XII
Ingerencja - Część 2. - Gamma II - EPILOG
Gamma 0

     EPILOG
     

      „Ewo! Tu ja. Zrób, co ci polecę. To ważne.”
      „Słyszę wyraźnie. Miałam ciebie nie słuchać, ale zaszły pewne zmiany. Mówi ci coś słowo „Fedra”?”
      „Tak.”
      „Mamy to Urządzenie na statku. To, które zabrałam z Jedynki, to znaczy z Ziemi. Piąte. „Neuron” wymazał mi z pamięci fakt, że sama je tu sprowadziłam i ukryłam na podkładzie. Ono twierdzi, że podlegało władzy Istoty. To ono zniszczyło Ziemię, Dedro, Midoriusza i księżyc Gammy. ”
      „Zabiło też astronautę na planetoidzie GIV-834.”
      „Użyjmy je przeciw Istocie.”
      „Jestem już blisko… Sam to uczynię. Tylko Ją znajdę. Na razie nie korzystaj z niego. Chyba nie chcesz śmierci kilkudziesięciu miliardów ludzi? Kiedy skończę nadawać, nie słuchaj już nikogo, aż wszystko minie. Potem wrócę promem na pokład. Powiedz Mikołajowi, by za godzinę wystrzelił taktyczną głowicę atomową do budynku huty, który teraz widzisz na skanerach.”
      „Uczynię, jak poleciłeś. Mam nadzieję, że zdążysz.”
      „Longiuszu, to ja, Pelen, powstrzymaj działanie! Okaż miłosierdzie Istocie, a nic się nie wydarzy. Odwołaj pochopną decyzję użycia broni nuklearnej.”
      „Nie słuchaj go” — wtrąciła się Ewa. — „Chyba owładnęła nim Istota.”
      „Nie ona, lecz On, który mówi: nie zabijaj. Nie polegajcie na „Fedrze”.”
      Przestałem słuchać czegokolwiek.
      Wbiegłem do budynku. Na końcu korytarza znajdowały się drzwi z napisem: „Przychodnia zakładowa.” Wstąpiłem tam. Znalazłem się w pomieszczeniu, gdzie przebywała również Istota.
      W jego centrum, na stole przykrytym sterylnym niegdyś płótnem, leżała probówka wielkości butelki.
      W jej wnętrzu znajdował się martwy płód dziecka.
      Ona. Istota.
      Patrzyły na mnie czarne ślepe plamki oczu. Tkwiła nieruchomo w cieczy.
      Nie używała żadnej swojej władzy. Nic nie robiła.
      Niewinnie spoczywała niewinna.
      Mała główka odchylała się od ciałka, podcięta niegdyś ostrym narzędziem.
      Panowała cisza i spokój, choć zdawało się, że wpółotwarte usteczka zaczną głośno krzyczeć. Poza tym nic się nie działo. Widok nienarodzonego dziecka poruszał mnie wewnętrznie.
      To była Istota, cel Misji, to Jej szukałem od dawna. Słaba jak płód, w którego się wcieliła.
      A może to zabity płód stał się Nią…?
      Nagle odezwało się Urządzenie.
      „Chwyć drąg, który leży pod ścianą i zmiażdż Ją. Dam tobie wystarczającą moc. Uśmierć, a ludzkość otrzyma życie.”
      Wizja niewinnej osoby bardziej do mnie przemawiała.
      „Ty też je otrzymasz. Nawet bardziej, niż sądzisz. Zasługujesz na to. Byłeś wierny naszym zasadom. Nie tak, jak Pelen, który nas właśnie zdradził. Własnym wysiłkiem możesz osiągnąć wszystko. Zawdzięczasz to nam. A zasady ziemskie zginęły wraz z Ziemią. Pokonaj Tą, która stoi nam na drodze.”
      Zaufałem „Fedrze”. Z całej siły uderzyłem w probówkę. Szkło rozsypało się w drobne kawałki. Mieszając się z cieczą, wypłynęło wraz z dzieckiem na podłogę.
      Płód przemówił głosem Mikołaja:
      — Wybaczam tobie.
      To był Mikołaj.
      Poczułem, że sam jestem w dwóch miejscach naraz. I że Pelen to ja, a ja, to Pelen. Mówił do mnie myślowo:
      „Istota skorzystała z władzy „Fedry” i zamieniła się ciałami z Mikołajem. Teraz ja ratuję ciebie i zamieniam się z tobą, gdyż na dole, na Gammie, szykuje się zagłada, spowodowana przez Urządzenie. Miałeś szansę się nawrócić, ale dzięki mnie masz jeszcze jedną.”
      Znalazłem się w ciele Pelena, a Pelen w moim.
      Będąc już na statku, widziałem, jak Istota-Mikołaj wystukuje kod na klawiaturze. Chwyciłem leżącą obok „Fedrę” i rzuciłem się z nią na nieprzyjaciela.
      Drogę zabiegła mi Ewa.
      — Nie przejdziesz, Pelenie.
      Odepchnąłem ją z całej siły. Komputer pokładowy oznajmił:
      — Większość rakiet nuklearnych zostało wystrzelonych. Nie ma możliwości cofnięcia rozkazu.
      Z całej siły uderzyłem Urządzeniem w głowę Istoty, przecinając ostrym kantem szyję. Sparaliżowane ciało, z którym się wymieniła, opadło bezwładnie na podłogę.
      „Jestem do twoich usług” — usłyszałem głos „Fedry”.


XII
Ingerencja - Część 2. - Gamma II - EPILOG
Gamma 0