi na szaleńców z Lawendy. Spójrzcie lepiej na Oponięta. Są takie rozumne i jednocześnie bardzo posłuszne Bogu. Jak łatwo odnajdują Drogę! Jak łatwo przyjęły Prawdę, gdy tylko ją poznały!
–Ateiści– Fascynujące są ich cechy intelektualne. To niepojęte, że te pół-komputery przejęły się jakimiś sprawami niematerialnymi.
–*– Przejdziecie tak obok tego faktu, czy go dogłębnie zbadacie? One wam wszystko wytłumaczą. Hagernejczycy, posłuchajcie mnie.
Oponięta: „Słuchamy. Wypełnimy wszystko, co powie nasza misjonarka.”
–Ateiści– Masz na nie duży wpływ! To ty je nawróciłaś? Ty, kobieto?
Oponięta: „Tak. To ona”.
–*– Hagernejczycy, polećcie z nimi do ich krajów i nawracajcie niewierzących, a wierzących umacniajcie w duchu. A wy, ateiści, nie czekajcie na „dowody” z Lawendy. Są inne Świadectwa, o wiele lepsze. I prawdziwe.
–Ateiści– Spróbujemy. Porozmawiamy z Kosmitami. Wolimy słuchać ich niż nawiedzonych mieszkańców Oceanicznej.
Wtem Oponięta oddały się pod opiekę
ateistów. Zechciały bowiem pomóc im w Wierze.
Zrezygnowały zatem z powrotu do stron ojczystych.
Ucieszyli się też Chrześcijanie,
że ich nowo-nawróceni bracia staną się sławni,
a przez to świat uwrażliwi się na nich samych
i zakończą się ostatnie prześladowania.
Kosmici przyjęli misjonarskie Powołanie.
(E) Rozmawiasz ze mną, nawet wspólnie marzymy!
Interesują cię tematy globalne.
Chcesz zmieniać rzeczywistość – jak ja sama.
Opowiadamy sobie o naszej wizji.
Pokój, duchowość, dobrobyt, rozwój, eksploracja,
troska o to, by zabiegać o lepszą przyszłość
dla wiernych, by już nikt ich nie szykanował.
Wymieniamy się doświadczeniem jak jacyś rządzący,
jakby los wielu państw zależał właśnie od nas…
Lecz czyż nie obiorą cię jako władcę narody?
Od początku widzę, że jesteś kimś wyjątkowym.
Ty i twoja siostra – władca i władczyni.
Cieszysz się, gdy rozmawiasz ze mną, mój umiłowany!
Zaczynam dla ciebie coraz więcej znaczyć.
To jest przyjaźń, czy Miłość…? Wkrótce się przekonamy.(E)
(*) Jesteśmy na samym krańcu wielkiego kontynentu.
Drzewa rosną tu niezmiernie gęsto
a ciemność przeszkadza w znalezieniu drogi.
Powierzam prowadzenie staremu Dorianowi.
On odchodzi ze mną jakąś boczną ścieżką,
zostawiając pozostałych podróżnych.
Och, Proroku, jak bardzo mi pomagałeś,
gdy dwukrotnie oprowadzałam wizytacje.
Kim tak naprawdę jesteś, powiesz mi kiedyś?
W głowie mej – tylko same pytania.
I… bardzo bym pragnęła… ci służyć.
Czy mam jeszcze jakieś inne zadania?
Znalazłam dziś jakże chętne współpracownice.
Danielowi nie pomogę, gdyż się sprzeciwiłeś
jego idei poszukiwań istot pozaziemskich,
które, według pewnej legendy, wierzyłyby w Pana.
Ale skąd ty wiesz, że plan mego brata jest błędny?
Czy to teologia, czy jeszcze jakieś względy?(*)
–*– Dorianie, powiedz mi, czy naprawdę nie mogą istnieć istoty, które wierzyłyby po prostu w Boga-Stwórcę?
–Do– Wiedziałem, że zadasz to pytanie. Ja krytykowałem szukanie kogoś takiego jako dowodu na Istnienie Boga. Poza tym taka istota musiałaby pochodzić od pierwszych rodziców, od ludzi. Wiedz, iż każdy może poznać Pana na podstawie piękna świata i przez uświadomienie sobie konieczności istnienia Pierwszej Przyczyny wszystkiego. Ale Objawienie Syna Bożego musi doń przyjść od Kościoła. Niewielkie są szanse, że poganin dostąpi Zbawienia, nie posiadając środków zbawczych, które daje Chrześcijaństwo. Ilu z nich zdoła odrzucić fałszywych bożków i odnaleźć Boga Jedynego? Ilu dostąpi Chrztu Pragnienia? Ilu wzbudzi w sobie Żal Doskonały za każdym razem, gdy poważnie złamie prawo naturalne?
–*– Rozumiem, że – zgodnie z dogmatem – nikt poza nami nie mógł mieć niezależnego Objawienia.
–Do– Oczywiście, że nie mógł mieć. Ale teoretycznie mógłby nas obserwować z daleka… lub nawet z bliska… i otrzymać przez to od nas Świadectwo.
–*– Ty wiesz, że takie istoty istnieją, prawda? Powiedz mi.
–Do– Nie tobie znać takie rzeczy.
–*– To… powiedz chociaż Elżbiecie. Proszę.
–Do– Prosisz o bardzo wiele.
–*– Proszę o jeszcze więcej… i dam ci coś w zamian.
–Do– Mów, moja kochana córko. Czego ja dla ciebie nie uczynię?
–*– A ja czego dla ciebie bym nie zrobiła…? Ojcze Chrzestny, składam tobie Ślub Posłuszeństwa. Przyjmij go ode mnie.
–Do– Przyjmuję, Alicjo. To najważniejszy ze Ślubów. Za chwilę dokonamy uroczystych obrzędów. Spełnię też twą prośbę z Elżbietą. Niedługo powierzę tobie zadanie, a potem oczekuj osobistego Znaku, który, prorokuję, że otrzymasz. Przygotujesz się do najważniejszej misji, po której Ślub wygaśnie. Będzie to Ślub czasowy. Wieczysty Ślub Posłuszeństwa rezerwuję bowiem dla zakonników. Gdy to nastąpi, zdecydujesz się co do tego, jaką wybierzesz dalszą drogę życiową: małżeńską lub zaślubin dla Królestwa Bożego. Paula wybrała tę drugą.
–*– Dziękuję, Ojcze. Będę tobie posłuszna. Sądzę, że to Pan Bóg zadecyduje o mojej Drodze…
|